”Solidarność grupy V4, niewdzięczność Izraela. Politycy Zjednoczonej Prawicy komentują kryzys dyplomatyczny”
Nie milkną komentarze polskich i izraelskich polityków po odwołaniu Szczytu Grupy Wyszehradzkiej, który miał się odbyć w Jerozolimie. Według polityków Zjednoczonej Prawicy, ”to przejaw solidarności grupy”, natomiast same relacje dyplomatyczne z Izraelem powinny być na jakiś czas zawieszone.
Napięcie dyplomatyczne na linii Polska-Izrael zaczyna przypominać to, które towarzyszyło nam niemal równo rok temu przy okazji kryzysu wokół nowelizacji ustawy o IPN. Emocje wywołane kontrowersyjnymi, a w przypadku słów izraelskiego szefa MSZ o ”antysemityzmie Polaków wyssanym z mlekiem matki” rasistowskimi wypowiedziami, zaowocowały odwołaniem przygotowywanego od miesięcy szczytu w formacie V4 w Jerozolimie.
"Kampania wyborcza w Izraelu nie sprzyja współpracy"
”Dziś rano przekazałem premierom Węgier, Czech i Słowacji nasze stanowisko ws. szczytu Grupy Wyszehradzkiej. Ważna decyzja o przesunięciu spotkania z Izraelem pokazuje, że V4 jest jednością i nie ma wśród nas zgody na bezpodstawne, rasistowskie ataki na żadnego z partnerów” - poinformował na Twitterze premier Mateusz Morawiecki. Przywódcy Czech, Węgier i Słowacji spotkają się jednak bilateralnie z premierem Benjaminem Netanjahu. Czy to sukces polskiej dyplomacji, a może minimalizowanie strat, postanowiliśmy zapytać polityków obozu rządzącego.
Jak w rozmowie z Wirtualną Polską zaznaczył wicepremier i szef koalicyjnej partii Porozumienie, Jarosław Gowin, decyzję o odwołaniu przyjazdy polskiej delegacji na spotkanie Grupy Wyszehradzkiej, uważa za ”bezsprzecznie słuszną”. - Mówię to jako zdeklarowany zwolennik zacieśniania współpracy między Polską i Izraelem. Widać jednak wyraźnie, że klimat kampanii wyborczej, jaka toczy się w Izraelu, nie sprzyja tej współpracy. Trzeba zatem dać czas naszym izraelskim partnerom, by ochłonęli. Za kilka miesięcy wrócimy do dialogu - stwierdził Gowin.
Solidarność V4? "Dyplomatyczna pragmatyka"
Politycy, z którymi rozmawialiśmy podkreślają za rzecznik Klubu Parlamentarnego PiS Beatą Mazurek, że samo poinformowanie przez czeskiego premiera Andreja Babiša o odwołaniu spotkania w formie V4, stanowi wyraz solidarności naszych sąsiadów. - Odwołanie szczytu V4 w Jerozolimie to rzecz niedobra, ale również pytanie do strony izraelskiej, dlaczego zdecydowała się na wypowiedzi i działania, które musiały spowodować spokojną, ale stanowczą reakcję polskiego rządu? - zastanawiał się w rozmowie z WP były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki. Jego zdaniem, zawiniły zaniedbania poprzednich ekip rządzących, które jak w przypadku ”rządu PO-PSL, nie interweniowały, gdy prezydent Barack Obama używał kłamliwego zwrotu o ’polskich obozach śmierci’, przyzwyczajając inne państwa, że Polacy zawsze nadstawią drugi policzek”.
Zapytany o to, czy pomimo braku szczytu Polska może być zadowolona z toczonych w Izraelu rozmów między rządami, Ryszard Czarnecki stwierdził, że rozumie motywacje państw Wyszehradu, które kierują się dyplomatyczną pragmatyką. - Zwracam jednak uwagę, że ta sytuacja jest z punktu widzenia Izraela niekorzystna i nieracjonalna. Izrael, niestety dla siebie, choć ma olbrzymie poparcie w USA, jest ono coraz mniejsze w Europie. Coraz więcej państw uznaje również istnienie Autonomii Palestyńskiej. Do tej pory w państwach V4 mieliśmy większą wrażliwość dla historii i punktu widzenia Izraela, mam wrażenie, że nie było to z drugiej strony doceniane - skomentował europoseł.
"Nie wszystkie interesy V4 są zbieżne"
Podobnie sytuację ocenił poseł Prawa i Sprawiedliwości Arkadiusz Mularczyk. - Łączy nas wiele wspólnych interesów z państwami Grupy V4, ale rzeczą oczywistą jest, że nie wszystkie są zbieżne. Trudno byłoby dzisiaj od nich wymuszać brak przyjazdu do Jerozolimy, skoro niedopuszczalne sformułowania ze strony szefa izraelskiego MSZ padały jednak po adresem Polski, a nie Czech, Węgier czy Słowacji. Nasza reakcja była konieczna, a zdecydowana postawa wynika z faktu, że mimo naszej dobrej woli, jesteśmy niesprawiedliwie i bezpardonowo atakowani - stwierdził w rozmowie z nami Mularczyk.
Co charakterystyczne, analogicznie do Czarneckiego, zaznaczył on, że winna kryzysu nie jest obecna władza, ale poprzednia. - Obecny kryzys nie jest konsekwencją naszych rządów, ale konsekwencją wieloletnich zaniedbań, które obecnie widzimy, ale opinia publiczna nie zdawała sobie sprawy z reperkusji w Izraelu i USA, gdzie żydowskie lobby jest bardzo mocne. - skomentował Mularczyk.
Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, obecne napięcie polityczne spowodowane postawą rządu Benjamina Netanjahu, komentowane jest również w samym Izraelu, a polski ambasador w Tel Awiwie - Marek Magierowski - oraz cała ambasada, otrzymuje liczne wyrazy wsparcia ze strony Ocalałych z Holokaustu oraz licznych Izraelczyków.
Marcin Makowski dla WP Opinie