"To nie był widok, jakiego sie spodziewałam"
"Odruchowo otworzyłam jedną chłodnię, Były półki na wyciągach. Pociągnęłam za jedną półkę, drugą, trzecią. Zamknęłam. To nie był widok, jakiego się spodziewałam. Pomyślałam, że źle trafiłam. Otworzyłam drugą chłodnię, było gorzej, w trzeciej, czwartej, piątej... coraz gorzej. Wróciłam na górę i oświadczyłam, że jeśli rosyjscy lekarze przystępują do pracy, to moi także są do dyspozycji i mogą z nimi zaczynać" - opowiada Ewa Kopacz.
Polscy lekarze zostali w Biurze Ekspertyz, a minister zdrowia wspólnie z psychologami i ministrem Arabskim pojechali do hotelu przywitać rodziny. "Wiedziałam, że moim obowiązkiem jest choć odrobinę przygotować je na to, co zobaczą.(...) Spotkaliśmy się w sali konferencyjnej. Nie mogłam przed nimi ukrywać, że to, z czym jutro się zetkną, będzie dla nich bardzo trudne do przeżycia.(...) Starałam się im przekazać, że widok, jaki zobaczą, nie będzie tym widokiem, jakiego się spodziewają. Że w wielu przypadkach to nie będzie cała postać".
Następnie opisuje, jak to wyglądało: "Rodzina czekała w holu, windą przewożono ciało w worku foliowym do sali okazań, układano na stole, bo na początku nie było jeszcze trumien, przykrywano je białym lub zielonym prześcieradłem i wtedy proszono rodzinę. Okazanie odbywało się częściami, w obecności rosyjskiego śledczego i prokuratora oraz naszego ratownika z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i psychologa".
"Jeśli rodzina powiedziała, że na prawej ręce jej bliskiego znajdowało się znamię czy blizna, to najpierw pokazywano tę rękę. Jeśli nad wargą - mówiła - był pieprzyk, pokazywano ten fragment twarzy. Byłam przy kilkunastu identyfikacjach i widziałam, z jaką delikatnością i starannością obchodzono się z rodzinami. By nie przeżyły szoku" - dodaje.