Fałszywki Jaruckiej
Ta głośna afera doprowadziła do wycofania się Włodzimierza Cimoszewicza z wyborów prezydenckich w 2005 r. Cimoszewicz był wyraźnym liderem przedwyborczych sondaży, drugi był Lech Kaczyński. Konstanty Miodowicz z PO, członek komisji śledczej ds. PKN Orlen, skontaktował z komisją Annę Jarucką - b. asystentkę Cimoszewicza jako szefa MSZ w 2002 r. Jarucka przekazała komisji ksero rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, które w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz - by usunąć z jego pierwotnego oświadczenia informację o posiadanych akcjach Orlenu.
On sam mówił wtedy, że jego oświadczenie majątkowe nie było nigdy zmieniane. Prokuratura uznała potem, że dokument jest sfałszowany, co od początku mówił Cimoszewicz. Ale po rewelacjach Jaruckiej Cimoszewicz wycofał się z wyborów, a liderem sondaży został Tusk.
Sąd I instancji skazał Annę Jarucką na półtora roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Kobieta twierdziła, że to poseł PO Konstanty Miodowicz namówił ją do ujawnienia tej sprawy. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że Jarucka działała z wyrachowaniem, manipulowała opinią publiczną i naraziła na szwank dobre imię Cimoszewicza. Według sądu, motywem byłej asystentki byłego szefa MSZ "mogła być" chęć zemsty za ignorowanie przez Cimoszewicza jej próśb o załatwienie pracy w zagranicznej placówce.