PublicystykaSławomir Sierakowski: Unia olała Kaczyńskiego

Sławomir Sierakowski: Unia olała Kaczyńskiego

Niezrozumiałe posunięcia polskich władz, żenujące uzasadnienia, kompromitujące konsekwencje – my to mamy na co dzień. Przez dwa dni ma to dwadzieścia siedem państw. Politycy i dziennikarze reprezentujący pół miliarda ludzi zachodzą w głowę, po co to ściganie Tuska, po co ten Saryusz-Wolski, po co te listy Szydło Jarosławowi Kaczyńskiemu i Polsce. Oni w odróżnieniu od nas mogą to po prostu olać. Jak bardzo im zazdroszczę.

Sławomir Sierakowski: Unia olała Kaczyńskiego
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Sławomir Sierakowski

10.03.2017 07:02

Polityczna wojna, którą mamy na co dzień w Polsce na chwilę pochłonęła całą Europę i zainteresowała resztę świata. Niestety również zażenowała. Nie było ani jednego pozytywnego komentarza w prasie amerykańskiej, francuskiej, niemieckiej, a gdyby nawet udało się znaleźć choćby jeden, to byłby równie odosobniony, jak polska delegacja na szczycie w Brukseli. Polska szła samotnie na zupełnie niepotrzebną i ośmieszającą konfrontacje z resztą Unii Europejskiej. W ten sposób zagraniczni politycy i dziennikarze mogli zorientować się, z jakiego rodzaju polityką mamy do czynienia w Polsce na co dzień.

Niezrozumiałe posunięcia polskich władz, żenujące uzasadnienia, kompromitujące konsekwencje – dla Polaków to chleb powszedni. Przez dwa dni ma to na agendzie dwadzieścia siedem państw. Politycy i dziennikarze reprezentujący pół miliarda ludzi zachodzą w głowę, po co to ściganie Tuska, po co ten Saryusz-Wolski, po co te listy Szydło Jarosławowi Kaczyńskiemu i Polsce. Oni w odróżnieniu od nas mogą to po prostu olać. Jak bardzo im zazdroszczę.

Prezes Kaczyński po raz kolejny zademonstrował, co różni cynika od fanatyka. Cynik nigdy nie działa na własną szkodę. Potrafi być pragmatyczny. Dla fanatyka pragmatyzm to dowód słabości, a nawet zdrady. Kaczyński znowu narobił szkód nie tylko Polsce, ale także samemu sobie. Przywalił głową w mur, bo murem za Tuskiem stanęli wszyscy przywódcy Unii.

Jerzy Dudek dobrze napisał, że to była porażka Polski 1:27 i pierwsza porażka Polski, z której się cieszy. Po co to Kaczyńskiemu? Czy naprawdę wierzył, że może zaszkodzić Tuskowi? Nawet jeśli dawał sobie cień nadziei, że taki szacher-macher z wyciągniętym w ostatniej chwili z kapelusza Jackiem Saryuszem-Wolskim skończy się tym, że gdzie dwóch Polaków się bije tam wygra trzeci? Ale przecież prawdopodobieństwo tego było bliskie zeru. Zrobił to, bo nie mógł patrzeć na kolejny sukces znienawidzonego przeciwnika? Dlaczego nie patrzył na cenę, jaką przyjdzie zapłacić?

Muszę powiedzieć, że poza wstydem, który znowu wywołało we mnie zachowanie naszej władzy, miałem przez chwilę trochę współczucie dla Kaczyńskiego. On przekroczył granice normalności. Z nim naprawdę coś jest nie tak. Jeśli zdecydował się na taki ruch, że poświęca dobre imię Polski w imię jakiejś prywatnej obsesji, to musi mieć poważny problem. Nie wiem, co to jest dokładnie, ale że jest – nie mam wątpliwości. I chyba zdaje sobie z tego większość Polaków, bo większość nie tylko popierała Tuska (54% w sondażu dla Faktów), ale przede wszystkim przytłaczająca większość pragnie zamiast kompromitujących i odpychających Unię od nas konfliktów jak największej integracji Polski z Unią (aż 79% według sondażu dla Faktów). Czy Kaczyńskiego tak bardzo oślepia nienawiść do Tuska, czy jakieś własne poczucie winy za katastrofę smoleńską, które próbuje wyrzucić na zewnątrz, na kogoś innego? Czy te osiem porażek wyborczych? Czy coś jeszcze innego? Może się kiedyś dowiemy.

Na razie wiemy tyle, że jest on regularnym zagrożeniem dla Polski. Przekracza kolejne granice. Do swoich gier zaciąga nie tylko armię pozbawionych charakteru marionetek dukających przekazy dnia, ale także interes i dobre imię swojego kraju. W czasie jednej kadencji, łamiąc prawo, można zaprzepaścić wszystko. Zniszczyć ustrój, zdeprawować polityczne obyczaje, a nawet wyprowadzić Polskę z Unii. Jeśli teraz Kaczyński obrazi się na Unię, to realny staje się scenariusz z wyjściem z Unii. Kaczyński na razie wciąż podkreśla, że Unia jest bardzo ważna dla niego i dla Polski. Ale dlaczego i tej granicy miałby nie przekroczyć, jeśli tak wiele już przekroczył? Bo to się Polsce nie opłaca? A ta walka z Tuskiem się opłaciła?

Prawie niezauważony przeszedł wstrząsający na dobrą sprawę fakt, że Kaczyński przestał już sprzeciwiać się Unii dwóch prędkości, dostrzegając swoją szansę w tym, że pozostanie w słabiej zintegrowanej grupie państw drugiej ligi europejskiej nie będzie musiał podporządkowywać się tym samym zasadom. Nie będzie musiał być solidarny z Niemcami, Francją, Holandią czy Austrią w kwestii uchodźców, klimatu, a przede wszystkim demokracji liberalnej. Unia zobowiązuje państwa przez przyjęte w 1993 roku tzw. kryteria kopenhaskie do przestrzegania takich zasad jak trójpodział władzy, niezależne sądownictwo i media. Już dziś nikt w Brukseli czy Wenecji nie potrafi tego od Polski wyegzekwować. Jeśli najbogatsze państwa Unii pójdą do przodu, odczepią się od rządu Beaty Szydło. Dla spokoju warto poświęcić polskie bezpieczeństwo, bo godząc się na pozostanie w buforze państw między Rosją a Europą Zachodnią, która się zintegruje, lądujemy w szarej strefie bezpieczeństwa i dobrobytu. Czy Kaczyński tego nie widzi? A jeśli widzi, to dlaczego to lekceważy? Dlaczego teraz, gdy ważą się losy Unii, woli zajął się podstawianiem nogi Tuskowi, wiedząc, że Tusk był całkowicie bezpieczny?

Że Kaczyński nie jest nawet cynikiem, widać najlepiej po tym, że odpadł od niego nawet Orban, który jest cynikiem z krwi i kości, potrafi być rusufobem i rusofilem w zależności od sytuacji. Kaczyńskiemu plan zastępuje obsesja osobistej zemsty. Stracił jedynego sojusznika jakiego miał. Orban pewnie wróci, gdy mu się to będzie opłacało, ale za Kaczyńskiego nie tylko umierać nie będzie, ale nawet nie wstrzyma się od głosu, gdy ten walczy ze swoim największym rywalem. Nawet tego Orban nie chciał dla Kaczyńskiego zrobić. Polska jest dziś krajem całkowicie odizolowanym od pozostałych, mówi niezrozumiałym językiem, powołuje się na nieistniejące zasady. Tak jak wmawiało nam Prawo i Sprawiedliwość, że to rząd wie lepiej niż Trybunał Konstytucyjny, co jest zgodne z konstytucją, tak teraz wmawia dwudziestu siedmiu państwom, że wie lepiej, kto jest legalnie zgłoszonym kandydatem, kto jest „nominowany przez rząd Polski”, choć żadnych nominacji nie ma w tej sprawie.

Groźby, że polski rząd nie podpisze się pod konkluzjami szczytu i wynikiem głosowania, w którym przecież brał udział, to gierki podobne do tych, które znamy z Warszawy. Tyle, że w odróżnieniu od nas, zmuszonych żyć pod władzą PiS, te dwadzieścia siedem państw ma opowieści Beaty Szydło głęboko w poważaniu.

Jeśli jednak zapowiedź, że rząd odcina się od konkluzji szczytu rozpoczyna nową praktykę postępowania w Unii, analogiczną wobec tego jak stosuje się PiS do polskiego prawa, to zaczyna się nowy mroczny etap w naszej historii. Jeśli Kaczyński się obrazi na Unię, bo stanęła tak jednoznacznie za Tuskiem, czyli w jego przekonaniu mordercą smoleńskim, to mamy problem, jakiego jeszcze nie mieliśmy.

Sławomir Sierakowski dla WP Opinie

Sławomir Sierakowski - socjolog i publicysta. Szef "Krytyki Politycznej" i Instytutu Studiów Zaawansowanych. Stypendysta Uniwersytetu Harvarda, Yale i Princeton. Publikuje m.in. w "New York Times", "Guardian" i OpenDemocracy.net.

Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)