"Słowik" uniewinniony od zarzutu wręczenia łapówki
Nie udowodniono, że przestępstwo zostało popełnione - uznał Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uniewinniając Andrzeja Z. pseud. Słowik oskarżonego o to, że przekupił urzędników Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, by uzyskać ułaskawienie. Wyrok nie jest prawomocny.
Warszawska Prokuratura Okręgowa oskarżyła "Słowika" o wręczenie w latach 90. co najmniej 150 tys. dolarów łapówki nieustalonym dotąd urzędnikom Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy w zamian za ułaskawienie go z odbywania reszty kary. "Słowik" został ułaskawiony 18 października 1993 r.
Przewodnicząca składu sędziowskiego, sędzia Ewa Marcjoniak podkreśliła w ustnym uzasadnieniu wyroku, że akt oskarżenia opierał się wyłącznie na poszlakach - zeznaniach świadka koronnego Jarosława S. pseud. Masa. Zeznał on, że trzykrotnie słyszał jak "Słowik" chwalił się, iż "kupił akt łaski", a podczas jednego z przyjęć w restauracji gangsterzy wznosili toasty za zdrowie prezydenckich ministrów Lecha Falandysza i Mieczysława Wachowskiego.
Zeznania świadka koronnego nie zostały poparte innymi dowodami - powiedziała Marcjoniak. Zaznaczyła, że wznoszenie toastów na cześć polityków nie jest dowodem na to, iż wzięli oni łapówkę za ułaskawienie "Słowika". Sędzia dodała, że "Masa" nie był naocznym świadkiem wręczania łapówki, a jego zeznania podważyli uczestnicy przyjęcia - Jarosław Z. twierdził, że było one wydane z okazji ułaskawienia, inni świadkowie, iż były to imieniny jednego z gangsterów.
Marcjoniak powiedziała, że uczestnicy przyjęcia zapamiętali je dobrze ponieważ zostało ono przerwane - gangsterzy z konkurencyjnego "Wołomina" mieli podłożyć w restauracji bombę. Podkreśliła, że prokuratura nie ustaliła komu "Słowik" miał wręczyć rzekomą łapówkę, a jest to - zdaniem sądu - warunek konieczny by skazać go za jej wręczenie. Przypomniała, że prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie przyjęcia łapówki i "nie dało ono podstaw" by sądzić, że ktoś z Kancelarii Prezydenta taką łapówkę przyjął.
Prokurator domagał się 4 lat więzienia
Prokurator Cezary Przasnek - który domagał się dla Andrzeja Z. kary czterech lat więzienia - zapowiedział apelację. W tej sprawie walczyliśmy do końca. Nie rozumiem rozumowania sądu - powiedział dziennikarzom. Przypomniał, że sam Andrzej Z. w książce, którą napisał gdy ukrywał się za granicą, przyznaje się do wręczenie łapówki za ułaskawienie ("Słowik" twierdzi, że jest to fikcja literacka). Smutno żyje się w kraju, w którym jeden z głównych gangsterów przechwala się tym co zrobił i pozostaje bezkarny - dodał prokurator. "Słowik" i jego obrońca mec. Andrzej Chwiłoc nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Mecenas odniósł się jedynie do słów prokuratora. "Czy państwo naprawdę poważnie traktują tę książkę?" - zapytał.
"Słowik" doprowadzony został na rozprawę z aresztu, gdzie odsiaduje karę więzienia na za kierowanie gangiem pruszkowskim. W 2004 r. "Słowika" - którego w 2003 r. Hiszpania wydała Polsce w drodze ekstradycji - skazano na 6 lat więzienia za założenie gangu pruszkowskiego i kierowanie nim. W trwającym procesie gangsterów "Pruszkowa" "Słowik" odpowiada też za dwa rozboje z lat 90.
Ułaskawienie "Słowika" dotyczyło wyroku z 1987 r. Sąd skazał wtedy prawomocnie Andrzeja Z. (wówczas nazywał się Banasiak, potem przyjął nazwisko żony) na 6 lat więzienia za kradzieże i rozboje. Jednak po 2 latach i 8 miesiącach skazany otrzymał od kierownictwa więzienia losowo przyznaną przepustkę, z której nie powrócił i ukrywał się. Wystąpił wtedy do prezydenta o ułaskawienie - jego wniosek uzyskał pozytywną opinię sądu, lecz negatywną Prokuratora Generalnego. Ostatecznie jednak prezydent Wałęsa ułaskawienie podpisał.
Główne uderzenie organów ścigania w grupę pruszkowską nastąpiło w 2000 r. Oskarżenie szefów gangu stało się możliwe po zeznaniach kilku "skruszonych" gangsterów, którzy uzyskali dzięki temu status świadków koronnych. Najważniejszy z nich to Jarosław S., pseud. Masa.