Putin nie bał się, że Aleksiej Nawalny umrze. Uważał go za przestępcę. Wiemy, jakie są w Rosji więzienia. Wystarczyło ciche przyzwolenie: nie przeżyje? Trudno - mówi WP rosyjska politolożka Tatiana Stanovaya. I dodaje: - W rosyjskiej opozycji nie ma nikogo formatu Nawalnego, kto mógłby go zastąpić.
Tatiana Kolesnychenko, dziennikarka Wirtualnej Polski: "W kolonii karnej nr 3 skazany Nawalny A.A. źle się poczuł po spacerze, niemal natychmiast tracąc przytomność" – tak brzmiał lakoniczny komunikat rosyjskiej służby więziennej, informujący o śmierci Aleksieja Nawalnego. Jest pani zaskoczona?
Tatiana Stanovaya*: Zszokowana, ale niestety nie zaskoczona. Już 17 stycznia 2021 roku, kiedy Nawalny postanowił wrócić do Rosji z Niemiec, dla mnie było jasne, że jego życie będzie zagrożone, a władze zrobią wszystko, żeby uczynić jego odsiadkę w więzieniu tak bolesną, jak to tylko możliwe, nie obawiając się konsekwencji. Wielu moich kolegów nie zgadzało się ze mną.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Aleksiej Nawalny nie żyje. Opublikowano ostatnie nagranie z opozycjonistą
Bo uważali, że Nawalny to zbyt ważna postać, by Putin zaryzykował go skrzywdzić?
W tamtym czasie ciężko było uwierzyć, że postać taka jak Nawalny może po prostu umrzeć w więzieniu przy bezpośrednim lub pośrednim zaangażowaniu władz. Oczywiście, wiele osób przypuszczało, że Putin mógłby "wykończyć" Nawalnego, ale jednocześnie zakładano, że nie odważyłby się tego zrobić - po prostu trzymałby Nawalnego w więzieniu tak długo, jak to możliwe.
Dla mnie było oczywiste, że rząd od samego początku przyjął wobec Nawalnego najbardziej bezwzględną postawę z możliwych. Co więcej, Putin publicznie dał do zrozumienia, że uważa powrót Nawalnego za prowokację, więc chciał za nią publicznie się zemścić. Stąd najbardziej rygorystyczne warunki w więzieniu. Żadnego pobłażania.
Więc skłania się pani ku myśli, że Putin bezpośrednio wydał rozkaz zabójstwa Nawalnego? Teraz ta teza staje się bardzo popularna wśród zachodnich komentatorów.
Tego akurat nie zamierzałam powiedzieć. Nie uważam, że Kreml zaplanował zabójstwo Nawalnego. Tak samo nie wierzę, by Putin osobiście wydał rozkaz "stworzyć dla Nawalnego w więzieniu takie warunki, by tam zmarł". Putin i jego otoczenie funkcjonują inaczej.
Ale władze były zdeterminowane, by rozprawić się z nim tak brutalnie, jak to tylko możliwe. Nie bały się najgorszego scenariusza, mając pewność, że nikt go nie obroni.
Putin traktował Nawalnego jako nicość.
Jak kogoś, kto nie istniał?
Ważne jest, aby zrozumieć osobisty stosunek Putina do Nawalnego: zawsze traktował go z pogardą. Nie uważał go za ważną i znaczącą postać. Nawalny był dla niego drobnym oszustem, ze sztucznie napompowanym poparciem, którego w rzeczywistości nie ma. To ważny punkt: podczas gdy Nawalny był obiektywnie najpoważniejszą polityczną alternatywą dla Putina na flance opozycji, Putin nie postrzegał go jako potencjalnego rywala.
System tylko powielał tę lekceważącą, pogardliwą postawę. Został zaprogramowany tak, by wykluczyć jakiekolwiek człowieczeństwo wobec Nawalnego. Według funkcjonariuszy FSIN i FSB - im brutalniej go traktowali, tym było to bardziej politycznie "poprawne".
Zdrowy człowiek nie jest w stanie wytrzymać w rosyjskim więzieniu. Jeśli w ogóle udaje się stamtąd wyjść, to na całe życie zostaje ze zniszczonym zdrowiem, niepełnosprawnościami. A co dopiero osoba, która trafiła do więzienia zaledwie kilka miesięcy po zatruciu chemicznym środkiem bojowym? O ile rozumiem, podjęto specjalną decyzję, aby nie traktować Nawalnego "w szczególny sposób", ale wręcz przeciwnie, "z pełną surowością".
Martwy więzień polityczny to nie jest kłopot dla rosyjskiego reżimu?
Putin nigdy nie bał się śmierci Nawalnego. Dla mnie było oczywiste, że nie będzie dla niego taryfy ulgowej. Putin dopuszczał, że z Nawalnym może się stać to samo, co z każdym innym więźniem. Bo dla niego takim właśnie był: zwykłym więźniem, ochłapem społecznym. Człowiekiem, który świadomie zaszkodził ojczyźnie, państwu. Więc Kreml miał do niego ambiwalentny stosunek. Jeśli Nawalny nie przeżyje w więzieniu, to trudno.
Dość chłodny stosunek do rywala politycznego, zwłaszcza takiego, którego wcześniej chciało się otruć nowiczokiem.
To osobna historia: dlaczego Nawalny został otruty. Z politycznego punktu widzenia bardzo dobrze rozumiem tezę, że "Putin otruł Nawalnego". Istnieją podstawy, by tak uważać, a w każdym razie odpowiedzialność Putina jest bezdyskusyjna. Nadal jednak nie wiemy, jak została podjęta ta decyzja, kto ją podjął i z czyjej inicjatywy. Czy był to rozkaz Putina, jego milcząca zgoda, czy też pomysł kogoś ze siłowików, kto postanowił w ten sposób wyświadczyć Kremlowi przysługę...
Jak już wspominałam, Putin nie uważał Nawalnego za poważnego przeciwnika politycznego. I to, pod wieloma względami, uczyniło Nawalnego niezwykle bezbronnym.
Wszyscy śledczy, prokuratorzy, generałowie i pułkownicy doskonale rozumieli, że nikt z wewnątrz systemu nie stanie w obronie Nawalnego. Mogli postępować z nim w sposób, który wydawał im się najbezpieczniejszy, czyli traktować go jak szkodnika.To bardzo popularny punkt widzenia zwłaszcza na Zachodzie: że Putin bał się Nawalnego. Nie, nie bał się. Nie było tu żadnej konkurencji i żadnego zagrożenia.
Na nagraniach publikowanych przez ludzi Nawalnego, otrzymywanych od jego prawników, czy też nagraniach z kamer rosyjskich więzień, widać było od miesięcy, że Nawalny drastycznie schudł i że stan jego zdrowia się pogarsza. Powoli umierał na oczach wszystkich. Czy to był sygnał Kremla dla Rosjan: siedźcie cicho, bo skończycie tak samo? A może dla Zachodu, że ma w poważaniu wszystkie zasady?
Jest to bardzo zły zwyczaj - dopatrywać się we wszystkim "ręki" Kremla, bo to sprawia, że rosyjskie władze wyglądają na mądrzejsze, niż są w rzeczywistości.
Sygnał został wysłany, gdy Nawalny został surowo i demonstracyjnie potraktowany przez sądy, do których trafiały kolejne sprawy karne. Faktycznie doprowadziło to do delegalizacji pozasystemowej opozycji w Rosji. Był to pokaz siły: każdy, kto przeciwstawi się władzy, zostanie bezlitośnie zmiażdżony. To, co stało się później, było tylko konsekwencją tej decyzji. Nawalny został po prostu rzucony na pastwę losu. Był całkowicie bezbronny, a system go pożarł.
Jak śmierć Nawalnego może wpłynąć na sytuację w Rosji? W marcu mają się odbyć wybory prezydenckie.
To dobre pytanie, ale nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony mamy stanowisko władz. Putin, jego administracja, jego polityczni kuratorzy wierzą, że nic się nie stanie, nie będzie żadnych konsekwencji. Ludzie nie wyjdą [na ulice] za Nawalnym, a elity są pod kontrolą. Więc kiedy rosyjska propaganda mówi, że Nawalny jest nikim i ludzie nie zauważą jego śmierci, wielu wewnątrz reżimu wierzy w to z całego serca.
A zauważą?
Tu właśnie jest druga strona tej sytuacji. Obiektywnie, śmierć Nawalnego jest szokiem. Tak, nie jest to wydarzenie dla mas, ale najbardziej upolityczniona część społeczeństwa i elit jest wstrząśnięta. Bez względu na to, co ktoś myśli o Nawalnym, był on postacią historyczną. Był najpotężniejszą alternatywą dla reżimu Putina. Jego śmierć zszokowała wielu ludzi, niezależnie od ich nastawienia.
Wszyscy byli przyzwyczajeni do myśli, że Nawalny jest więzieniu, że będzie tam przez długi czas i że być może pewnego dnia zostanie wymieniony. Był utalentowanym politykiem z charyzmą. W tym sensie jego śmierć jest czymś strasznym i niesprawiedliwym.
Czy zatem ta śmierć może coś zmienić? Stać się tak zwanym "czarnym łabędziem", czyli nagłym i nieoczekiwanym wydarzeniem, które kompletnie zmienia sytuację?
Nie możemy tego teraz ocenić. Prawdopodobnie nic nie wydarzy się w ciągu najbliższych kilku tygodni. W przyszłości wszystko będzie zależeć od wielu czynników. Jaki będzie los spuścizny Nawalnego? Czy Julia Nawalna przyjmie po mężu rolę polityczną? Jaka będzie dynamika "cichego" protestu? Widzimy, że ludzie [w Rosji - przyp. red.] zanosili kwiaty pod pomniki ofiar represji politycznych. Władze będą zmuszone na to zareagować... Tworzy się łańcuch wydarzeń politycznych, który może się nakręcić lub przycichnąć....
Nie będzie protestów?
Ludzie o opozycyjnych poglądach nauczyli się unikać bezpośredniej konfrontacji z władzami. Jest to kwestia przetrwania. W przeciwnym razie można oberwać pałą i trafić do więzienia. Ale ludzie próbują różnych działań, takich jak składanie kwiatów... Może na tym wszystko się skończy. Ale jakie będą rzeczywiste konsekwencje polityczne - w tej chwili jest to nieprzewidywalne, ponieważ same władze mogą popełniać błędy, przesadnie reagując.
Jakie Nawalny miał właściwie poparcie w Rosji?
Ogół społeczeństwa patrzy na Nawalnego przez pryzmat rosyjskiej telewizji, która od wielu lat mu wmawia, że Nawalny jest przestępcą, oszustem i zarabia pieniądze dla Departamentu Stanu. Krótko mówiąc: wróg. Ostatni sondaż został przeprowadzony przez Centrum Lewady w lutym 2023 r.: 9 procent poparło działalność Nawalnego, a 57 procent oceniało ją negatywnie. Jednocześnie około jedna czwarta ludności ma opozycyjne nastroje i sprzeciwia się wojnie przeciwko Ukrainie. Oznacza to, że bycie przeciwko Putinowi jest dalekie od bycia zwolennikiem Nawalnego.
Szczyt sympatii dla Nawalnego miał miejsce tuż po jego otruciu - wówczas prawie 20 procent popierało jego działania. Było to w dużej mierze oparte na ludzkim współczuciu po zamachu. Ale bardzo szybko poziom sympatii dramatycznie spadł i od tego czasu już nie wzrósł. Nawiasem mówiąc, wiele osób było również rozczarowanych decyzją Nawalnego o powrocie do Rosji, uważając ją za błąd.
Czy dziś ten powrót wydaje się bezsensowną ofiarą?
Chce pani, żebym go osądziła?
Raczej, żeby oceniła pani ryzykowną polityczną grę. Teraz mówi się o Nawalnym jako o ofierze, zamordowanej przez Putina. Ale przecież kiedy wracał do Rosji, robił to, by kiedyś w końcu zdobyć władzę. Musiał liczyć się z konsekwencjami.
Nie chcę oceniać decyzji Nawalnego. Jak powiedziałam: dla mnie było oczywiste, co go w Rosji czeka. W najlepszym przypadku wyszedłby z więzienia jako osoba ciężko schorowana. Ale on widział to inaczej. Wierzył, że nie ma innego wyjścia. To był jego wybór jako polityka, jako postaci historycznej, która chciała wpłynąć na losy kraju. Myślę, że lepiej uszanować tę decyzję.
Dwukrotnie powtórzyła pani, że Nawalny to "postać historyczna". Z pewnością nie był nieskazitelny. Współpracował z faszyzującą rosyjską prawicą, wspierał inwazję na Gruzję, bardzo oszczędnie krytykował najazd Rosji na Ukrainę. Więc naprawdę uważa pani, że przejdzie do historii? I jeśli tak, to jak będzie zapamiętany – jako męczennik Kremla, czy jednak wyrafinowany polityk, który podjął zbyt ryzykowną grę i przegrał?
Nie chcę nikogo oceniać, niech robią to historycy. Gdy dokonujemy oceny, zajmujemy stanowisko. A ja nie chcę zajmować żadnego stanowiska.
Nawalny obiektywnie zajmował ważne miejsce we współczesnej historii Rosji: był liderem antyputinowskiej opozycji. Jedynym liderem. Jego śledztwa wyprowadziły na ulice dziesiątki tysięcy ludzi, były to najbardziej masowe protesty w putinowskiej Rosji. Jego odkrycia wpłynęły na elity. To był wpływowy człowiek. Po tym, jak trafił do więzienia, wszystkie jego działania zostały "zneutralizowane", jego zespół nie był w stanie tego wszystkiego zrekompensować. Jedynym pytaniem było, co się stanie, gdy wyjdzie na wolność. To pytanie zostało teraz rozwiązane, ale pojawia się pytanie o dziedzictwo. A to jeszcze nie koniec historii.
*Tatiana Stanovaya - analityczka polityki rosyjskiej, ekspertka Carnegie Russia Eurasia Center i założycielka R.Politik - firmy zajmującej się badaniami politycznymi. Członkini rady badawczej L’Observatoire - centrum analiz Francusko-Rosyjskiej Izby Przemysłu i Handlu. Przez 15 lat pracowała w departamencie analiz Centrum Technologii Politycznych w Moskwie, a wcześniej - w firmie Severstal.
Tatiana Kolesnychenko, dziennikarka Wirtualnej Polski