Witold Gombrowicz - miłość i obsesja
Palikot przyznaje się do ogromnej fascynacji osobą i twórczością Gombrowicza. "Dla mnie był bogiem. W dodatku bogiem zbuntowanym, subwersywnym, kuszącym innych do buntu, ja tylko takim bogom się kłaniam. Przy lekturze 'Dzienników' spędziłem cały solidarnościowy 'karnawał'. W moim warszawskim liceum, podpuszczony Gombrowiczem, pisałem wypracowania o Reymoncie czy Sienkiewiczu, jako o nudziarzach, batalistach itp. Nauczycielka polskiego wyrzucała mój zeszyt przez okno przy całej klasie" - opowiadał Palikot.
Jak przyznaje, choć lubił też Witkacego i Schultza, to Gombrowicz całkiem go ukształtował. Był organizatorem Roku Gombrowiczowskiego. To wtedy poznał wdowę po pisarzu, Ritę. Zaprosił ją do swojego domu na Suwalszczyźnie, została matką chrzestną jego syna, Franka.
Palikot uważa, że jego happeningi to współczesne odpowiedniki artystycznych prowokacji spod znaku Gombrowicza czy dadaistów. "Pisuar u Duchampa nie różni się w swojej funkcji od plastikowego penisa w mojej dłoni. Co zaś zrobiłby Kantor, Witkacy czy Gombrowicz, gdyby weszli do sejmu? Każdy wybrałby inne rekwizyty, ale cel mieliby ten sam - ośmieszyć ten pozór polityki, jaki mamy, zdemaskować nudę debaty publicznej, pozorność autorytetów, tych wszystkich napuszonych gawronów prawiących o ojczyźnie" - wyznaje w rozmowie z Cezarym Michalskim.