Śmiertelne interwencje policji w USA
Michael Brown z Ferguson nie był pierwszy
Nie tylko Michael Brown. Tragiczne w skutkach interwencje policji w USA
Śmierć 18-letniego Michaela Browna, zabitego podczas policyjnej interwencji, to nie jedyna tego typu sprawa, która wzbudziła falę kontrowersji w Stanach Zjednoczonych.
Brutalne interwencje policji, tragiczne pomyłki, sprzeczne relacje świadków, oskarżenia o rasizm, masowe protesty czy wreszcie zwykłe akty wandalizmu - wieloetniczne społeczeństwo USA musiało zmierzyć się efektami śmiertelnych w skutkach interwencji funkcjonariuszy już w przeszłości.
Od czasu zamachów z 11 września 2011 roku z rąk policjantów zginęło ponad pięć tysięcy Amerykanów, to więcej niż żołnierzy USA podczas wojny w Iraku. Wyjątkowa łatwość sięgania po broń przez policjantów to tylko jedna strona medalu. Drugą jest niebezpieczeństwo, z jakim spotykają się na służbie.
W Australii czy Wielkiej Brytanii funkcjonariusze na służbie zostali ostatni raz zastrzeleni w 2012 roku. Tymczasem w USA tylko w tym roku zginęło już 45 policjantów.
Na zdjęciu: zamieszki po ogłoszeniu uniewinnienia w sprawie Michaela Browna.
(sol / WP.PL)
Tamir Rice - dwa strzały
Sprawa zastrzelenia 12-letniego Tamira Rice'a z Cleveland w stanie Ohio to najświeższy przypadek brutalnego działania amerykańskich policjantów. W ostatnią sobotę nastolatek został zabity przez funkcjonariuszy na placu zabaw.
"Tu jest koleś z pistoletem, to chyba atrapa, ale mierzy nim we wszystkich wokół. Teraz siedzi na huśtawce, ale wyciąga go zza pasa i celuje w ludzi" - usłyszała policyjna dyspozytorka.
Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce, potraktowali chłopca jak niebezpiecznego kryminalistę. Ich zdaniem, 12-latek nie zastosował się do poleceń i zamiast unieść ręce do góry, sięgnął do pasa, gdzie miał schowaną atrapę pistoletu. Dwie policyjne kule dosięgnęły Tamira, z czego jedna, śmiertelna, trafiła go w klatkę piersiową.
Z całą pewnością sprawa zastrzelonego chłopca w nadchodzących miesiącach trafi na czołówki amerykańskich gazet.
Oscar Grant III - jeden strzał
Oscar Grant III został zastrzelony 1 stycznia 2009 roku przez funkcjonariuszy policyjnej formacji odpowiedzialnej za pilnowanie porządku w pociągach miejskich jeżdżących w rejonie zatoki San Francisco.
Mężczyzna wracał z grupą przyjaciół z sylwestrowej imprezy, a w tym samym czasie policjanci otrzymali zgłoszenie o bójce kilkunastu osób w pociągu. Funkcjonariusze wyprowadzili Granta i jego przyjaciół na peron, a całe zajście zostało sfilmowane przez wielu świadków, którzy uchwycili tragedię na telefonach komórkowych. Nagrania przedostały się później do mediów i serwisów społecznościowych.
Grant zginął, bo policjant, który próbował go zaaresztować prawdopodobnie pomylił paralizator z bronią palną. Według świadków, po oddaniu śmiertelnego strzału w plecy do leżącej twarzą do ziemi ofiary, oficer Johannes Mehserle zszokowany złapał się za głowę.
Roy Bedard, amerykański ekspert ds. użycia siły przez policję, nie miał wątpliwości. - Przykro mi o tym mówić, ale w mojej ocenie to wygląda na egzekucję. To naprawdę prezentuje się źle dla oficera - oceniał. Policjant, który oddał feralny strzał, został skazany na dwa lata więzienia za nieumyślne spowodowanie śmierci. Tragedia na peronie doprowadziła do pokojowych społecznych protestów, ale również do agresywnych zamieszek.
Na zdjęciu: naszyjnik z podobizną Granta na szyi jednego z demonstrantów.
Ezell Ford - trzy strzały
W sierpniu tego roku ofiarą policyjnych kul padł chory psychicznie nieuzbrojony 25-latek z Los Angeles. Zginął dwa dni po zastrzeleniu przez policję Michael Browna.
Według oświadczenia policji, para oficerów próbowała zatrzymać mężczyznę, ale ten nie słuchał, "szedł dalej, wykonywał podejrzane ruchy, łącznie z próbą schowania dłoni". Po chwili 25-latek odwrócił się i podczas próby zatrzymania złapał za koszulę jednego z funkcjonariuszy. Ci obalili go na ziemię i leżącego zastrzelili po rzekomej próbie wyrwania broni.
Z kolei świadkowie, którzy widzieli część zdarzenia twierdzą, że nie doszło do żadnej zażartej walki. Sąsiedzi krzyczeli też w stronę policjantów, że Ezell ma problemy psychiczne - stwierdzono u niego depresję, schizofrenię i zaburzenia afektywne dwubiegunowe. - Sprowadzili go na ziemię i strzelili w plecy, wiedząc, że jest umysłowo chory. Każdy oficer w tym rejonie wiedział, że ten dzieciak miał problemy z psychiką - tłumaczył później jeden z kuzynów ofiary.
Na zdjęciu: pogrzeb Forda.
Amadou Diallo - 41 strzałów
Zastrzelenie 23-letniego Amadou Diallo, emigranta z Gwinei, który sprzedawał na ulicy rękawiczki, skarpetki i kasety wideo, wstrząsnęło całymi Stanami Zjednoczonymi. Mężczyzna, który nigdy wcześniej nie był karany, został zabity przez czterech nieumundurowanych policjantów w Nowym Jorku w 1999 roku. Funkcjonariusze oddali do nieuzbrojonego Diallo w sumie 41 strzałów z czego 19 było celnych.
23-latek odpowiadał rysopisowi poszukiwanego seryjnego gwałciciela, dodatkowo policjanci uznali, że przedmiot, który mężczyzna trzymał w ręce, to broń palna (w rzeczywistości był to portfel). To wszystko pozwoliło sądom uniewinnić czterech policjantów, którzy zabili emigranta.
W 2004 roku rodzina zamordowanego otrzymała trzy miliony odszkodowania z kasy stanu Nowy Jork. Do tragicznej śmierci Amadou Diallo przez lata odwoływało się w swojej twórczości dziesiątki artystów, m. in. muzyk Bruce Springsteen, filmowiec Spike Lee czy raperka Lauryn Hill.
Na zdjęciu: pochód przez Most Brookliński po śmierci Diallo.
Sean Bell - 50 strzałów
Sean Bell zginął w 2006 roku w Queens, jednej z dzielnic Nowego Jorku. W zabójstwo było zamieszanych pięciu policjantów, trzech zostało oskarżonych, ale wszyscy zostali uniewinnieni.
Funkcjonariusze oddali w sumie 50 strzałów w kierunku trzech mężczyzn. Dwóch zostało ciężko rannych, ale najmniej szczęścia miał Sean Bell, który zginął od ran postrzałowych klatki piersiowej i szyi.
W dniu śmierci bawił się w klubie ze striptizem, gdzie świętował wieczór kawalerski. Jeden z kolegów Bella pokłócił się z innym klientem klubu, któremu miał słownie pogrozić użyciem broni. Na miejscu byli też policjanci, którzy pod przykrywką prowadzili śledztwo w sprawie właściciela klubu. Jeden z nich usłyszał słowa kompana Bella i wyszedł za nim z klubu, przed którym rozegrała się tragiczna scena.
Trójka czarnoskórych mężczyzn wsiadła do samochodu i według policyjnej wersji, jeden z oficerów sięgnął po broń i wylegitymował się przy ich aucie (co kwestionowały ofiary). Oficer nakazał wszystkim opuszczenie samochodu, ale mężczyźnie nie usłuchali i ruszyli, potrącając funkcjonariusza i nieoznakowany policyjny minivan. Policjant wezwał wsparcie i w ciągu kilku sekund grupa oficerów oddała 50 strzałów w kierunku samochodu. Oficjalnym powodem było rzekome sięgnięcie po broń przez czwartego z pasażerów.
Do dziś nie wiadomo czy czwarty pasażer z bronią, który rzekomo uciekł z nią z miejsca zdarzenia, istniał w rzeczywistości czy był wytworem wyobraźni policjanta, który stworzył go na potrzeby oczyszczenia siebie i innych oficerów.
Sprawa Bella, którą porównywano do zabicia Diallo, wywołała falę protestów w całych Stanach Zjednoczonych.
Na zdjęciu: demonstracja po ogłoszeniu uniewinniającego wyroku.
Eric Garner - duszenie
W lipcu tego roku policjanci próbowali zatrzymać Erica Garnera, podejrzanego o sprzedaż papierosów bez akcyzy. Mężczyzna w przeszłości był już karany za identyczne przestępstwo. Ganer wdawał się w dyskusję z funkcjonariuszami i nie chciał się dać zakuć w kajdanki. Wówczas jeden z policjantów zaszedł go od tyłu, zaczął dusić przy pomocy chwytu i sprowadził na ziemię. Na miejscu pojawiło się więcej oficerów, którzy przyciskali potężnego mężczyznę (Garner miał 1,90 cm wzrostu i był otyły) do ziemi.
Kilka minut później Eric Garner już nie żył. Dopiero po siedmiu minutach funkcjonariusze próbowali go ratować, stosując sztuczne oddychanie. Brutalną interwencję sfilmowała przyjaciółka Garnera.
W sierpniu patolodzy orzekli, że przyczyną jego zgonu było duszenie oraz ucisk klatki piersiowej, dodatkowymi czynnikami były problemy z sercem, astma oraz tusza.
Duszące chwyty zostały zakazane przez departament policji w Nowym Jorku w 1993 roku, sprawa policjanta, który je zastosował wciąż toczy się przed sądem.
Na zdjęciu: protesty przeciwko brutalności policji na Staten Island w Nowym Jorku po śmierci Garnera.
(sol / WP.PL)