Samiec alfa
Jak pisał "Wprost", Jarosław Kaczyński uwielbia poddańczość. Partyjna anegdota głosi, że gdy prezes PiS dzwonił z Nowogrodzkiej do ówczesnego szefa klubu Marka Kuchcińskiego, będącego w sejmie, ten odbierał telefony zawsze na stojąco. Gdy z kolei młody poseł rozmawiał kiedyś z prezesem trzymając rękę w kieszeni, ten potrafił poświęcić całe posiedzenie komitetu politycznego na ganienie takiego zachowania. A Kuchcińskiego za poddańcze gesty wynagrodził stanowiskiem marszałka sejmu.
Jarosław Kaczyński prawdziwym zaufaniem darzy bardzo wąskie grono osób. Tych, którzy zawsze byli wobec niego lojalni i wierni, potrafi docenić, ale ci, którzy choć raz podpadli, już zawsze będą na cenzurowanym prezesa. Ważna jest też inna rzecz - najbliższych współpracowników Kaczyńskiego - Adama Lipińskiego, Marka Suskiego i Joachima Brudzińskiego - charakteryzuje to, że nie mają ambicji przywódczych. Potrafią być w cieniu i tym zdobywają zaufanie Kaczyńskiego.
A prezes nie lubi konkurencji. Jak samiec alfa musi każdego konkurenta sobie podporządkować (Zbigniew Ziobro) albo usunąć (Ludwik Dorn). Dorn, wcześniej nazywany "trzecim bliźniakiem", gdy został marszałkiem sejmu, stał się zbyt niezależny. Zaczął sprzeciwiać się prezesowi, a to poskutkowało uderzeniem poniżej pasa. Kaczyński zasugerował, że Dorn nie płaci alimentów. Ten, odcinając się, powiedział, iż "zarząd PiS przypomina sułtana otoczonego przez dwór eunuchów". Do dziś ze sobą nie rozmawiają. Ale prezes kontroluje poczynania Dorna przy pomocy Adama Lipińskiego, który w sejmie ma dwa miejsca - jedno w pierwszym rzędzie, obok Kaczyńskiego, a drugie w ostatnim - obok Dorna i Ujazdowskiego. Teraz Dorn startuje do sejmu jako "sprzymierzeniec ludu pisowskiego", ale do partii nie wrócił.
Zobacz też galerię - Bił go ojciec, lubił wypić i... - największe tajemnice premiera