"Jak mnie zabiją to trudno, będzie przynajmniej ładny pogrzeb"
Generał Jaruzelski, pytany przez Wirtualną Polskę o to, czy w tym roku będzie zza okien śledził to, co będzie się działo przed jego domem, mówi: - Od kilkudziesięciu lat nie ruszam się tego dnia z miejsca, bo nie mam przed czym uciekać. Jak mnie zabiją to trudno, będzie przynajmniej ładny pogrzeb - ironizuje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Co roku, w nocy z 12 na 13 grudnia, na warszawskim Mokotowie gromadzą się przeciwnicy i zwolennicy byłego prezydenta. W ubiegłym roku - jak czytamy w książce generała - doszło do hucznej "próby generalnej" przed 30. rocznicą wprowadzenia stanu:
"Przed moim domem tłumy jak na koncercie Pani Dody"
"Jeszcze nigdy przed moimi oknami nie zgromadziły się takie tłumy – niemal jak na koncert Pani Dody. Uczestniczyli, dominowali ludzie młodzi, których w 1981 roku jeszcze na świecie nie było. Co jednak tym razem było charakterystyczne? Otóż po raz pierwszy zaszczyciły mnie „sąsiedzką” wizytą tak znane osoby, jak: Ludwik Dorn, Kornel Morawiecki, Tomasz Sakiewicz, Piotr Semka, Bronisław Wildstein. Wygłosili gromkie mowy, przy akompaniamencie bojowych okrzyków i na tle wojowniczych transparentów".
"Chociaż byłem bezpośrednim adresatem, oceniam to realistycznie. Mam świadomość, iż pośrednio było to również skierowane do prezydenta Bronisława Komorowskiego (a właściwie mojego udziału w posiedzeniu RBN), do lewicy, nazywanej nieraz „postkomuną”, do tzw. Salonu oraz do niektórych polityków, publicystów i w ogóle „gorszych patriotów” - czytamy w książce.