PolskaStrajk kobiet. Media: "w protestujących chciał wjechać kierowca limuzyny szefa NIK". Jest reakcja

Strajk kobiet. Media: "w protestujących chciał wjechać kierowca limuzyny szefa NIK". Jest reakcja

W poniedziałek w Warszawie doszło do incydentu, w którym kierowca czarnej skody próbował staranować protestujących. Według informacji medialnych samochód to służbowa limuzyna prezesa NIK Mariana Banasia. Izba odniosła się do tych doniesień.

Protesty w całym kraju nie ustają
Protesty w całym kraju nie ustają
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Karolina Kołodziejczyk

30.10.2020 | aktual.: 01.03.2022 14:29

W poniedziałek na Wisłostradzie około godziny 18.00 kierowca czarnej skody Superb próbował staranować demonstrujących. Był to jeden z dwóch udokumentowanych przypadków próby potrącenia protestujących w Warszawie. Wcześniej nagrano film, na którym widać, jak kierowca BMW wjeżdża w manifestujących, po czym ucieka z miejsca zdarzenia. Okazało się, że za kierownicą BMW siedział pracownik ABW. Teraz "Gazeta Wyborcza" informuje, że wspomniana czarna skoda to służbowe auto prezesa NIK Mariana Banasia.

Strajk kobiet. Kierowca Banasia chciał staranować protestujących?

Do zdarzenia z udziałem służbowej limuzyny Mariana Banasia doszło w poniedziałek, kiedy protestujący zablokowali Wisłostradę, zatrzymując się na przejściu dla pieszych. Z relacji uczestniczki zdarzenia wynika, że w momencie, kiedy światło dla samochodów zmieniło się na zielone, kierowcy wpadli w furię. Z zablokowanej skody Superb wysiadł mężczyzna, który miał chwycić jedną z protestujących i rzucić nią o ziemie oraz zwlec z jezdni. Na tę agresję zareagowali zebrani i rzucili się na pomoc pokrzywdzonej kobiecie.

Demonstranci nagrali zdarzenie przy pomocy telefonów. Na nagraniu widać, jak mężczyzna szarpie się z protestującymi, nagrany został również numer rejestracyjny pojazdu. "Gazeta Wyborcza" w ten sposób ustaliła, że jest to służbowe auto prezesa NIK.

Strajk Kobiet. Jest reakcja NIK

Około godziny 14 pojawił się komunikat NIK w tej sprawie, w którym czytamy, że "w poniedziałek doszło do dwóch ataków na samochód należący do Najwyższej Izby Kontroli".

"Około godziny 17:30 samochód utknął w tłumie w okolicach Tamki. Została dwukrotnie wezwana policja. Policja udzieliła asysty. Następnie około godziny 18 na Wisłostradzie tłum kolejny raz zablokował i zaatakował samochód należący do Najwyższej Izby Kontroli" - podała NIK.

Pracownik NIK, który kierował pojazdem, miał prosić protestujących, aby nie dokonywali uszkodzeń pojazdu oraz umożliwili mu dalszy przejazd. Zaznaczono, że tłum zachowywał się "agresywnie". "Osoby, które zostały utrwalone na materiale upublicznionym przez 'Gazetę Wyborczą', były bardzo agresywne, wulgarne i stwarzały bezpośrednie zagrożenia dla zdrowia i życia pracownika Najwyższej Izby Kontroli" - czytamy we wpisie.

Według NIK kierowca "poczuł się zagrożony", "bał się zarówno o swoje bezpieczeństwo, jak i bezpieczeństwo mienia, które zostało mu powierzone". "Wsiadł do auta i uprzedzając, że rusza powoli oddalił się z miejsca, gdzie został zatrzymany. Jeden z mężczyzn próbował jeszcze zablokować mu drogę, ale widząc, że samochód zaczyna się poruszać, w końcu przesunął się z toru jazdy. W samochodzie nie było prezesa NIK" - informuje Izba.

"O zdarzeniu zostały powiadomione właściwe służby NIK, które aktualnie analizują przebieg przedmiotowego zdarzenia i przygotowują zawiadomienie o możliwości popełnienia czynów karalnych na szkodę pracownika NIK. Co istotne – do wskazanych ataków doszło w momencie, gdy pracownik wykonywał czynności służbowe" - podkreślono w oświadczeniu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (46)