PolskaŚmierć po interwencji. "Policja nie jest już skłonna do oczyszczenia się"

Śmierć po interwencji. "Policja nie jest już skłonna do oczyszczenia się"

Już w 2015 roku na zlecenie MSWiA powstał raport tłumaczący, dlaczego policjanci nadużywają przemocy. Jako formacja, policja nie jest skłonna do samooczyszczenia się - tak ostatnie przypadki śmierci po interwencjach funkcjonariuszy komentuje Piotr Kubaszewski, ekspert Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Staszów. Interwencja policji wobec Andrzeja Złotnika. Trwa śledztwo mające wyjaśnić kulisy śmierci tego mężczyzny, krótko po zatrzymaniu
Staszów. Interwencja policji wobec Andrzeja Złotnika. Trwa śledztwo mające wyjaśnić kulisy śmierci tego mężczyzny, krótko po zatrzymaniu
Źródło zdjęć: © wp.pl | wpl.pl
Tomasz Molga

Ujawniona przez WP sprawa śmierci Andrzeja Złotnika po ulicznej interwencji policji to już siódmy taki przypadek w Polsce. Opisywaliśmy w WP, że bracia zmarłego nie zgadzają się z umorzeniem śledztwa i wyjaśnieniem, że rany i siniaki na ciele zatrzymanego powstały, gdy wił się na chodniku. Obwiniają policjantów, że interweniowali zbyt brutalnie, wskutek czego mężczyzna został uduszony. Po skardze rodziny śledztwo zostało wznowione.

Rozmawiamy z Piotrem Kubaszewskim, ekspertem Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od kilkunastu lat zajmuje się on problemem przemocy policji.

Co można zrobić, aby zapobiec podobnym zdarzeniom?

Dwie kwestie są najważniejsze: wyposażenie policjantów w kamery, które nagrywają przebieg ich służby oraz zagwarantowanie dostępu do adwokata dla osób zatrzymanych przed pierwszym przesłuchaniem.

Pierwsza sprawa to pomysł samej policji zaproponowany jeszcze w 2013 roku. Nie został zrealizowany, bo jak określił wiceminister MSWiA Maciej Wąsik zakup kamer dla kilkudziesięciu tysięcy policjantów z prewencji przekracza możliwości państwa. Ten drugi postulat jest w istocie realizacją unijnej dyrektywy, którą mieliśmy obowiązek implementować do listopada 2016 r.

W jaki sposób takie kamery na mundurach miałyby pomóc?

Tak jak w sprawie stosowania bicia i tortur w komendzie w Olsztynie, gdzie w ubiegłym roku zapadły wyroki skazujące funkcjonariuszy. Szefowie tej komendy postanowili sprawdzić, czy prawdą mogą być liczne skargi na przemoc podczas przesłuchań zatrzymanych osób.

W pomieszczeniach gdzie znajdowali się zatrzymywani, zainstalowano wówczas ukryte kamery. Nagrali się nie tylko sami policjanci, którzy bili i razili paralizatorami zatrzymanych, ale także ich koledzy, którzy widzieli, co się dzieje i nie reagowali.

W policji brytyjskiej kamery na mundurach są powszechne. Spowodowało to spadek liczby skarg na funkcjonariuszy, ale też zmniejszyło poziom agresji wobec nich. W trakcie interwencji obie strony zdają sobie sprawę, że wszystko jest filmowane.

Może sami policjanci nie chcą, aby patrzono im na ręce? Film z interwencji wobec Łukasza Łągiewki powstał przez przypadek. Policjant prawdopodobnie chciał wyłączyć kamerę na mundurze, ale przez pomyłkę włączył ją w kluczowym momencie...

Policjant rozpoczynając służbę, nakłada kamizelkę z włączoną kamerą, a kończy pracę oddając nagrania - tak to działa w Wielskiej Brytanii. System powinien być odporny na manipulacje, być nastawiony na nagrywanie, przechowywanie i wykorzystywanie tych nagrań w razie potrzeby – policjant musi mieć obowiązek pracy z włączoną kamerą i musi być też ktoś odpowiedzialny za przechowywanie tych nagrań.

O sprawie z Lubina czy Wrocławia rozmawiamy tylko dlatego, że powstały nagrania, które bulwersują opinię publiczną. Natomiast jest też śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci Arkadiusz Mortki z Ostrowca Świętokrzyskiego. Po 72 godzinach nie opuścił komisariatu, bo miał być ponownie zatrzymany, ze względu na rzekomy atak na funkcjonariuszy. W ciągu kilku dni był kilkakrotnie hospitalizowany. Ostatecznie policjanci zawieźli go do szpitala psychiatrycznego, skąd karetką został przewieziony na SOR w trakcie reanimacji i zmarł. W szpitalu stwierdzono liczne obrażenia ciała u Mortki, m.in. na nadgarstkach, ramionach, przedramionach, kostkach, podudziach, brzuchu i w okolicach miednicy. Odpowiedź, jaką w tej sprawie uzyskaliśmy z prokuratury, nie wyjaśnia, co konkretnie działo się podczas zatrzymania.

Jak pan ocenia przebieg śledztw w sprawie osób zmarłych po interwencji policji?

Największą barierą w dojściu do prawdy zazwyczaj jest brak obiektywnego materiału dowodowego. Jeśli zdarzenie nie zostało nagrane przez świadków czy monitoring, zostają zeznania pokrzywdzonego, o ile przeżył, i przeciwstawione temu relacje funkcjonariuszy. W takiej sytuacji doprowadzenie do skazania policjanta jest praktycznie niemożliwe.

W żadnym wypadku nie namawiam, aby karać policjantów, gdy nie ma ku temu mocnych jednoznacznych dowodów. Jednak system musi być skonstruowany tak, aby tworzyć odpowiednie bezpieczniki w kontakcie obywateli z policją. O takie rzeczy, jak realny dostęp do adwokata czy działające kamery na mundurach i w pokojach przesłuchań. Musimy o to upominać się my wszyscy, czyli szeroko pojęta opinia publiczna.

Dlaczego policja nie jest skłonna do samooczyszczenia się?

Szefowie policji wiedzą, że część funkcjonariuszy nadużywa środków przymusu bezpośredniego. Jeszcze w 2015 roku na zlecenie MSWiA powstał raport tłumaczący źródła tego zjawiska. 45 proc. policjantów przyznało, że brali udział w interwencjach, gdzie ich działanie mogło być postrzegane jako przejaw nieuzasadnionej agresji. Niestety nikt z kierownictwa MSWiA czy KGP nie zrobił z tego raportu odpowiedniego użytku – szybko schowano go do szuflady.

Raport dla MSWiA o przyczynach nadużywania przemocy przez policjantów
Raport dla MSWiA o przyczynach nadużywania przemocy przez policjantów © MSWiA | wp.pl

Wnioski już wtedy były bardzo niepokojące. Policjanci stosowali przesadnie przemoc, bo nie uczono ich innych sposobów na rozładowanie konfliktu. Jeden z policjantów cytowanych w raporcie powiedział, że przeciętny sprzedawca odkurzaczy zna więcej technik manipulacji, niż policjant z kilkuletnim stażem pracy.

Do dziś uwidocznił się jeszcze jeden problem. Podczas epidemii COVID-19 policyjny kurs podstawowy skrócono ze 144 do 64 dni. Obecnie trwa on 96 dni, co i tak jest prawdopodobnie najkrótszym okresem szkolenia w europejskich krajach europejskich. Po takim kursie policjant musi poradzić sobie w różnych sytuacjach. A policjant źle wyszkolony reaguje agresją i używa nieproporcjonalnie dolegliwych środków przymusu.

Czy ma pan poczucie, że z ostatnich dramatów będą wyciągnięte wnioski na przyszłość?

Jak dotąd każda z głośnych spraw, czy to śmierć Igora Stachowiaka, czy interwencje wobec Bartosza Sokołowskiego i Łukasza Łągiewki wywoływały gorącą debatę. Po czym to całe poruszenie gasło po kilku tygodniach. Tak to u nas jest, że czekamy, aż do następnego razu.

Na przestrzeni ostatnich lat nie widzę systemowych zmian na lepsze. Za to pojawiają się sprawy, które podnoszą mój poziom zdziwienia. Mam na myśli tegoroczne śledztwo w sprawie interwencji w Piątku. Policjant ma zarzut doprowadzenia do śmierci mężczyzny, wobec którego podjęto interwencję po awanturze domowej. Mężczyzna ten został zabrany z domu radiowozem, a dzień później został odnaleziony martwy w lesie. Na ciele były ślady pobicia.

To był tylko początek, bo okazało się, że ten policjant miał wywozić do lasu więcej osób, którym dawał w ten sposób nauczkę. Służył w policji, choć co najmniej raz potwierdzono jego agresywne zachowania. Sprawa karna zakończyła się warunkowym umorzeniem postępowania, a proceduralnie możliwe jest to tylko wtedy, kiedy wina i okoliczności czynu nie budzą wątpliwości. Niestety nawet to nie było dla policji powodem do dyscyplinarnego wydalenia ze służby agresywnego policjanta.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1065)