Sprawdzają kilkaset osób. Wielkie śledztwo w sanepidzie ws. Jacka Kurskiego
W sanepidzie trwa szukanie osoby odpowiedzialnej za sprawdzenie w bazie EWP informacji na temat Jacka Kurskiego. Prezes TVP został zwolniony z izolacji, choć miał dodatni wynik testu PCR. Jak podaje "Gazeta Wyborcza" 800 pracowników ma złożyć wyjaśnienia.
24 grudnia Onet opisał przedwczesne zwolnienie z izolacji Jacka Kurskiego. Prezes TVP został zwolniony z izolacji już dzień po uzyskaniu dodatniego wyniku testu PCR. Dzięki temu mógł wyjechać za granicę na finał dziecięcej Eurowizji w Paryżu. O status ozdrowieńca dla prezesa TVP do sanepidu zwrócił się lekarz z Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA.
Kurski szybko został ozdrowieńcem
Szef telewizji publicznej zawiadomił prokuraturę ws. ujawnienia tych informacji oraz pozwał autora tekstu. Zarzuca naruszenie prywatności. W poszukiwanie sprawcy wycieku informacji zaangażował się Jarosław Kieszek, który jako szef Centrum e-Zdrowia 20 stycznia rozesłał do stacji sanepidu w całym kraju pismo z żądaniem wyjaśnień.
Napisał, że według analizy przetworzono dwa profile z bazy EWP. Tylko jeden z nich miał PESEL, oba należały do Jacka Kurskiego.
Kieszek zapowiedział, że szefowie jednostek sanepidu mają dostać listę swoich pracowników, którzy w EWP wchodzili na profil Jacka Kurskiego.
Zobacz także: Gen. Skrzypczak o gotowości Ukraińców do obrony. "Putin o tym wie"
Jak podaje "Wyborcza", 8 lutego sanepidy dostały maila od inspektora ochrony danych z CeZ. Mowa tam wprost o liście osób, które między 24 grudnia (już po pierwszej publikacji ws. szybkiego ozdrowienia Kurskiego) a 5 stycznia przetwarzały w systemie EWP dane Jacka Kurskiego. Na odpowiedź inspektorzy z sanepidów mają 2 tygodnie.
Sprawdzają kilkaset osób
Z nieoficjalnych ustaleń "Wyborczej" wynika, że na liście jest łącznie ok. 800 pracowników sanepidu. Jest na niej precyzyjna informacja kto, kiedy i jak długo przeglądał profil Jacka Kurskiego.
Szefowa jednej z powiatowych stacji sanepidu mówi w rozmowie z "GW", że nie ma mowy o złamaniu prawa. Podkreśla, że nie ma rejonizacji danych i że osoby wchodzące na ten profil miały do tego uprawnienia. Tłumaczy to ciekawością, spotęgowaną informacją o przedwczesnym zwolnieniu z izolacji.
- My musieliśmy bezwzględnie trzymać na izolacji i kwarantannie ludzi, nawet jeśli ktoś miał jakiś dramat w rodzinie albo chciał uczestniczyć w pogrzebie najbliższej mu osoby. Skoro przeczytali, że można jednak być z izolacji zwolnionym, to chcieli wiedzieć, jakim cudem - powiedziała w rozmowie z dziennikiem.
Upomnienia w sanepidzie
Pracownicy sanepidu czują się zastraszani. Obawiają się prokuratury oraz ewentualnych kar. Jeden z pracowników gdańskiego sanepidu - w którym kilkanaście osób dostało pisemne upomnienie za sprawdzanie profilu prezesa TVP - również twierdzi, że on i jego współpracownicy nie naruszyli prawa. W pozostałych stacjach upomnienia były ustne. Tłumaczyć się muszą wszyscy.
- Mamy dyrektora z nadania PiS. Chciał się chyba wykazać, bo strasznie grzmiał na wszystkich i mówił, że winnych pozwalnia. Początkowo ludzie byli wystraszeni, ale teraz już tak bardzo nie są - powiedział "GW" pracownik inspekcji.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"