Skandal w stadninie w Dziemianach. "Poszedł za mną i wszedł pod prysznic"
Program "Superwizjer" TVN przyjrzał się sprawie Marcina P., "szarej eminencji" Pomorskiego Związku Jeździeckiego. Mężczyzna został skazany w sprawie wykorzystania dwóch instruktorek jeździectwa. Dziennikarze ujawniają, że poszkodowanych kobiet jest więcej.
"Superwizjer" TVN przedstawił historię Marcina P., który prowadzi treningi jeździeckie w stajni w Dziemianach na Kaszubach. Mężczyzna jest określany jako "szara eminencja" Pomorskiego Związku Jeździeckiego. Były prezes - mimo że nie pełni już oficjalnie funkcji związkowych - dalej ma mieć decydujący głos w sprawach dotyczących tego środowiska.
"Jedna z najważniejszych osób w świeci koniarzy" została skazana na półtora roku więzienia w sprawie wykorzystania dwóch instruktorek jeździectwa. Wyrok był nieprawomocny, a strony procesu odwołały się do wyższej instancji. Sprawa będzie mieć swój dalszy ciąg przed sądem w Gdańsku.
"Superwizjer" przedstawia historię Weroniki (imię zmienione - przyp. red.), byłej już zawodniczki jeździectwa. Opisane przez nią wydarzenia miały miejsce ok. 2013 roku. - Byliśmy na zawodach, całą grupą wylądowaliśmy u niego w pokoju. Ktoś przyniósł alkohol, było miło i sympatycznie. Osoby zaczęły się wykruszać, ja także chciałam już iść, po czym zorientowałam się, że poszedł za mną i wszedł pod prysznic nagi i zaczął mnie obłapywać - relacjonuje kobieta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowy przemyt na granicy. Skarb ukrył we wnękach siedzeń
Kobieta musiała ratować się z tej sytuacji ucieczką przez okno.
"Wydarzenia te doprowadziły do końca mojej kariery"
W materiale stacji TVN przedstawiono więcej sytuacji kobiet, które oskarżają Marcina P. o niewłaściwie zachowanie. - Poszłam do swojego pokoju, zamknęłam się, w pokoju byłam sama. Jak zdjęłam buty, wszedł pan Marcin do mnie do pokoju i zaczął mnie rozbierać. Zdjął mi spodnie, skarpetki, chciał mi zdjąć majtki - opowiada jedna z kobiet.
Marcin P. spędził trzy miesiące w areszcie w związku z zeznaniami jednej z kobiet. Po tym okresie wyszedł na wolność, gdyż sąd zdecydował, że mężczyzna może odpowiadać z "wolnej stopy". Weronika wspomina, że doszło wtedy do kolejnej sytuacji, kiedy Marcin P. próbował wykorzystać kobietę.
- Po tym, jak wyszedł z aresztu podczas zawodów zamknął się ze mną w biurze i stwierdził, że ma wzwód i mam coś z tym zrobić. Zaczął mi wkładać ręce w spodnie, powiedział, że mnie doprowadzi do orgazmu. Rozejrzałam się czym można wybić szybę. Chwyciłam zegar w kształcie konia. W tym momencie on otworzył drzwi - relacjonuje kobieta. - Wydarzenia te doprowadziły do końca mojej kariery - dodaje.