ŚwiatSpędził w Czarnobylu 45 dni. "Rosjanie rozkradli wszystko"

Spędził w Czarnobylu 45 dni. "Rosjanie rozkradli wszystko"

23 lutego wieczorem Ołeksandr Czerepanow ze Sławutycz jak zwykle ucałował żonę i czwórkę dzieci i pojechał do pracy do elektrowni atomowej w Czarnobylu. Niestety, jego 12-godzinna zmiana wydłużyła się do 45 dni. 24 lutego wybuchła wojna. Na teren elektrowni wkroczyli Rosjanie.

Spędził w Czarnobylu 45 dni. "Rosjanie rozkradli wszystko"
Spędził w Czarnobylu 45 dni. "Rosjanie rozkradli wszystko"
Źródło zdjęć: © PAP | SERGEY DOLZHENKO
Violetta Baran

27.04.2022 17:04

Ołeksandr Czerepanow jest pracownikiem elektrowni atomowej w Czarnobylu. Jednym z tych, którzy od lat dbają o bezpieczeństwo tego, co z niej pozostało. Nie przestał tego robić nawet wtedy, gdy na teren Czarnobyla wkroczyli rosyjscy żołnierze - "orkowie", jak nazywają ich teraz Ukraińcy.

Na dyżur przyjechał jak zawsze pociągiem - razem z kolegami. Tory częściowo przebiegają przez teren Białorusi. Gdy o poranku na terenie elektrowni pojawiło się rosyjskie wojsko wiedział, że tego dnia do domu nie wróci.

Szefostwo natychmiast ogłosiło stan alarmowy na terenie elektrowni, wszystkie urządzenia zostały przełączone w tryb awaryjny. Kierownik zmiany kazał pracownikom zejść do schronu.

- Później powiedziano nam, że wpuszczono orków na teren stacji, by uniknąć ofiar. Kierownik kazał nam wrócić do pracy i robić to, co zwykle. I tak zaczęła się nasza niewola - opowiada serwisowi Ukraińska Prawda Czerepanow.

"Spaliśmy na krzesłach, po 4-5 godzin na dobę"

Mężczyzna spędził w elektrowni 45 dni. Z jego relacji wynika, że większość czasu pracownicy spędzali w pomieszczeniach roboczych. Spali na krzesłach - po 4-5 godzin na dobę. Dwa razy dziennie zabierano ich na stołówkę.

- Żywności nam nie brakowało, na stacji są spore zapasy. Rosjanie chcieli jednak pokazać światu, że to oni nas karmią, że korzystamy z ich pomocy humanitarnej - relacjonuje Czerepanow.

Pracownicy elektrowni nie chcieli brać udziału w takim przedstawieniu. Wtedy Rosjanie przebrali się w znalezione na terenie stacji kombinezony pracowników konsorcjum Novarka, powołanego na czas budowy Arki - kopuły zakrywającej reaktor nr 4 i stary betonowy sarkofag (przestało działać w 2020 roku). - I tak ubrani nakręcili film, na którym udają nas, biorących żywność od rosyjskich żołnierzy - opowiada Czerepanow.

"Nie byli świadomi niebezpieczeństwa"

Pracownik elektrowni w rozmowie z serwisem Ukraińska Prawda opowiada, że do niewoli wraz z ukraińskimi strażnikami trafiło także czterech stalkerów, którzy dzień wcześniej pojawili się w strefie wykluczenia. - Widziałem ich później, jak pomagali w kuchni - opowiada.

Według relacji mężczyzny najpierw na stację wkroczyły rosyjskie siły specjalne. Później - jednostki chroniące obiekty specjalnego znaczenia. Na koniec pojawili się zwykli żołnierze. Można ich było rozpoznać po sposobie zachowania: pierwsi zachowywali się jak profesjonaliści, drudzy próbowali zorganizować ochronę, żądali przepustek i tak dalej. - Ci trzeci zachowywali się jak zwykli szabrownicy i brudne szumowiny - ocenił Czerepanow.

Jego zdaniem wysłani do Czarnobyla żołnierze nie byli świadomi niebezpieczeństw, jakie czyhają na nich w tym miejscu. Nie rozumieli konsekwencji, jakie mogą wyniknąć z przebywania w strefie wykluczenia. - Na początku nie mieli nawet dozymetrów, dostali je dopiero po dwóch tygodniach - opowiada.

Mężczyzna relacjonuje, że rosyjscy żołnierze wpadli na pomysł, by w budynku elektrowni ustawić swoje kuchnie polowe - opalane drewnem. Na szczęście, udało się ich przekonać, żeby tego nie robili, że w budynku są pomieszczenia kuchenne, wyposażone w odpowiedni sprzęt do gotowania.

"Ukradli nawet pamiątki ze sklepiku, naklejki i puszki z powietrzem z Czerwonego Lasu"

Jak zachowywali się rosyjscy żołnierze? - Jak bydło. Upijali się, wykrzykiwali, śmiecili wszędzie, kradli - relacjonuje Czerepanow. - Okradli nawet sklepik z pamiątkami, zabrali naklejki, czapki z logo, nawet puszki z powietrzem z Czerwonego Lasu. Coś zobaczyli, nawet nie wiedzieli, do czego to służy, ale wyłamali i zabrali. Kradli wszystko i wszędzie. Na skradzione z elektrowni samochody, tuż przed odjazdem pakowali stare grzejniki, rowery, a nawet wędki skradzione z sąsiednich wsi - opowiada.

20 marca udało się wymienić część załogi w elektrowni. Czerepanow postanowił jednak zostać. Obawiał się, że droga do domu może być bardziej niebezpieczna, niż pozostanie w Czarnobylu.

Wrócił do rodziny dopiero tydzień po tym, jak Rosjanie opuścili elektrownię. Trwająca zazwyczaj ok. 40 minut podróż do domu, zajęła mu kilka godzin. Zamiast wracać pociągiem, jechał autem, po nieutwardzonych lokalnych dróżkach.

Wtedy dopiero zobaczył, co stało się poza murami elektrowni. Spalone samochody, zrujnowane domy, drogi, przeciwczołgowe "jeże" na ulicach.

Pytany, czy jest gotowy wrócić do elektrowni odparł: "tak, bez względu na to, jak długi może być kolejny dyżur".

Źródło: pravda.co.ua

Wybrane dla Ciebie