Sean Bell - 50 strzałów
Sean Bell zginął w 2006 roku w Queens, jednej z dzielnic Nowego Jorku. W zabójstwo było zamieszanych pięciu policjantów, trzech zostało oskarżonych, ale wszyscy zostali uniewinnieni.
Funkcjonariusze oddali w sumie 50 strzałów w kierunku trzech mężczyzn. Dwóch zostało ciężko rannych, ale najmniej szczęścia miał Sean Bell, który zginął od ran postrzałowych klatki piersiowej i szyi.
W dniu śmierci bawił się w klubie ze striptizem, gdzie świętował wieczór kawalerski. Jeden z kolegów Bella pokłócił się z innym klientem klubu, któremu miał słownie pogrozić użyciem broni. Na miejscu byli też policjanci, którzy pod przykrywką prowadzili śledztwo w sprawie właściciela klubu. Jeden z nich usłyszał słowa kompana Bella i wyszedł za nim z klubu, przed którym rozegrała się tragiczna scena.
Trójka czarnoskórych mężczyzn wsiadła do samochodu i według policyjnej wersji, jeden z oficerów sięgnął po broń i wylegitymował się przy ich aucie (co kwestionowały ofiary). Oficer nakazał wszystkim opuszczenie samochodu, ale mężczyźnie nie usłuchali i ruszyli, potrącając funkcjonariusza i nieoznakowany policyjny minivan. Policjant wezwał wsparcie i w ciągu kilku sekund grupa oficerów oddała 50 strzałów w kierunku samochodu. Oficjalnym powodem było rzekome sięgnięcie po broń przez czwartego z pasażerów.
Do dziś nie wiadomo czy czwarty pasażer z bronią, który rzekomo uciekł z nią z miejsca zdarzenia, istniał w rzeczywistości czy był wytworem wyobraźni policjanta, który stworzył go na potrzeby oczyszczenia siebie i innych oficerów.
Sprawa Bella, którą porównywano do zabicia Diallo, wywołała falę protestów w całych Stanach Zjednoczonych.
Na zdjęciu: demonstracja po ogłoszeniu uniewinniającego wyroku.