Stoi na czele nauczycieli od blisko 20 lat. Kim jest Sławomir Broniarz?
Sławomir Broniarz wstąpił do Związku Nauczycielstwa Polskiego 36 lat temu, a od 19 pełni tam funkcję prezesa. Jak to zrobił, ile zarabia i co łączy go z Komitetem Obrony Demokracji?
Swoją zawodową karierę Broniarz rozpoczął jako nauczyciel historii, ale już w roku 1988 objął stanowisko dyrektora Zespołu Szkół Zawodowych w Skierniewicach. W 1994 r. został członkiem zarządu głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego, a rok później jego wiceprezesem.
Do gry o najwyższą stawkę wszedł natomiast w 1999 roku. To wtedy przejął stery ZNP i od razu udowodnił, że nie będzie typowym urzędnikiem, a aktywistą.
Co ciekawe, jego pierwszym sztandarowym hasłem okazała się walka z gimnazjami. No właśnie. Tymi samymi, w obronie których protestuje obecnie. Broniarz nie tylko zapowiadał wówczas, że w celu zatrzymania złej reformy skonsoliduje całe środowisko nauczycielskie, ale również sam brał czynny udział w manifestacjach. Jedną z takich akcji było np. okupowanie budynku Ministerstwa Edukacji Narodowej, czy zebranie 230 tys. podpisów przeciwników reformy.
Później angażował się również w strajki pracowników oświaty w 1992 i 1993 roku, a od 1999 stawał ich czele.
Już wiele lat temu zarabiał więcej niż ministrowie
Od lat Broniarz budzi w środowisku nauczycielskim skrajne emocje. Duża część pedagogów popiera go za zdecydowaną walkę o ich interesy. Prezes ZNP potrafi bowiem bezpardonowo zaatakować oponentów w mediach społecznościowych i chętnie dyskredytuje wszelkie ciosy wymierzone w nauczycieli. Często angażuje się też w działania na rzecz zwiększenia nakładów na edukację oraz podnoszenia jakości kształcenia.
W 2001 r. prezentował w Sejmie projekt obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej dotyczącej płac nauczycieli (nowelizacja ustawy Karta Nauczyciela, pod którą ZNP zebrał ok. 600 tys. podpisów). W 2008 i 2010 roku promował natomiast projekt obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej dotyczącej upowszechnienia wychowania przedszkolnego.
Z drugiej jednak strony pojawiają się głosy, że podczas blisko 20-letniej kariery w Związku, z czasem coraz bliżej jest mu do polityków, niż do nauczycieli. Pedagodzy wypominają Broniarzowi również zbyt wysokie wynagrodzenie.
Już w 2008 roku, kiedy zarobki w Polsce były zdecydowanie niższe niż obecnie, prezes zarabiał 9 tys. zł brutto miesięcznie. Po ujawnieniu tych informacji ówczesna minister edukacji narodowej Katarzyna Hall przyznała, że nawet jako członek rządu zarabia ona znacznie mniej. - Moje wynagrodzenie ustala prezydium Zarządu Głównego ZNP. To nie jest jednoosobowa decyzja, lecz władz statutowych związku - tłumaczył wówczas w radiu TOK FM Sławomir Broniarz.
- No może nie czuję się z tym komfortowo, ale podkreślam, to nie jest jednoosobowa decyzja - dodawał.
Ramię w ramię z opozycją
Od momentu powstania Komitetu Obrony Demokracji, Sławomir Broniarz często pojawia się też na manifestacjach organizowanych przez Mateusza Kijowskiego oraz w towarzystwie polityków Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Jego podpis znalazł się również pod specjalnym listem opozycji, w którym nawoływano do masowych protestów w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego.
- Jestem podpisany jako osoba fizyczna Sławomir Broniarz bez żadnych tytułów – tłumaczył, zapewniając, że nie zamierza mieszać się do polityki jako szef ZNP. Gdy pod jego adresem padały jednak takie zarzuty - np. ze strony minister edukacji Anny Zalewskiej – odpowiadał, że nie wstydzi się współpracy z KOD-em.
Kadencje pełne plusów i minusów
Czy tak otwarte deklarowanie swoich sympatii politycznych może zaszkodzić środowisku nauczycielskiemu? - Raczej nie. Wiele lat walczyliśmy o to, żeby w demokracji otwarcie móc mówić o swoich poglądach, więc teraz nie należy za to krytykować - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską publicysta i historyk Jan Wróbel.
Zapytany o podsumowanie działalności Broniarza na stanowisku prezesa ZNP Wróbel wskazuje na plusy i minusy tego okresu. - Wśród pozytywów należy wymienić fakt, że dzięki Broniarzowi Związek od wielu lat utrzymuje się jako ważny podmiot życia społecznego. Jego głos jest słyszalny więc czapki z głów - mówi Wróbel.
Z drugiej strony podkreśla jednak, że przez tak wiele lat prezesowi nie udało się wypracować jednolitej strategii rozwoju edukacji w Polsce. - M.in. przez to każdy kolejny minister przychodzi i robi z nauczycielami co chce - podsumował wskazując, że obok strajków powinna się pojawić również jasna koncepcja dotycząca przyszłości oświaty.
Takiego protestu nie było od 10 lat
Chociaż do czasu wejścia w życia reformy przygotowanej przez rząd Jerzego Buzka Sławomir Broniarz manifestował przeciwko gimnazjom, dziś w większości polskich miast udało mu się zorganizować protesty w ich obronie. W związku z tym 31 marca pierwszy raz od 10 lat nauczyciele w kilkunastu tysiącach placówek nie prowadzą zajęć.
To pierwszy taki strajk od dekady - podczas poprzedniego w MEN rządził Roman Giertych. Ogólnopolski strajk nauczycieli rozpoczął się z pierwszym dzwonkiem - o 7.30. Potrwa do 15.30. Formalnym powodem strajku jest żądanie 10-procentowej podwyżki płac i gwarancja zatrudnienia przez najbliższe pięć lat. Faktycznym: reforma oświaty, którą zdaniem Broniarza rząd PiS wprowadza pośpiesznie i bez konsultacji.
- Zakładamy, że w proteście weźmie udział ok. 40-45 proc. szkół, czyli jest mniej więcej 8 tys. szkół i placówek. Pierwotnie braliśmy pod uwagę tylko gimnazja, ale teraz mamy informacje, że strajkują też nauczyciele przedszkoli, szkół podstawowych i liceów, którzy pierwotnie nie zakładali swojego udziału - informował w piątek Broniarz.
Potrzebujesz nowego sprzętu AGD, RTV lub laptopa? Zajrzyj na x kom kod rabatowy i sprawdź wszystkie dostępne okazje!
Treści redakcyjne są całkowicie niezależne. Rozwój serwisu zależy od naszych czytelników. Wspierasz nas kupując produkty naszych partnerów po kliknięciu w linki zamieszczone w tekście.