PolitykaBurza po liście otwartym opozycji. "Nie wiedzieliśmy, że podpisze go pułkownik Adam Mazguła"

Burza po liście otwartym opozycji. "Nie wiedzieliśmy, że podpisze go pułkownik Adam Mazguła"

Burza po liście otwartym opozycji. "Nie wiedzieliśmy, że podpisze go pułkownik Adam Mazguła"
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Warżawa
05.12.2016 11:53, aktualizacja: 05.12.2016 15:08

• 13 grudnia wyjdźmy na ulicę - zaapelowała w liście otwartym opozycja
• Pod apelem podpisali się m.in. Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk czy Mateusz Kijowski
• Wiele kontrowersji wzbudziło sygnowanie pisma przez płk. Adama Mazgułę
• To ja zaproponowałem podpisanie listu panu Mazgule - przyznaje WP Mateusz Kijowski
• Gdybym wiedział, że Mazguła podpisze się pod tym listem, to nie zdecydowałbym się na ten krok - przyznaje WP Sławomir Broniarz
• Człowiek, który wymyślił dopisanie tego pana do listu, jest naiwny politycznie lub niepokojąco infantylny - komentuje WP Władysław Frasyniuk
• Patrzyłem na treść listu, jego przesłanie, a nie na to, kto jest tam jeszcze podpisany. Nie wnikałem w to, kto się do niego dołączył - tłumaczy WP Lech Wałęsa

Zobacz również: List otwarty do Polaków ws. protestów 13 grudnia. "Nadeszła chwila, żeby wypowiedzieć posłuszeństwo tej władzy"

W weekend za pośrednictwem Twittera opozycja opublikowała list otwarty, w którym jej liderzy zachęcają do masowych protestów w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Odezwę opublikował jeden z jego sygnatariuszy - lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski. Podpisali go m.in:. były prezydent Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk, Ryszard Petru oraz Grzegorz Schetyna.

"13 grudnia wyjdźmy na ulicę wszystkich polskich miast i miasteczek i pokażmy że nie zgadzamy się na niszczenie Polski. Zaprotestujmy przeciwko aroganckiej wszechwładzy PiS. Ale też pokażmy, że potrafimy być razem. I nie damy się, jak pamiętnego 13 grudnia '81 roku ustawić przeciwko sobie, nie dopuścimy do żadnej konfrontacji"- czytamy w liście otwartym do obywateli, który został opublikowany na Twitterze. Wyjaśniają, że "nadszedł czas, by wypowiedzieć posłuszeństwo władzy".

Kontrowersje wokół płk. Adama Mazguły

Wiele kontrowersji wzbudziło pojawienie się wśród sygnatariuszy listu pułkownika Adama Mazguły, który w przeszłości był członkiem PZPR, a w czasie wprowadzenia stanu wojennego piastował stanowisko oficera. Jego obecność wśród legendarnych działaczy "Solidarności", takich jak Lech Wałęsa czy Władysław Frasyniuk jest szeroko komentowana.

Swojego zdziwienia tym faktem nie kryją również sygnatariusze, którzy przekonują, że nie wiedzieli o tym, iż płk. Mazguła również podpisze się pod listem.

- Nikt mnie o tym nie poinformował. Sądzę, że jest to coś, co nie powinno się zdarzyć i nie można traktować tego nawet w kategoriach rzeczy niefortunnych. Patrząc na wydarzenia ostatnich tygodni, treść listu, pod którym się podpisałem, jest jak najbardziej aktualna i uprawniona, jednak zaczyna być wykorzystywana w innych celach, niż te, co do których był formułowany - mówi w rozmowie z WP szef ZNP Sławomir Broniarz. - Sądzę, że osoba, która jest koordynatorem akcji powinna przywiązywać więcej wagi do kwestii tego, kto się pod tym listem podpisuje. Gdybym wiedział, że pułkownik Adam Mazguła podpisze się pod tym listem, to ja nie zdecydowałbym się na ten krok - zapewnia.

W podobnym tonie wypowiada się również inny z sygnatariusz, legendarny działacz "Solidarności" Władysław Frasyniuk. - Obecność pułkownika Mazguły wśród sygnatariuszy listu była dla mnie zaskoczeniem. O jego podpisie na tym dokumencie dowiedziałem się z radia - komentuje i dodaje: - Jest to niepokojące. Ludzie, którzy złożyli swoje podpisy, mają pewien określony dorobek. Nie wiem natomiast kogo w tym otoczeniu miałby reprezentować pułkownik Mazguła? Człowiek, który wymyślił dopisanie tego pana do listu jest naiwny politycznie lub niepokojąco infantylny.

Frasyniuk pytany o to, czy wiedząc o tym mimo wszystko podpisałby się pod listem odpowiada, że "tak". - Dlatego, że mamy obecnie do czynienia z realnym zagrożeniem fundamentów demokracji w Polsce - tłumaczy.

Od obecności w towarzystwie pułkownika Mazgały odcina się również Lech Wałęsa. - Ja do tego listu się dołączyłem. Patrzyłem na jego treść, na przesłanie, a nie na to, kto jest tam jeszcze podpisany. Nie wnikałem w to, kto się do niego dołączył - przekonuje były prezydent.

Mateusz Kijowski: to próba poróżnienia opozycji

Jak ustaliła Wirtualna Polska pomysłodawcą dołączenia płk. Adama Mazguły do listu opozycji był lider KOD, Mateusz Kijowski. - Pod listem mieli podpisać się ludzie z różnych środowisk. To ja zaproponowałem sygnowanie go panu Mazgule, ale później wspominałem o tym fakcie różnym osobom i nikt nie miał z tym problemu - przekonuje.

W opinii naszego rozmówcy całe zamieszanie związane z osobą pułkownika jest próbą poróżnienia sygnatariuszy listu. - Moim zdaniem Sławomir Broniarz poddał się trochę propagandzie TVPiS, które jakby nie było tam nazwiska Mazguły, to wyciągnęliby pewnie coś Broniarzowi lub innej osobie - przekonuje Mateusz Kijowski.

Lider KOD zaapelował również, by sygnatariusze nie poddawali się presji oraz by nie wierzyli w zmanipulowane materiały TVP. - Nic mi nie wiadomo, by pułkownik Mazguła w jakikolwiek sposób naruszył dobre obyczaje czy zasady prawa. Zmanipulowane materiały TVP są natomiast mało wiarygodne. On nie był oficerem stanu wojennego. Był oficerem podczas wprowadzenia stanu wojennego, jednak nie uczestniczył w żadnych działaniach z nim związanych. Przynajmniej tak twierdzi, a dla mnie jest on osobą wiarygodną. TVPiS po prostu się czepia, tak jak w przeszłości czepiali się również mojej osoby. Dlatego nie widzę powodu, dla którego taka osoba nie mogłaby podpisać się pod tym listem - wyjaśnia.

Do całego zamieszania za pośrednictwem Twittera odniósł się również pułkownik Adam Mazguła:

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1841)
Zobacz także