Częstochowa. Dalszy ciąg sprawy Matki Bożej z tęczową aureolą
16 czerwca 2019 r., uczestnicy II Marszu Równości zmierzali ulicami Częstochowy, odziani w tęczowe barwy. Ich skarpetki, czapki i torby mieniły się wieloma kolorami. W rękach nieśli transparenty i barwne flagi, które powiewały na wietrze. Na chwilę trasa przemarszu została zablokowana i ktoś z tłumu krzyknął "Oddać obraz!".
Nikt z 600-osobowego tłumu wtedy nie przypuszczał, że reprodukcja obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, na której aureola otaczająca głowy Maryi i Dzieciątka miała tęczowe barwy, tak rozpali emocje kontrmanifestantów. Niektórzy poczuli się urażeni zachowaniem organizatorów i uczestników zgromadzenia – sprawa trafiła więc do prokuratury.
W październiku 2019 r. śledczy Prokuratury Rejonowej Częstochowa-Północ poinformowali, że postępowanie zostało umorzone ze względu na brak znamion czynu zabronionego. Kilka tygodni później prokuratura podjęła tę sprawę na nowo, uznając, że decyzja o umorzeniu była przedwczesna. Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej w Częstochowie.
Teraz wraca na wokandę. 26 marca częstochowski sąd zdecyduje, co dalej ze sprawą młodego mieszkańca Warszawy, który niósł wizerunek Matki Bożej z tęczową aureolą. Prokuratura oskarżyła go o obrazę uczuć religijnych.
Sprawa Michała G. wróciła do prokuratury w grudniu 2020 r. Podczas wznowionego postępowania poinformowano, że w śledztwie zasięgnięto opinii biegłego z zakresu socjolingwistyki. Uwzględniając jego wnioski, 20-latkowi przedstawiono zarzut popełnienia przestępstwa obrazy uczuć religijnych innych osób, poprzez publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej w postaci obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.
Zdaniem biegłego, "obraźliwy i znieważający był akt eksponowania reprodukcji w dniu pielgrzymki dzieci, w miejscu szczególnym - w Alejach NMP, które wiodą do sanktuarium na Jasnej Górze". W jego opinii, reprodukcja obrazu mogła zostać potraktowana przez wiernych jako "ideologiczny atak na symbole religijne, mający charakter prowokacji".
Podejrzany nie przyznał się do zarzucanego mu czynu, tłumacząc że nie miał zamiaru nikogo obrazić. Nie był wcześniej karany. Za zarzucane mu przestępstwo grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat.