Stanisław Gawłowski: Zabrali mi święta, ale z bolszewikami będę bił się do końca. Również w wyborach
- Wie pan, jak wyglądały święta w mojej rodzinie przez ostatni rok? U mnie już nie ma atmosfery świątecznej. Ani w Wigilię, ani w Wielkanoc. Zabrali mi to. Nie ma radości. I teraz też nie będzie. Rok temu przyszli do mnie w kominiarkach - mówi WP poseł Stanisław Gawłowski, sekretarz generalny PO i były wiceminister środowiska.
Michał Wróblewski: Usłyszał pan kolejne zarzuty w związku z tzw. aferą melioracyjną.
Stanisław Gawłowski: Nie mające nic wspólnego z prawdą.
Prokurator Ewa Bialik wprost stwierdziła w "Wiadomościach”, że przyjął pan 300 tys. zł łapówki w zamian za przychylność w rozstrzyganiu przetargu. Miał pan przyjąć łapówkę od przedsiębiorcy, który uczestniczył w przetargach organizowanych przez Zachodniopomorski Urząd Melioracji Urządzeń Wodnych. No i pranie brudnych pieniędzy – 200 tys. zł. Może pan pójść za kratki na 12 lat.
A od kiedy pani prokurator Bialik jest sądem? Bo to, czy jest tak, jak mówi pani Bialik, stwierdzić może tylko i wyłącznie sąd. Tego typu wypowiedź jest dla niej wręcz dyskwalifikująca. Wpisuje się w cały aparat represji państwa PiS, który służy tylko i wyłącznie do walki politycznej z opozycją.
Dziś rocznica.
Wejścia panów w kominiarkach z CBA i prokuratury do mojego domu. Tuż przed Wigilią. Taki osobliwy "prezent” świąteczny, gdy zrobili ze mnie bandytę. Przed kolejnymi świętami to powtarzają.
W imię uczciwości.
Władza, która na ustach ma Boga i zasłania się Kościołem, religię ma w głębokim poważaniu.
Zarzuty pozostają.
Ale one nie są nowe. Są znane od miesięcy. I nie są zgodne z prawdą. Gdyby pani prokurator Bialik, którą pan cytował, znała akta sprawy, nigdy nie pozwoliłaby sobie na tak dyskwalifikujące wypowiedzi. Powiem jeszcze coś: te zarzuty stawiano mi w budynku – mało kto o tym wie – w którym zarzuty stawiano pobitemu przez bandytów, a teraz niszczonemu przez władzę, Wojciechowi Kwaśniakowi. To jest ta sama ekipa, w tym samym miejscu. Prokuratura w Szczecinie stała się tak samo dyspozycyjna, jak kiedyś mówiło się o prokuraturze katowickiej. One są całkowicie podporządkowane woli Zbigniewa Ziobry. Bo gdyby prokurator prowadzący zabrał głos w mojej sprawie, nigdy by sobie na tego typu stwierdzenia nie pozwolił. Z Prokuratury Krajowej odeszli ponadto prokuratorzy, którzy zajmowali się moją sprawą. Z jakichś powodów nie chcieli się już nią zajmować.
Przyznam panu jeszcze coś – 18 grudnia otrzymałem raport CBA z wyników kontroli moich oświadczeń majątkowych z ostatnich pięciu lat. Kontrolowali mnie wiele miesięcy. Sprawdzili wszystko. I co? W raporcie CBA napisało wprost: "nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości”. Żadnych. I że nie ma żadnych podstaw do tego, by stawiać mi jakiekolwiek zarzuty.
Dokumenty CBA w tej sprawie publikujemy poniżej
Pańskim majątkiem zajmowało się CBA we Wrocławiu.
Najbliżsi ludzie koordynatora ds. specsłużb Mariusza Kamińskiego. I nic nie znaleźli. To pokazuje wielką kompromitację prokuratury. Dlatego pani Bialik – wysuwając wobec mnie takie oskarżenia – powinna się spalić ze wstydu. I nigdy więcej nie wypowiadać się publicznie o sprawach, o których nie ma pojęcia. Wszyscy ci, którzy stoją za tą intrygą, poniosą za to odpowiedzialność. Jestem co do tego przekonany.
Pogrążyli pana byli koledzy. Bliscy panu ludzie.
To nie są bliscy mi ludzie. Zeznają przeciwko mnie osoby, które same mają zarzuty. Ludzie związani – jak się okazało – z PiS-em.
„Szczególnie trzy osoby przyczyniły się do upadku wizerunku i dzisiejszych zarzutów dla niezatapialnego bossa zachodniopomorskiego układu władzy PO. To Bogdan K., zwany przez Gawłowskiego "Bodzio” - przyjaciel i zdaniem prokuratury osoba, która skorumpowała Gawłowskiego oraz Tomasz P., który ujawnił, że polityk PO ostrzegał "Bodzia” przed podsłuchami służb” – czytam na portalu wPolityce.
To jest wszystko nieprawda. Jedyne, co jest prawdą, to to, że znam Bogdana, który jest moim przyjacielem od ponad 20 lat.
To skąd się wzięły te zarzuty?
Uruchomiono cały aparat państwa i wydano miliony złotych na to, żeby znaleźć na mnie jakieś haki.
Wspomniał pan nazwisko byłego wiceszefa KNF Wojciecha Kwaśniaka, którego władza odsądza dziś od czci i wiary, a który przed laty został prawie na śmierć pobity przez bandytów od SKOK Wołomin. Bo utrudniał im działanie.
Przesłuchiwano nas w tej sprawie w prokuraturze. Jego zatrzymano w Warszawie i przewieziono do tego samego budynku, w którym przesłuchiwano mnie. To nie jest przypadek, że w tym samym miejscu śledczy zajmują się mną, panem Kwaśniakiem, że robi to ta sama pisowska prokuratura.
Presja?
Nękanie. Choć to i tak za słabe określenie. Proszę pamiętać, że pan Kwaśniak i inni uczciwi urzędnicy zostali zatrzymani tylko po to, by przykryć pisowską aferę KNF. A nam próbują rozwalić Platformę Obywatelską na Pomorzu, nam się tu urządza takie jazdy, że sobie pan nie wyobraża. Wszystko pod okiem ministra Joachima Brudzińskiego, tutejszego barona PiS. Medialna nagonka, taśmy, na których jedyny nasz grzech, jaki słychać, to to, że przeklinamy.
Skąd pana zdaniem telewizja publiczna ma te taśmy i publikuje je w odcinkach, w zależności od potrzeby politycznej?
Mogę się tylko domyślać. Dlaczego prokuratura nie poprosi TVP, by udostępnili te taśmy śledczym? A taśmy – w moim przekonaniu – mają służby związane z PiS i to one je przekazują telewizji rządowej.
Bał się pan, że znów po pana przyjdą?
Oni mnie nie mogą zatrzymać.
Sejm wyraził zgodę na tymczasowy areszt dla pana.
Uchwała została podjęta wadliwie. Zwracał na to nawet uwagę Rzecznik Praw Obywatelskich.
I wierzył pan, że świąt nie spędzi pan w areszcie.
Wiedziałem o tym, byłem nadzwyczaj spokojny. Ale zawsze jestem przygotowany. Rok temu też byłem spakowany i przygotowany. Wiedziałem, że może spotkać mnie wszystko, co najgorsze.
Tydzień temu był opłatek sejmowy dla wszystkich parlamentarzystów. Gdyby minął pana Jarosław Kaczyński, podzieliłby się pan z nim?
To by nie było szczere. Nie z mojej strony, tylko z jego. Ale opowiem panu anegdotę z tego dnia. Rano był w Sejmie opłatek, w nocy były głosowania. W sobotę rano leciałem do Szczecina. Spotkałem na lotnisku posłów PiS. Jeden z nich podszedł do mnie i mówi: "słuchaj, mam strasznego kaca moralnego, zrobiłem rzecz, której się bardzo wstydzę”. "Ale czego ty ode mnie oczekujesz?” – zapytałem. Nie wiedziałem, czy mam go usprawiedliwić przed świętami, że mnie niszczył ze swoimi kolegami? A to był człowiek, którego bardzo szanowałem, ale w moich oczach stracił wszystko, bo okazał się tchórzem ślepo powielającym partyjny, kłamliwy przekaz. Nawet jeden z ważnych posłów PiS z jednej komisji, wiceprzewodniczący, powiedział do innych polityków swojej partii: "co my, k…a, robimy?!”. Oni mają świadomość, że przekroczyli granicę. Że to już nie tylko walka, gra polityczna. To jest niszczenie życia. Nie tylko mojego, ale i mojej rodziny. Ja mam po trzech miesiącach siedzenia w areszcie traumę na całe życie.
Święta spędzi pan z rodziną.
Wie pan, jak wyglądały święta w mojej rodzinie przez ostatni rok? U mnie już nie ma atmosfery świątecznej. Ani w Wigilię, ani w Wielkanoc. Nie ma radości. I teraz też nie będzie. Powiem panu jeszcze więcej: mam zakaz spotykania się z teściami mojego syna. Syn z żoną mają własne dzieci, jakiś czas temu urodziły się bliźniaki, niedawno były chrzciny. I wie pan, że ja z moją żoną nie mogliśmy iść na te chrzciny? Bo mamy zakaz kontaktu z rodzicami synowej. Tak urządza nam życie prokuratura.
Święta to czas wybaczania.
Ja nie mogę myśleć w kategoriach osobistej zemsty. Nigdy. Nie mogę czuć nienawiści, bo wtedy – jak to mówi mój kolega – "karmię złego wilka”. Mama mi mówiła, żebym wyrzekł się takiego myślenia. Że muszę nauczyć się wybaczać, bo jeśli nie, to sam siebie będę niszczył. Nie mogę żyć tylko po to, żeby na kimś się odegrać. Ja tylko bym chciał, żeby każdy, kto łamie prawo, poniósł za to odpowiedzialność prawną. Ale nie chcę myśleć już o Kaczyńskim i Ziobrze.
Znajomi się od pana odwrócili?
Jest taka grupa, która się boi. Boi się zadzwonić, rozmawiać. Choć nikomu się też nie narzucam. Ale większość ludzi stoi przy mnie.
Boi się pan reakcji na ulicach?
Nie. Boję się hejtu w mediach społecznościowych. Jest przeraźliwy. Niedawno pani Małgorzata Jacyna-Witt, przyjaciółka ministra Brudzińskiego, szefowa klubu radnych PiS w sejmiku zachodniopomorskim, napisała, że skoro Gawłowski i Kwaśniak „biegają po mediach i się tłumaczą”, to dziennikarze równie dobrze powinni zapraszać morderców i gwałcicieli. Powiedzieć, że to przykre, to nic nie powiedzieć.
Jak pan widzi swoją przyszłość w polityce?
Chcę walczyć.
Wystartuje pan w wyborach parlamentarnych w 2019 r.?
Chcę sprawdzić się także w walce wyborczej. Mnie takie sytuacje nakręcają. Chcę się bić z ludźmi, którzy zachowują się dziś gorzej, niż bolszewicy. I sprawdzić się w wyborach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl