Śmierć ciężarnej kobiety w Świdnicy. Dyrekcja szpitala odpowiada Rzecznikowi Praw Obywatelskich
Postępowanie nie wykazało nieprawidłowości po stronie personelu medycznego - tak wynika z odpowiedzi dyrekcji szpitala "Latawiec" w Świdnicy na pismo Rzecznika Praw Obywatelskich. Prof. Marcin Wiącek interweniował po śmierci ciężarnej kobiety, której mąż twierdził, że kazano jej "rodzić martwe dziecko".
Jak przypomina Interia, do śmierci Anny będącej w piątym miesiącu ciąży doszło w czerwcu zeszłego roku. Przyczyną był wstrząs septyczny. W październiku jej mąż relacjonował, że żona trafiła do szpitala przez wysoką gorączkę. Miała aż 40 stopni. Okazało się wtedy ich dziecko nie żyje, choć badania przeprowadzone kilka dni wcześniej nie wykazały nieprawidłowości.
- Personel szpitala wiedział o tym, mimo wszystko kazali jej rodzić martwe dziecko. Podali leki na wywołanie porodu - mówił mediom mąż zmarłej kobiety. Przypominał, że lekarze chcieli poczekać do rana, aż z urlopu wróci lekarz prowadzący.
Interwencja Rzecznika Praw Obywatelskich
Wyjaśnień zażądał Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek. Interia cytuje odpowiedź Grzegorza Kloca, dyrektora szpitala.
Zobacz także: Maseczki nawet po pandemii? "Powinien zostać taki nawyk"
Stwierdził on, że kobiecie niezwłocznie udzielono pomocy medycznej. Podjęto też działania "mające na celu zakończenie obumarłej ciąży, co osiągnięto w ciągu kilku godzin od zgłoszenia" - tłumaczył.
Postępowanie w tej sprawie prowadzą również prokuratura oraz Rzecznik Praw Pacjenta.
Historia wzbudziła skojarzenia z historią 30-letniej Izabeli z Pszczyny, która również zmarłą będąc w ciąży. Po jej śmierci na na ulice wyszły protesty. Sprawę powiązano z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który ograniczył prawo aborcyjne. Po śmierci Izabeli z Pszczyny na ulicę znowu wyszły protesty kobiet.
Źródło: Interia