Serbia chce pomóc Rosji. Prezydent mówi o tym otwarcie
- Możemy pomóc, nie mamy z tym problemu - tak Aleksandar Vuczić, prezydent Serbii, wyraził gotowość wsparcia rosyjskich klubów. Te mają ogromny problem z uwagi na prowadzone przez Rosję działania militarne na Ukrainie.
Z powodu zainicjowanej przez Rosję wojny na Ukrainie wiele europejskich drużyn sportowych, w różnych dyscyplinach, odmawia albo wyjazdu do kraju agresora, albo w ogóle gry przeciwko rosyjskim drużynom.
Jeden z przykładów: reprezentacja Polski w piłce nożnej, która nie zamierza lecieć do Rosji na baraż eliminacji do mistrzostw świata 2022. Cezary Kulesza już oficjalnie ogłosił, że Biało-Czerwoni w ogóle nie chcą rozegrać meczu z reprezentacją Rosji.
Serbia chce pomóc Rosji
Jeśli chodzi natomiast o europejskie zespoły, które są gotowe zmierzyć się z przedstawicielami rosyjskiego sportu, ale nie na ich terenie, wsparcie otwarcie zadeklarował Aleksandar Vuczić, prezydent Serbii.
- Istnieje zainteresowanie rosyjskich klubów na rozgrywanie ich meczów w Serbii. To czyjaś inicjatywa: UEFA, FIBA, sam nie wiem. Ale wiem, że bylibyśmy gotowi to zrobić, jeśli byłoby to w interesie wszystkich. Nie mamy z tym problemu - powiedział Vuczić, cytowany przez serbskie media.
- Serbia zawsze była dobrym gospodarzem. Gwarantujemy, że zapewnimy najlepsze warunki i bezpieczeństwo zarówno formalnym gospodarzom, jak i gościom. Sami nie będziemy naciskać na organizację meczów, ale jeśli ktoś nas o to poprosi, pomożemy - stwierdził prezydent Serbii.
Na takiej zasadzie 17 marca swój mecz w piłkarskiej Lidze Europy mógłby rozegrać Spartak Moskwa. Na ten dzień zaplanowany jest jego domowy mecz z niemieckim RB Lipsk. Spotkanie mogłoby odbyć się w Belgradzie.
Rosyjska propaganda wojenna. "To jest wojna na wyniszczenie"
Czytaj też:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski