Skandal na plebanii. Szokujące szczegóły "randek" proboszcza

Na światło dzienne wypływają kolejne szczegóły podwójnego życia, jakie prowadził proboszcz z Łubowic (woj. śląskie), Andrzej S. Skandal wybuchł po publikacji jego zdjęć na portalach randkowych. "Fakt" rozmawiał ze znajomym księdza, który ujawnił, jak wyglądały ich spotkania.

Skandal na plebanii. Szokujące szczegóły "randek" proboszcza
Skandal na plebanii. Szokujące szczegóły "randek" proboszcza
Źródło zdjęć: © East News
Katarzyna Staszko

Są kolejne, szokujące szczegóły podwójnego życia Andrzeja S., byłego proboszcza z Łubowic.

Ksiądz z parafii pod Raciborzem miał konto na portalu randkowym, gdzie poszukiwał osób obojga płci do spotkań bez zobowiązań. Sprawę odkryli wierni. Duchowny początkowo próbował zaprzeczać, ale potem się przyznał.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Podejrzane bagaże na polskiej granicy. Odkrycia celników zaskakują

Spotkania i używki. Podwójne życie duchownego

Oskar, znajomy księdza, opisał w rozmowie z "Faktem" ich spotkanie w czerwcu 2023 r. w Raciborzu.

- Zaczęło się od tzw. żółtej apki (aplikacji randkowej - red.) Spotkaliśmy się na kawę, a potem pojechaliśmy do Małopolski, gdzie odbył się stosunek grupowy - mówi Oskar. Podczas spotkania pojawiły się używki.

- Na "grupówce" w Małopolsce duchowny miał swoje gadżety. Była przemoc, ale kontrolowana, za zgodą wszystkich. Były też używki, mefedron, poppers, popularne środki donosowe. To "Anderes" (pseudonim księdza - przyp. red.) je przyniósł. Chciał zaszpanować. Po zakończeniu imprezy, na drugi dzień stwierdził, że musi się do czegoś przyznać. Wtedy pokazał swoje zdjęcie w sutannie - relacjonuje rozmówca "Faktu".

Wskazuje też, że "coraz więcej duchownych umawia się na randki i spotkania przez internet."

- Mają przy sobie narkotyki, dopalacze, stać ich na to. Wiele młodych homoseksualistów korzysta z ich usług, bo jak mówią, "księża to najlepsi dilerzy". Denerwuje mnie ich hipokryzja, z ambony mówią jedno, ganią LGBT, a grzeszą najbardziej. "Anderes" w drodze do domu, gdy go wiozłem, mówił mi, że gościł na plebanii Ukraińców i dostawał za to kasę od państwa. Wyznał wtedy, że stracił wartość pieniądza, bo tak dużo ich miał. Obnosił się z tym, że stać go na wszystko: erotyczne zabawki, laptopy, markowe gadżety i ubrania, zresztą widać to po jego zdjęciach. Mówił, że ma ogrodnika, kucharkę, w sumie to nic nie musi robić. Byłem u niego na plebanii, więc widziałem, jak jest. To była czysta obłuda - wspomina rozmówca "Faktu".

Wyjaśnia, że gdy dowiedział się, że mężczyzna jest księdzem, przestał się z nim spotykać.

Z informacji "Faktu" wynika, że Andrzej S. był obecny nie więcej niż jednym portalu randkowym. W innej aplikacji, na swoim profilu napisał, że "preferuje biseksualność, grę wstępną i realne spotkania - najlepiej u kogoś, bo sam nie ma lokum". Nie wykluczał spotkań "niekoniecznie we dwoje". Szukał osób do 50 lat.

- Właśnie na tym portalu randkowym ksiądz Andrzej się już nie krył ze swoimi upodobaniami i występował z twarzą. Robił nawet live, czyli relacje na żywo. (...) Nie dziwi mnie, że ktoś go po prostu rozpoznał - opowiada Oskar.

Kuria reaguje, mieszkańcy są oburzeni

Skandalem zajmuje się kuria opolska. Rzecznik diecezji, ks. Joachim Kobienia, potwierdził, że Andrzej S. przyznał się do swojego podwójnego życia i opuścił plebanię 26 stycznia.

- Po raz pierwszy mamy do czynienia z taką sprawą w naszej kurii - mówił ks. Kobienia w rozmowie z "Faktem".

Decyzję o przyszłości Andrzeja S. podejmie sąd diecezjalny. Mieszkańcy Łubowic są zszokowani i domagają się, by ksiądz zrezygnował z kapłaństwa.

- Powinien zrzucić sutannę raz na zawsze - mówią mieszkańcy.

Źródło: Fakt/WP

ksiądzskandalkościół

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (55)