Sprawa Tomasza Komendy. Ktoś nielegalnie skopiował nagrania zeznań świadków
W sieci pojawiły się materiały z akt sprawy zbrodni miłoszyckiej, za którą pierwotnie skazany został niewinny Tomasz Komenda. Nieznana osoba skopiowała nagrania z przesłuchań świadków, do których doszło w Prokuraturze Krajowej.
Sprawa zbrodni miłoszyckiej nie została jeszcze rozwiązana. Przed Sądem Apelacyjnym nadal toczy się proces Ireneusza M. i Norberta Basiury (zgodził się na podanie wizerunku), którzy oskarżeni są o morderstwo i gwałt 15-letniej Małgosi w noc sylwestrową 1996/1997. Wcześniej za przestępstwo, którego nie popełnił 18 lat w więzieniu spędził Tomasz Komenda.
Sprawa Tomasza Komendy. Ktoś nielegalnie skopiował nagrania zeznań świadków
Sprawa budzi ogromne emocje nie tylko ze względu na fakt, że Tomasz Komenda spędził sporą część swojego życia w więzieniu, choć nie popełnił zbrodni. Ostatnie tygodnie przyniosły bowiem m.in. informacje o telefonie, jaki znaleziono w celi Ireneusza M. Dzięki niemu oskarżony mógł kontaktować się ze światem zewnętrznym i miał dostęp do dokumentów z akt sprawy.
Co więcej, jak informowała niedawno "Gazeta Wyborcza", w aktach sprawy znajduje się rozdarty woreczek, w którym przechowywane się włosy łonowe 15-letniej Małgosi. W związku z tym pojawiły się pytania, czy ktoś mógł podmienić dowody.
Donald Tusk spotkał się z lekarzami ws. pandemii. Karauda o najważniejszych punktach
Teraz "Wyborcza" informuje o kolejnym kontrowersyjnym zdarzeniu. W sieci pojawiły się nagrania rozmów świadków. To fragmenty przesłuchań, do których doszło we wrocławskim oddziale Prokuratury Krajowej.
Gazeta podała, że w sieci można znaleźć m.in. zeznanie Wiesława B. "Cygana", który przez lata działał we wrocławskim półświatu, a następnie współpracował z policją i prokuraturą. W tym gronie był prokurator Stanisław O. To on podpisał nakaz zatrzymania Tomasza Komendy, postawił mu zarzuty i wnioskował o areszt.
B. podczas jednej z rozmów z O. usłyszał, że Tomasz Komenda jest niewinny. Opowiadał o tym we wrocławskiej prokuraturze. Teraz można to zobaczyć w internecie. W rozmowie z "Wyborczą" B. zapewnia, że "ujawnił, co wie" i "chciał pomóc niewinnie więzionemu człowiekowi".
- Publikując nagranie mojego przesłuchania, ktoś mnie chce zastraszyć i zdyskredytować. Staje po stronie sprawców, nie ofiar - mówi B.
Opublikowanie zeznań B. w sieci sprawiło, że mężczyzna ma problemy. W mediach społecznościowych nazywany jest "konfidentem", nie brakuje też gróźb pod jego adresem.
Na Facebooku działa grupa, w której poruszany jest temat zbrodni miłoszyckiej. Tam znalazły się zdjęcia - stop-klatki z przesłuchań innych świadków. Wiele wskazuje na to, że one też zostaną upublicznione.
Jak doszło do wycieku nagrań? Sprawę bada policja i prokuratura.
źródło: Gazeta Wyborcza