Smartfony, szparagi, straszenie. Ryzykowna misja Jarosława Kaczyńskiego
Zapowiedź "kontrakcji" wobec opanowujących młodzież smartfonów, straszenie niemieckimi szparagami i niemieckim butem, żarty z osób transpłciowych. Jarosław Kaczyński, chcąc zmobilizować swoich wyborców i działaczy, może bardziej zaszkodzić PiS, aniżeli pomóc swojej partii. - Na razie robi jedno i drugie - mówi Wirtualnej Polsce politolog prof. Antoni Dudek. Analityk zwraca uwagę, że - owszem - "żelazny" elektorat PiS jest zachwycony spotkaniami z prezesem, ale ci mniej radykalni i dotychczasowi wyborcy PiS - głosujący na tę partię z powodów głównie pragmatycznych, a nie ideowych - mogą czuć się zmieszani niektórymi wypowiedziami lidera Zjednoczonej Prawicy.
Polityk PiS: - Jarosław widzi, że jego wezwanie do "powszechnej mobilizacji" nie za bardzo podnieciło działaczy. Jeszcze wielu z nich się budzi. Więc prezes wziął i sam zaczął jeździć. Z jakim skutkiem? Różnym.
Nadaktywność prezesa
Zdania w PiS są podzielone: z jednej strony większość polityków twierdzi, że bez prezesa nie ma co marzyć o zwycięstwie w wyborach parlamentarnych, z drugiej zaś - coraz więcej dociera do nas głosów, które krytykują ostatnią aktywność Jarosława Kaczyńskiego.
- To nie jest aktywność, to jest nadaktywność - poprawia nas z uśmiechem i widocznym podziwem dla prezesa jeden z rozmówców z PiS.
Mówi człowiek z rządu: - Jarek powinien zrobić sobie urlop. Ale czy zrobi? Moim zdaniem w tym roku z niego zrezygnuje. Za bardzo go te wyjazdy partyjne wciągnęły.
Czy to dobrze dla PiS? - Nie można przegrzać. A prezes czasem przegrzewa - mówi działacz jego partii.
Według naszych informacji jednak Jarosław Kaczyński planuje krótki urlop - po ostatnim w sierpniu posiedzeniu Sejmu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przed tym jednak prezes zamierza kontynuować objazd kraju. Dotąd jego przebieg wyglądał różnie.
W formacji rządzącej sporym echem - pomijając drobne i niewiele znaczące wpadki, takie jak mylenie Mejzy z Brejzą czy Włocławka z Inowrocławiem - odbijają się głośne wypowiedzi prezesa, które zaskakują samych polityków PiS. Jak ta o młodzieży i smartfonach. Albo ta o Zbigniewie Ziobrze jako - wedle prezesa - "ministrze bezradności". Albo ta dotycząca cen skupu cukinii - pytany o to prezes zaczął rozwodzić się nad Danielem Obajtkiem, który zdaniem Jarosława Kaczyńskiego, jako wójt Pcimia, miał tam otwierać sklepy rodem z Ameryki, ale nikt o tych sklepach nie słyszał.
Przykłady jeszcze bardziej zaskakujących wypowiedzi - gaf czy dykteryjek okraszonych dość specyficznym poczuciem humoru prezesa - można mnożyć długo. - Te występy stają się memiczne - podsumowuje jeden z polityków.
"Żelaznego" wyborcy jednak to nie interesuje. - On i tak wyłapuje z przemówień prezesa zupełnie inne rzeczy. A przede wszystkim sam fakt, że może prezesa usłyszeć - mówi działacz PiS. I dodaje: - A memy? Krążą wśród tych, którzy i tak z PiS-u śmieją się od zawsze.
Czy Jarosław Kaczyński sam pracuje nad treścią swoim wystąpień?
- Prezesowi nikt przemówień nie pisze, nikt mu też nie proponuje tematów, jakimi ma zająć publikę na wiecach. Prezes jest "niekontrolowalny" - mówi polityk PiS działający przy kampaniach.
Czy to minus? - Nie. Taki jego urok - mówi kolejny z rozmówców.
Kaczyński zniechęca miękkich
Nieprzewidywalność prezesa nie dziwi eksperta. - Jeśli ktoś myśli, że prezes działa tak, jak politycy w amerykańskich filmach, otoczeni przez sztab doradców i opierający się na przekazach spindoktorów, to jest w błędzie. Jarosław Kaczyński jest tego zupełnym przeciwieństwem - mówi Wirtualnej Polsce analityk i autor książek prof. Antoni Dudek, politolog UKSW.
- To, co mówi Jarosław Kaczyński, to jego strumień świadomości. Prezes lubi żartować i improwizować, jak wiemy, z różnym skutkiem - dodaje analityk.
Rozmówca WP podkreśla przy tym, że - owszem - Jarosławowi Kaczyńskiemu można coś zasugerować, ale to on sam decyduje, o czym będzie mówić na spotkaniach z wyborcami i działaczami.
Czy te spotkania pomagają liderowi PiS? I tak, i nie. Sam Jarosław Kaczyński ma być mocno zirytowany zachowaniem zwolenników opozycji, którzy protestują podczas jego wizyt, zakłócając jego wystąpienia. - Te "protesty" wyprowadzają go czasem z równowagi - mówią w PiS.
A aspekt polityczny? - Podróże prezesa pomagają mu i szkodzą jednocześnie. Paradoks ten wiąże się ze strukturą elektoratu PiS. On się składa, mówiąc w uproszczeniu, z dwóch grup - wyjaśnia prof. Dudek.
- Pierwsza grupa to tzw. twardy elektorat, który stanowi ponad 20 proc. wyborców PiS. Druga grupa to wyborcy, których PiS zyskało w minionych 7-8 latach, a którzy dali PiS-owi zwycięstwo w dwóch ostatnich wyborach. Ich jest ok. 10 proc. Dla tej pierwszej grupy wyjazdy prezesa są czymś fantastycznym i bardzo potrzebnym. Ci ludzie po prostu wierzą w geniusz Kaczyńskiego, dla nich wizyta prezesa w ich regionie jest wielkim świętem - wyjaśnia politolog.
Jak dodaje nasz rozmówca, "Kaczyński umacnia tych wyborców w przekonaniu, że PiS to ich jedyny słuszny wybór". - Dla nich najważniejsze są nie lapsusy, wpadki, niezrozumiałe i nieprzemyślane wypowiedzi, ale to, że prezes odwiedza ich region, mówi o nim w dobrych słowach, umacnia w ludziach poczucie ważności - tłumaczy ekspert.
Publicysta Wirtualnej Polski i Krytyki Politycznej Jakub Majmurek zauważa jednak, że "w demokracji bardzo rzadko wygrywa wybory ten, kto rozmawia tylko z przekonanymi do siebie". - Kaczyński wyraźnie dziś nie tylko nie zamierza, ale i nie potrafi rozmawiać z nikim innym. Posługuje się językiem elektryzującym twardy elektorat, który jednocześnie coraz bardziej utrudnia mu komunikację z resztą społeczeństwa - uważa Majmurek.
Jak dodaje publicysta, "Jarosław Kaczyński mentalnie nie robi kroku poza ideologiczny kokon Nowogrodzkiej".
Podobną ocenę ma prof. Dudek. Jak zwraca uwagę politolog, Kaczyński szkodzi sobie w drugiej, mniejszej, ale istotnej grupie elektoratu: tzw. "miękkich" wyborców PiS.
- Dla tych wyborców wypowiedzi Kaczyńskiego coraz częściej są niewydarzone, niezrozumiałe, często kompromitujące. Wyborcy ci nie są zakochani w Kaczyńskim; dla nich po prostu PiS w 2015 czy 2019 roku był najlepszym z możliwych wyborów. Ale teraz coraz więcej tych wyborców dostrzega, jak prezes się postarzał, jak sobie nie radzi, jednocześnie zdając sobie sprawę, że to on o wszystkim w obozie władzy decyduje. Dlatego wyborcy ci - a przynajmniej ich część - może zastanawiać się, czy aby na pewno Kaczyński jest najlepszym politycznym kandydatem, któremu warto powierzać władzę za rok - wyjaśnia politolog.
Jak dodaje, "część działaczy PiS, którzy marzą o trzeciej kadencji, może poczuć się zaniepokojonych ostatnią aktywnością ich lidera". Tyle że - jak podkreśla prof. Dudek - "Kaczyńskiemu nikt z jego otoczenia nie ośmieli się powiedzieć: panie prezesie, może by pan ograniczył trochę te wyjazdy".
Prezes nadzoruje okręgi
Z drugiej strony jednak, wyjazdy Jarosława Kaczyńskiego nie mają jedynie charakteru wyborczego. One są - jak podkreślają sami rozmówcy z PiS - ściśle związane z reformą strukturalną w samej formacji, która dokonała się w ostatnich miesiącach. PiS - z woli Kaczyńskiego - zwiększyło liczbę partyjnych okręgów i powymieniało ludzi stojących na ich czele.
- Dlatego teraz partyjna aktywność i aktywność prezesa jest skupiona na okręgach. Potem schodzimy na poziom gmin. Prawdziwy rajd po Polsce zacznie się po wakacjach - mówią nieoficjalnie politycy PiS.
Nie da się ukryć, że przed Jarosławem Kaczyńskim nie lada wyzwanie. - W PiS jest wiele lokalnych konfliktów, które prezes musi rozwiązywać. Dlatego Kaczyński jeździ po tych okręgach i rozsądza, jak ma być, a nie tylko wzywa działaczy na dywanik do Warszawy - słyszymy.
Prof. Antoni Dudek spodziewa się więc, że prezes PiS dalej będzie podróżował po kraju. - On zapewne odbywa wiele węższych spotkań poza kamerami, na których musi godzić skłóconych działaczy - mówi politolog.
Problem z popularnością
Jak podkreśla prof. Dudek, problemem dla prezesa PiS jest to, że jest on mniej popularny wśród Polaków od partii, którą rządzi. - Z tego punktu widzenia Kaczyński może być obciążeniem dla PiS - zwraca uwagę analityk.
Według naszego rozmówcy prezes nie do końca może się z tym pogodzić. O czym świadczyć ma m.in. wypowiedź o młodzieży i smartfonach: "Młodzież jest pod bardzo wielkim wpływem smartfonów, mówiąc w przenośni. Tu rzeczywiście my z kolei dużych możliwości nie mamy, ale będziemy prowadzili wielkie kontrakcje w tej dziedzinie i jakąś część młodzieży, bo jest demokracja, to zawsze chodzi o część, do siebie przyciągniemy" - powiedział kilka dni temu Jarosław Kaczyński na jednym ze spotkań.
- To jest przejaw frustracji prezesa. Wie, że młode pokolenie jest dla niego stracone. A przecież Kaczyński naprawdę wierzy, że jest jedynym przyzwoitym liderem jedynej przyzwoitej partii w Polsce. I boli go, że młodzi ludzie nie doceniają jego patriotyzmu i oddania dla Polski - mówi nam prof. Dudek.
Zdaniem naszego rozmówcy należy jednak zwrócić na dużo istotniejszą rzecz. - Niedawno prezes Kaczyński śmiertelnie poważnie stwierdził, że jeśli opozycja wygra wybory, to nastąpi koniec Polski. To jest nastrój Okopów Świętej Trójcy. Według prezesa przejęcie władzy przez opozycję oznacza rozpad państwa polskiego. To jest zupełnie chore myślenie. Ale, niestety, Jarosław Kaczyński mu ulega - podsumowuje prof. Antoni Dudek.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski