Senatorzy apelują ws. "Lex TVN". "Tego głosu nie można lekceważyć"
Głosu amerykańskich kongresmenów i senatorów w sprawie telewizji TVN nie można lekceważyć. - Tutaj ważna jest nie tyle liczba podpisów, co fakt, kto te podpisy złożył - przekonuje nasz informator z Waszyngtonu. A mówimy m.in. o założycielach polskiego koła w Senacie, członkach komisji zagranicznych i jednym z najważniejszych polityków na Kapitolu. A to tam podejmuje się decyzje o budżecie obronnym.
Gdyby wagę amerykańskich apeli do polskiego rządu oceniać jedynie przez pryzmat liczby zebranych podpisów, żaden nie może się równać z listem 88 Senatorów z sierpnia 2019 roku, dotyczącym kwestii restytucji mienia pożydowskiego. Są jednak sytuacje, w których nie ilość, a jakość ma znaczenie. Opublikowane w środę stanowisko senatorów demokratycznych i republikańskich dotyczące nowelizacji ustawy o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji oraz stacji TVN jest jednym z takich przykładów. Dlaczego?
Zacznijmy od treści komunikatu prasowego, do którego jako pierwsza dotarła Wirtualna Polska. Język, którego używają sygnatariusze - choć w podobnych dokumentach jest on możliwie dyplomatyczny i odwołujący się do dekad "owocnej współpracy polsko-amerykańskiej" - tutaj przechyla się zdecydowanie w kierunku podważającym kondycję demokracji w naszym kraju. I to w sposób bezpośredni, bez zawoalowań.
Sygnatariusze piszą wprost, że "niepokoi ich postępujące odchodzenie od demokracji, ostatnio widoczne w pracach mających na celu osłabienie niezależnych mediów i jednej z największych inwestycji USA w Polsce" oraz "uważnie obserwują te wydarzenia". Następnie pojawia się groźba dalszych działań dyplomatycznych, w sytuacji, w której dojdzie do "dyskryminowania firmy spoza UE i wymuszenia wycofania amerykańskiego inwestora z Polski, zatrudniającego kilka tysięcy osób".
- Jeśli na coś w oświadczeniu senatorów warto zwrócić uwagę, to na jego zakończenie. Bardzo alarmujące połączenie spraw biznesowych, wartości i obronności. A to przecież Kongres ma wpływ na wydatki obronne. Nie można tego stanowiska lekceważyć - mówi rozmówca WP z Kapitolu.
Faktycznie, list kończy się klasycznym podkreśleniem sojuszu w NATO oraz partnerskich relacji Polski z USA, ale czymś nowym jest zwrócenie uwagi na warunkowość sojuszu. Wymuszona sprzedaż TVN przez amerykańskie Discovery byłaby postrzegana w Waszyngtonie - ponad podziałami partyjnymi - jako działanie "wbrew wspólnym wartościom, które leżą u podstaw obustronnych stosunków". - Każda decyzja o wdrożeniu tych przepisów może mieć negatywne konsekwencje dla obronności, biznesu i stosunków handlowych - alarmują sygnatariusze listu.
W tym miejscu dochodzimy do istoty i wagi tych słów, zwłaszcza dotyczących obronności. Sygnatariusze apelu do polskich władz nie są bowiem przypadkowi ani nie stanowią marginesu życia politycznego USA. Wręcz przeciwnie. Jego inicjatorka, senator Jeanne Shaheen, to była gubernator New Hampshire - pierwsza kobieta na tym stanowisku - rozpatrywana jako kandydatka na wiceprezydenta u boku Ala Gore’a, szefowa kampanii prezydenckiej Johna Kerry’ego oraz przewodnicząca Senackiej Podkomisji Stosunków Zagranicznych ds. Europy i Współpracy w dziedzinie Bezpieczeństwa Regionalnego.
Pod jej stanowiskiem podpisali się również whip senackiej większości demokratycznej Dick Durbin - de facto druga osoba w partii. Bardzo ważne są również podpisy senatorów Chrisa Murphy'ego oraz Jima Rischa - obaj zakładali koło ds. Polski w Senacie (U.S. Senate Caucus on Poland). Politycy ci w przeszłości lobbowali za polskimi interesami na Kapitolu. Dodatkowo Risch - najstarszy przedstawiciel Republikanów w Senacie - jest równocześnie członkiem Senackiej Komisji Spraw Zagranicznych.
Na uwagę zwraca również zaangażowanie senatora Bena Cardina, przewodniczącego Komisji ds Bezpieczeństwa i Współpracy z Europą, zwaną również Komisją Helsińską. Nasz informator działający w amerykańskiej polityce przekonuje, że te nazwiska to "waga ciężka", jeśli chodzi o możliwość wpływu na relacje Ameryki z Europą, rozwój biznesu oraz wydatki obronne.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę, to fakt fakt akcentowania, że podobne zachowanie polskiego rządu "nie jest sposobem na przyciąganie zagranicznych inwestycji". Niemal w tych samych słowach do sytuacji z TVN w wywiadzie dla WP odniosła się była ambasador USA w Warszawie Georgette Mosbacher. Jest to zatem kwestia ponadpartyjna i - jak twierdzą nasze źródła - jako taka nie zostanie przez Amerykę odpuszczona.
- Zarówno senator Durbin jak i Shaheen są bardzo blisko związani i współpracują z senatorem Jonem Testerem. Choć on nie podpisał się pod listem, faktycznie kontroluje budżet obronny USA. Jeśli będą potrzebować jego wpływu i pomocy, jest duża szansa, że ją otrzymają. Warto mieć to z tyłu głowy - dodaje nasz rozmówca.
Marcin Makowski dla WP Wiadomości