Sławomir Sierakowski: Kaczyński pomoże Tuskowi zostać prezydentem
Najważniejszy dziennik kataloński La Vanguardia (ukazuje się także po hiszpańsku) piórem Enrica Juliana ogłosił, że kluczowy dla prezydenta Katalonii, żeby zmienić zdanie w sprawie natychmiastowego ogłoszenia niepodległości, był tweet Donalda Tuska, który wzywał go, żeby nie wszedł na drogę konfrontacji, z której nie ma już odwrotu. Tusk stał twardo po stronie władz Hiszpanii, mimo że – jak chyba każdy Polak – musiał czuć, jak to jest, gdy jakiś naród walczy o swoją niepodległość.
Oczywiście sytuacji Katalonii i Polski nie da się porównać. Przede wszystkim w ogóle nie wiadomo, czego chcą sami Katalończycy, bo referendum nie było ani właściwie przeprowadzone, ani nie wyrażało woli większości Katalończyków, a jedynie większość głosujących. Pomijam kwestie legalności tego referendum, bo jednak argument, że zgodnie z konstytucją hiszpańską powinna głosować cała Hiszpania, wydaje się zaporowym kryterium i czyni tę możliwość niemożliwą po prostu. Trudno mi sobie wyobrazić, mimo wszystkich historycznych i ustrojowych różnic, żeby na przykład cała carska Rosja głosowała za przyznaniem Polakom niepodległości, a nawet, żeby wszyscy Brytyjczycy uznali niepodległość Szkocji w głosowaniu.
Tusk zbawiciel
Były premier Polski i obecny prezydent Rady Europejskiej często wymieniany jest jako ten, który może po zakończeniu kadencji uratować kraj przed kolejną kadencją populistów i wygrać wybory prezydenckie w Polsce. Nie przypadkiem pojawia się w sondażach, choć przegrywa w nich najczęściej z Andrzejem Dudą. Jego popularność mimo bycia najpierw pośmiewiskiem w mediach masowych (publiczne również za nim nie przepadają) raczej rośnie niż spada.
Abstrahując od tego, czy jego zwycięstwo jest rzeczywiście możliwe i czy to jest faktycznie ostatnia deska ratunku, warto na przykładzie Hiszpanii, ale i innych państw zdać sobie sprawę z tego, jakie poza finansowymi, korzyści płyną z bycia częścią Unii Europejskiej.
Zadajmy sobie najprostsze pytanie: gdyby nie istniała UE, czy konflikt między Katolonią i Hiszpanią wyglądałby tak samo, czy doszłoby raczej albo do wojny, albo do konfliktu z silnym natężeniem terroryzmu? To drugie znamy już z historii walki o niepodległość Basków albo Irlandczyków z IRA. Najczęściej utożsamiamy UE z tym, że powstała, aby szerzyć dobrobyt i demokrację. Owszem, sprzyja realizacji tych celów, ale UE powstała przede wszystkim po to, żeby uniknąć więcej wojen, które regularnie pustoszyły kontynent. Czy wystarczająco dobrze o tym pamiętamy w Polsce, gdzie nasza historia to niemal same wojny i powstania?
Tak nie było nigdy
Czy nie pozwalamy Kaczyńskiemu iść za daleko w konfliktowaniu się z Brukselą, Paryżem i Berlinem? Jeśli Serbia (gdzie piszę ten felieton) czy Macedonia ubiegają się dziś o członkostwo w Unii, a we wspólnocie jest już Chorwacja i Słowenia, to w najbardziej konfliktogennym regionie w Europie po raz pierwszy w historii panuje spokój, rozwija się (nie bez kroków w tył, stagnacji i rozmaitych problemów) demokracja i gospodarka. Tak nigdy tu nie było. I prawie nigdy u nas.
Tusk, który zazwyczaj ocenia się jako prezydenta RE raczej mało efektownego, ale poprawnie wykonujący swoje obowiązki, w sprawie Katalonii błysnął i spotkał się ze sporym uznaniem w mediach i wśród politologów. Wcześniej jedyny raz, kiedy mógł się pochwalić wielkim zwycięstwem, to było wtedy, gdy napadł na niego Kaczyński i zrobił sam z siebie miazgę rozbijając się o mur. Bo cała Unia stanęła murem za Tuskiem. Czy podobnie będzie w Polsce?
„Miejsce Tuska jest w więzieniu”
Kaczyński mówi o Tusku niemal wyłącznie w poetyce penitencjarnej. Miejsce Tuska w Polsce Kaczyńskiego jest w więzieniu. To akurat jest nie najgorsza wiadomość dla byłego premiera, bo ślepa nienawiść Kaczyńskiego najczęściej odbierała mu rozum. A ślepa nienawiść wobec Tuska odbiera mu rozum automatycznie. Nie bądźmy zaskoczeni, gdy Kaczyński zrobi znowu sam z siebie miazgę po powrocie Tuska do Polski. Wiadomo, że ludzie stają po stronie niesłusznie atakowanych ofiar.
Zna tę zasadę doskonale, gdy na chłodno myśli sam Kaczyński, dlatego bez przerwy sam z siebie i swoich zwolenników robił ofiary i do dziś robi – a to liberalnych mediów w rękach obcego kapitału, a to Unii Europejskiej, która prześladuje Polskę, a wcześniej układu, agentów komunistycznych (chyba, że to są koledzy Macierewicza, to ci akurat Kaczyńskiemu nie przeszkadzają) i tak dalej. Lepiej atakować z pozycji ofiary. Ale sam Kaczyński może Tuska tak ustawić. A sam Tusk lubi raczej przyjmować pozycje atakującego, choć potrafi zachować w tym ostrożność.
Gra o wysoką stawkę
Jedno z drugim się wcale nie wyklucza, buduje raczej najbardziej atrakcyjny, niemal filmowy format, który widz najbardziej lubi oglądać: osaczona ofiara, która ma charakter do walki i na końcu wygrywa. W ten sposób Kaczyński, podobnie jak w chwilach, gdy ciąga Tuska po sądach, zaczyna działać jak agencja reklamowa Tuska i jego otoczenia politycznego. Nie przypadkiem tylko wtedy udaje się opozycji doganiać PiS w sondażach. Gdy skończy się kadencja przewodniczącego Rady Europejskiej, pozostanie akurat tyle czasu, żeby zorganizować kampanię wyborczą na stanowisko prezydenta Polski i nimb tego, który uratował Polskę przed utrwaleniem się populizmu w Polsce, czyli uratował osiągnięcia ustrojowe III RP. To jest wysoka stawka, na wagę zajęcia dużo wyższego miejsca w historii niż bycie przez siedem lat dość kunktatorskim premierem. Czy Tusk będzie chciał dołączyć do najważniejszych postaci najnowszej historii, obok Michnika, Kuronia, Wałęsy, Mazowieckiego? Na razie jest wysoko, ale półkę niżej.
Póki co Tusk przegrywa z Dudą w sondażach, zazwyczaj osiągając w II turze mniej więcej 30-40 procent, a Duda ponad 50%. Ale jak na kogoś tak mało obecnego w Polsce, to jest całkiem dobra podstawa do konfrontacji w kampanii. Duda w porównaniu z Tuskiem jest politykiem bez właściwości. Pogardza nim jego własny obóz. W walce wyborczej z Tuskiem będzie wyglądał jak sierotka Marysia. Gorzej mówi, nie wiadomo, o czym myśli, bo najczęściej niesamodzielnie. Projekty, które przygotowuje są bardzo słabe, chaotyczne, wystarczy wspomnieć o rzuconym nagle i pogrzebanym już cztery godziny później pomyśle, żeby prezydent decydował za Sejm, gdy ten znajdzie się w impasie, kto trafić ma do KRS. Albo gdy nagle rzucił hasło referendum konstytucyjnego, nie wiadomo z jakimi i iloma pytaniami.
Za Tuskiem stanąć może cała przerażona Kaczyńskim Polska, nawet jeśli wcale nie chce tej ani poprzedniej Platformy u władzy. Ślepo walący w Tuska Kaczyński tylko mu pomoże. Zagubiony i poniżany nawet przez Ziobrę Duda może stracić swoje procenty, które okazać się mogą równie iluzoryczne jak te, którymi dysponował Komorowski. Tusk nie tylko nie jest pozbawiony szans, ale wszystko na razie układa się po jego myśli, o ile rzeczywiście interesuje go prezydentura i miejsce w historii. A jako emeryta w kraju ugruntowanego populizmu Kaczyńskiego trudno go sobie wyobrazić.
Sławomir Sierakowski dla WP Opinie