Siewiera wycofuje się ze swoich słów? Mówił o "konfrontacji służb"
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera ponownie zabrał głos w sprawie zatrzymania Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego w Pałacu Prezydenckim. Tydzień temu przekonywał, że sama procedura aresztowania była "legalna ze wszystkich stron" i realizowano ją w sposób "spokojny". Teraz twierdzi, że "mogliśmy być o krok od konfrontacji służb".
o zatrzymania skazanych prawomocnym wyrokiem polityków PiS doszło w ubiegły wtorek (9 stycznia). W środę, w rozmowie z PAP, komentując sprawę Siewiera stwierdził, że "rozkazy dowódców Służby Ochrony Państwa, policji, były wykonywany zgodnie z zasadami użycia funkcjonariuszy - jako narzędzia".
Dodał, że od momentu wydania postanowienia sądu o doprowadzeniu skazanych do zakładu penitencjarnego procedura odbyła się prawidłowo i "była realizowana w sposób spokojny, merytoryczny". Ocenił też, że formalnie sama procedura zatrzymania była wykonana w sposób "legalny ze wszystkich stron". Choć, jak zaznaczył, jest sprawą "głęboko wstrząśnięty" i samo zatrzymanie przez policję kogoś w Pałacu Prezydenckim nie ma precedensu w historii.
W środę serwis wPolityce.pl opublikował wywiad z szefem BBN, w którym ten dość mocno przestawił akcenty w swojej narracji o aresztowaniu polityków, by były one bardziej zgodne z opowieścią snutą przez PiS o zdarzeniu.
"Formalnie w porządku, ale..."
W rozmowie z medium braci Karnowskich Siewera nadal mówi, że procedura zatrzymania była zgodna z zasadami - funkcjonariusze, "jako narzędzia", działali prawidłowo.
- Znacznie szerszą kwestią jest, w jaki sposób i na jakiej podstawie podjęto decyzję o użyciu narzędzi, o których mówimy i jak ta realizacja została przeprowadzona. W mojej ocenie w sposób niemoralny wobec funkcjonariuszy, a także bulwersujący z punktu widzenia szacunku do urzędu Prezydenta RP i tym samym państwa polskiego - ocenił szef BBN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Taka sytuacja, związana z użyciem tak nadmiarowych środków oraz zatrzymaniem swoich byłych szefów, ministrów i posłów, nie miała nigdy miejsca. Myślę, że to był też najtrudniejszy i najgorszy dzień życiu zawodowym tych funkcjonariuszy. Zostali postawieni przez kierownictwo polityczne w sytuacji, gdzie musieli wykonać urągający przyzwoitości i niemoralny rozkaz przeciwko ludziom, którym dużo, jako formacje zawdzięczają - stwierdził Siewiera, odnosząc się do stworzenia Służby Ochrony Państwa, które w 2018 r. zastąpiło Biuro Ochrony Rządu.
Mogła być konfrontacja "jak w sądach"?
Dodał, że polecenie aresztowania Wąsika i Kamińskiego "opierało się postanowieniu sądu, sprzecznym z prezydenckim aktem łaski i w tym sensie było ono bezprawne". Sugerował też, że pomiędzy SOP a policją mogło dość do konfrontacji.
- W trakcie interwencji w pałacu byliśmy o krok od sytuacji, w której służby mogły stanąć naprzeciw siebie i skonfrontować się, tak jak dziś dzieje się to w sądach, gdy jedne nie uznają drugich. Nie wolno do tego dopuścić. Bo jeśli taki rozłam państwa pojawi się w kolejnej, tak wrażliwej dziedzinie życia publicznego jak służby, ta będziemy na drodze prowadzącej państwo nad skraj przepaści. To jest powód, dla którego prezydent apeluje konsekwentnie o kontrolowanie poziomu emocji - podsumował Siewiera.
Źródło: wPolityce.pl/PAP