Tak kierownictwo PZU wspiera PiS? Ujawnili ogromne przelewy
Między 14 a 20 października osoby zasiadające w zarządzie Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń miały przelać na konto Prawa i Sprawiedliwości ponad 225 tys. zł. Znaczne środki na rachunek rządzącej partii wpływały w ostatnich tygodniach również od osób zatrudnionych w innych dużych państwowych spółkach - donosi "Polityka".
Według informatorów tygodnika, latem wysocy przedstawiciele niektórych państwowych spółek mieli odbyć spotkanie w kierowanym przez Jacka Sasina Ministerstwie Aktywów Państwowych. - Zostało wówczas jasno postawione oczekiwanie, że mają wpłacać pieniądze na konto partii - mówi rozmówca "Polityki".
Na efekty nie trzeba było czekać długo. Tego samego dnia - 14 października - na konto PiS identyczną kwotę mieli przelać: prezes PZU Beata Kozłowska-Chyła, wiceprezeska PZU i była posłanka Prawa i Sprawiedliwości Małgorzata Sadurska, wiceprezes PZU Piotr Nowak, prezes PZU Zdrowie Andrzej Jaworski oraz były szef CBA, bliski współpracownik szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego i członek zarządu PZU Ernerst Bejda.
Jak podaje "Polityka", wszyscy przelali na konto PiS po 45 tys. 150 zł. To dokładnie tyle, ile wynosi górny limit darowizny, jaką zgodnie z prawem może wpłacić osoba fizyczna na rzecz partii politycznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: emerytka pochwaliła rząd. Druga do niej "mi Kaczyński nie daje"
Ale ludzie związani z państwowymi spółkami oraz partią władzy mieli wpłacać w październiku też mniejsze kwoty. Anna Sotek (wiceprezeska związanej z PZU spółki Ogrodowa Inwestycje) przelała 12 tys. zł., Sabina Bigos-Jaworowska (członkini rady nadzorczej spółki zarządzającej Stadionem Narodowym) - również 12 tys. zł - cyztamy w artykule.
Tyle samo miał wpłacić też członek rady nadzorczej Pekao S.A. Michał Kaszyński, a zasiadający w tej samej radzie Maria Majcher - 13 tys. zł. Znacznie więcej, bo aż 30 tys. zł miał przelać z kolei Robert Zima - prezes Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych PZU.
Zarządy państwowych spółek wspierają PiS. "Korupcja polityczna"
Jak wynika z rozmów w politykami obozu władzy, rządzący zdają sobie sprawę z tego, że takie działania mogą drażnić wyborców.
- Ludzie martwią się o to, czy będą mieli z czego zapłacić wysokie rachunki za energię i ogrzewanie. Inflacja rośnie, muszą więcej płacić za kredyty, a ludzie nominowani przez partię do spółek wpłacają na PiS gigantyczne pieniądze - mówi jeden z rozmówców "Polityki", polityk związany ze Zjednoczoną Prawicą.
Z kolei dr Jan Misiunia z SGH, zajmujący się tematyką finansowania partii politycznych w Polsce i USA ocenia, że tego rodzaju praktyka to "swego rodzaju korupcja polityczna".
- Te osoby wpłacają pieniądze, żeby partia, która ich nominowała, utrzymała większość parlamentarną. Mają bezpośredni interes w tym, by - używając języka rządzącej partii - układ, którego są częścią, trwał. Możemy w takiej sytuacji podejrzewać, że zarządzają majątkiem państwowym na gwizdek partii politycznej. I wątpliwe, czy w związku z tym są oceniane za pracę według kryteriów merytorycznych, czy raczej lojalnościowych - mówi dr Misiunia.
Podejrzana zbieżność przelewów. TVN24 ujawnia darowizny z Orlenu
To nie pierwsze tego rodzaju doniesienia w ostatnim czasie. W czwartek stacja TVN24 ujawniła nazwiska 22 osób z kierownictw spółek należących do PKN Orlen, które w 2019 roku na kampanię Beaty Szydło i Joanny Kopcińskiej wpłaciły po 74 500 zł.
Każdy z darczyńców wpłacał identyczne sumy na obie kandydatki PiS do Parlamentu Europejskiego - ich przelewy kształtowały się między 1,5 a 11 tys. zł na każdą z nich.
Źródło: "Polityka"