"Jarosław też chciał lecieć"
Była godzina 8.35. "Weszliśmy, zobaczyłam memoriał. Dla mnie było to ogromne przeżycie, te doły, te tabliczki i ogromne sosny" - opowiada Jolanta Szczypińska. "Nie chciałam stracić z oczu posła Macierewicza, więc szłam tuż za nim. Rozmawiał przez telefon. Gdy na mnie spojrzał, był bardzo blady. Pomyślałam, że to może z niewyspania, zmęczenia. Podeszłam do niego. - Pani poseł, stało się coś strasznego, katastrofa, samolot. - Awaria? - pytam.(...) - Nie, mówi, katastrofa.
"Zadzwonił do mnie znajomy i powiedział: - Wszyscy zginęli. - Ale kto? - pytam. - Nie wiem, mówią, że Jarosław też".
"Jarosław też chciał lecieć. Ale ze świętej pamięci Lechem Kaczyńskim mieli taka zasadę, że nigdy nie lecą razem. Leszek go bardzo namawiał, ale w ostatniej chwili dowiedział się, że stan zdrowia mamy się pogorszył, zdecydował więc, że zostanie" - relacjonuje dalej.
O mgle dowiedziała się z SMS-ów." Jaka mgła? Byliśmy niedaleko, piękna pogoda, żadnej mgły.(...) Funkcjonariusze rosyjscy chodzili od jednego do drugiego dziennikarza i mówili, że samolot się rozbił, bo była mgła, a pan prezydent kazał lądować.(...) Nam się to w głowie nie mieściło".
Na pytanie Torańskiej, czy rozmawiała z Jarosławem Kaczyńskim, Szczypińska odpowiada: "To już nie jest ta sama rozmowa. On już nie jest taki, jaki był. Ja też nie jestem taka sama, jaka byłam".