Staniszkis oskarża: Sikorski o tym milczy i kryje Niemcy
Minister Sikorski w swoim występie w Berlinie powtórzył pomysły federalizacji kursujące wśród polityków niemieckich od miesięcy. Sama już dawno o nich pisałam. I to konkretniej niż Sikorski, który być może nie wszystko zapamiętał, co mu wkładano do głowy - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski.
Choć Niemcy lubią ukrywać się za innymi, żeby złagodzić wagę zmian (i swoją w nich rolę), to w Sikorskim znaleźli niezbyt pojętnego wykonawcę. Ponadpaństwowe partie, z wyborami na europejskie listy i KE jako "rządem" wyłonionym przez większość w PE, mają właśnie służyć temu, od czego Sikorski się odżegnuje: ujednoliceniu podatków i standardów w sferze polityki społecznej.
Umiędzynarodowienie ryzyka (a spór dotyczy tego, czy ma to być przez euroobligacje, czy przez bezpośredni, administracyjny nakaz owego superrządu) wymaga w sferze euro takiej kontroli. Ale dla nas byłoby to niszczące, bo naszym głównym problemem jest słaba zdolność formowania kapitału i pozorny rozwój. Pozorny, bo zależny od funduszy europejskich i prywatnych transferów od osób pracujących zagranicą. Nie ma zaś wewnętrznych mechanizmów wzrostu i grozi nam dalszy wywóz kapitału.
Pomysły federalizacji, o czym Sikorski już nie mówi, to także dalsze odpaństwowienie. Czy to przez radykalną regionalizację (już dziś tak ma być rozliczony pakiet stabilizacyjny) czy "zeuropeizowanie" (wyłączenie spod kontroli państw) regionów ważnych z powodów polityki klimatyzacyjnej i energetycznej. A także nowy pakiet środowiskowy, który mógłby zablokować i energetykę atomową i łupki.
Racje ekonomiczne zderzają się tu ze racjami dotyczącymi różnorodności, wolności i szans na stosowanie rozwiązań odpowiadających konkretnym wyzwaniom rozwojowym każdego kraju. Utrzymywanie sfery euro, z poświęceniem obecnego, wciąż elastycznego, otwartego budowania indywidualnych kombinacji i norm, jest ważne dla Niemiec. Ukryci w sferze euro - rządzą UE. A narzucając własny typ procedur, rozciągają swój model kapitalizmu na innych, obniżając własne koszty transakcyjne.
Skala sfery euro pozwala Niemcom iść łeb w łeb z USA. Ale są też inne racje, w tym tożsamości narodowe związane z indywidualnym przeżywaniem swojego miejsca w historii. A to oznacza także dobieranie form do fazy rozwoju.
Tusk i Sikorski, przyjmując rolę listka figowego dla dominacji niemieckiej w Europie poprzez model federacyjny wydają się o tym zapominać. Postulat niepodległości i bronienia interesu narodowego (z państwem jako katalizatorem działań na rzecz tego interesu) jest nadal aktualny.
Zredukowanie Polski i innych krajów do roli państw związkowych (jak dzisiejsze landy w Niemczech) na pewno napotka opór i na Zachodzie Europy i w naszym regionie. Szkoda że polscy politycy z PO bezkrytycznie wpisują się w projekt, który oznacza dominację Niemiec w Europie.
Prof. Jadwiga Staniszkis dla Wirtualnej Polski