Skazał Mariusza Kamińskiego. Teraz jest oskarżany o ujawnienie tajnych informacji
Sędzia Wojciech Łączewski znalazł się na celowniku CBA. Obecny szef Biura, Ernest Bejda doniósł do prokuratury, że w wyroku na byłych szefów CBA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika ujawniono ściśle tajne informacje.
Michał Kamiński i Maciej Wąsik zostali w marcu 2015 roku skazani za przekroczenie uprawnień podczas prowokacji wobec Andrzeja Leppera w tzw. aferze gruntowej - przypomina "Gazeta Wyborcza". Sędzia, który ich skazał, Wojciech Łączewski we wrześniu sporządził uzasadnienie orzeczenia. Okazało się niepotrzebne, bo dwa miesiące później Kamiński i Wąsik zostali ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Także w listopadzie - jak przypomina "GW" - tygodnik "wSieci" zarzucił Łączewskiemu, że w ogólnodostępnym uzasadnieniu ujawnił nazwiska agentów CBA działających pod przykrywką. Autorzy materiału wymienili ich inicjały i dodali, że „dwóch z pięciu wymienionych przez Łączewskiego funkcjonariuszy wciąż pracuje w CBA”.
Kilka miesięcy później, w kwietniu 2016 roku, Ernest Bejda, szef CBA złożył do prokuratury doniesienie o popełnieniu przestępstwa. - Śledztwo prowadzone jest w kierunku czynu polegającego na ujawnieniu wbrew przepisom ustawy o ochronie informacji niejawnych danych podlegających ochronie jako informacja niejawna o klauzuli „ściśle tajne”, czyli o przestępstwo z art. 265 § 1 kk - tłumaczy „Gazecie Wyborczej” Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Jak wynika z informacji dziennikarzy "GW" prokuratorzy przesłuchali już protokolantów, którzy brali udział w procesie Kamińskiego i Wąsika, asystentów sędziego Łączewskiego oraz sędzię Małgorzatę Drewin, która była w składzie orzekającym. Sam sędzia Łączewski miał być poddawany kontroli operacyjnej, a w końcu - w marcu 2018 roku - przesłuchany w prokuraturze.
- Wyrok zawiera przepisane zarzuty z jawnego aktu oskarżenia. Podobnie nie ujawniono danych osobowych w uzasadnieniu, albowiem padają tam wyłącznie nazwiska funkcjonariuszy CBA podane przez Macieja Wąsika na jawnej rozprawie sądowej - zapewnia "GW" Łączewski.
Zdaniem Łączewskiego, jeśli ktoś ujawnił dane agentów CBA pracujących pod przykrywką, to zrobił to Maciej Wąsik. Zapewnił, że on nie miał wiedzy, by osoby, o których pisał tygodnik, wykonywały czynności pod przykryciem lub operacyjno-rozpoznawcze w aferze gruntowej.
Co ciekawe, jak wynika z ustaleń "GW", służby zabezpieczyły podczas śledztwa twardy dysk komputera w kancelarii tajnej, w której sporządzane było orzeczenie w sprawie Kamińskiego i Wąsika. Znajdowały się na nim także notatki dotyczące innych spraw prowadzonych przez sędziego Łączewskiego. Jeśli to prawda, to mogło dojść do złamania przepisów: o tajemnicy sędziowskiej oraz tajemnicy narady sędziowskiej, czyli nielegalnego zdobycia dowodów.
Dzięki zmianie procedury karnej, którą wprowadził PiS, zdobyte nielegalnie dowody, mogą jednak zostać wykorzystane w procesie.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"