Sekrety Palikota

Tego o nim nie wiesz...

Obraz

/ 14"Poj...any, ale..." - zaskakujące fakty z życia polityka

Obraz
© PAP / Mirosław Trembecki

Lider Ruchu Palikota to polityczna gwiazda ostatnich miesięcy. Janusz Palikot jest dziś na ustach wszystkich nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Choć nie dawano mu żadnych szans, kiedy odchodził z PO i zakładał własne ugrupowanie, po spektakularnym sukcesie z 9 października kreuje się na mesjasza polskiej polityki. Czy jednak będzie w stanie ją odmienić? Rozpoczął od medialnej wojny o krzyż w sejmie, a ostatnio został wyśmiany na proteście przeciw ACTA. Czy zostanie prawdziwym mężem stanu, o czym marzy, czy na zawsze przypięto mu łatkę "błazna od happeningów"?

W 2005 r., po odejściu Zyty Gilowskiej, Platforma zaczęła szukać nowego lidera na Lubelszczyźnie. Palikot dostał ofertę startu w wyborach, zaproponowano mu też wydanie książki Donalda Tuska "Solidarność i duma". "Jej wydanie dogadaliśmy na obiedzie w Sopocie z udziałem m.in. samego Tuska. To było miłe spotkanie, wszyscy ubrani na sportowo, wypiliśmy trochę wina. I właśnie tylko takie czysto pozytywne wrażenie Donalda miałem aż do kampanii 2007 r." - opowiada w książce "Kulisy Platformy".

To wtedy Palikot zbliżył się do premier i jego najbardziej zaufanych ludzi. "To jakoś tak wyszło naturalnie. Ja zacząłem ich zapraszać a to na dobre wino, a to na elegancką kolację" - mówił. Zdaniem Palikota, premierowi imponują pieniądze.

Polityk był zafascynowany Tuskiem, który, jak mówi, "ma swój urok". "Przede wszystkim słucha i dobrze pilnuje wątku rozmowy. Długo w kontaktach z człowiekiem nie ujawnia tego swojego partyjnego, wręcz chamskiego oblicza. Zaczyna rozgrywać partnera, dopiero kiedy go od siebie mocno uzależni" - wyjaśnia.

(js)

/ 14Najlepszy przyjaciel

Obraz
© PAP / Leszek Szymański

Przyjaźń Janusza Palikota i Bronisława Komorowskiego zaczęła się w sylwestra 1996 r. w leśniczówce w miejscowości Władysławowo koło Janowa Lubelskiego, gdzie obecny prezydent wcześniej i później wielokrotnie polował. Od razu między nimi "zaiskrzyło".

"Napiliśmy się czegoś razem, pogadaliśmy, pochodziliśmy po lesie. To była sympatyczna, dobra rozmowa. Bronek dużo opowiadał o swoich litewskich korzeniach, o okresie walki w opozycji w latach 80., o internowaniu. Przytaczał masę anegdot, historii. I dodał, że bardzo mi kibicuje. I tak zawiązała się nić sympatii, która przetrwała chyba dlatego, że było między nami tak jak w starym dobrym małżeństwie - rzadko się widywaliśmy" - opowiada Palikot. Z prezydentem wspólnie polowali, brali udział w spływach pontonami.

Nietypowy sojusz wody z ogniem - konserwatywnego i stonowanego Komorowskiego z ekscentrycznym liberałem z Lublina przetrwała próbę czasu. W swojej książce "Ja, Palikot" polityk zdradza m.in., że prezydent interweniował w jego sprawie, kiedy Tusk chciał go wyrzucić partii po ataku na Jarosława Kaczyńskiego i Grażynę Gęsicką.

Komorowski ponoć powiedział: "Ja wiem, że uważacie działania Janusza za kontrowersyjne, ale jak go usuniecie z partii, ja też odchodzę. Znam go wiele lat i daję słowo honoru, że jestem w stanie nad nim zapanować, żeby nie było więcej takich wydarzeń. Jestem pewien, ręczę własnym słowem, że on jest lojalny wobec Platformy, możecie mnie osobiście uczynić odpowiedzialnym politycznie za niego". I wtedy atmosfera się zmieniła, Schetyna powiedział: "Ja też mam do niego zaufanie, może on jest trochę poj...any, ale to jest człowiek Platformy".

/ 14"Małpki" - największy "hicior"

Obraz
© PAP / Mirosław Trembecki

Trudno wymienić wszystkie sensacyjne happeningi, których był autorem - od wibratora, przez koszulkę "jestem gejem/jestem z SLD", rzekomy problem alkoholowy prezydenta Kaczyńskiego, "gejowskie pośladki" Ziobry, "krew i spermę" na twarzy Schetyny, po kongres PiS-u i jego tajną penetrację. To jednak opróżnienie "małpki" na oczach fotoreporterów pod swoim domem było "hiciorem", za który Tusk go pochwalił.

Polityk twierdzi, że nikt jego akcji nie inspirował, a on świadomie wybierał takie momenty, aby kłopot swojej partii "wziąć na klatę". Wszystko bez konsultacji z "centralą". "Na wszystkie świętości przysięgam, że mi nigdy nikt moich akcji, obojętnie, wibratora, świńskiego ryja, 'małpek' nie zlecał. Nikt mi nigdy nie mówił, żebym się kimś zajął" - zapewnia.

Zdaniem Palikota wśród zwolenników PiS jest wielu fanów jego happeningów. "Przeciętny PiS-owiec jest hipokrytą. Z wywieszonym językiem, ze ślinką cieknącą po brodzie czytający co rano mój nowy wpis na blogu, żeby się potem publicznie świętoszkowato oburzać, a prywatnie, pod kretyńskim pseudonimem, wyzywać mnie w internecie od Żydów, złodziei czy wnuków dziadka z Wehrmachtu" - uważa.

/ 14"Tusk zwyczajnie mnie lubił"

Obraz
© AFP / Georges Gobet

Dlaczego Donald Tusk sam ostatecznie nigdy się nie zdecydował wyrzucić Palikota z Platformy, choć wciąż był o to nagabywany? "Chyba zwyczajnie mnie lubił" - wyznaje Palikot w książce "Kulisy Platformy". Wspomina moment, kiedy premier się na niego najbardziej zdenerwował i sytuacja była na ostrzu noża: "Raz, po mojej wypowiedzi o tym, że Grażyna Gęsicka zachowuje się jak polityczna prostytutka, zostałem wezwany przez Grasia na posiedzenie zarządu. Bezwzględność Tuska wtedy mnie autentycznie zmroziła. Choć byłem obecny, nie mówił do mnie. Nawet nie spojrzał. Człowiek, z którym tyle razy piłem wino, nagle traktując mnie jak powietrze, zwracając się do ogółu, mówił beznamiętnie: 'Janusz już poszedł swoją własną drogą, postanowił robić swój projekt polityczny i trzeba podjąć decyzję, żeby popsuć mu jego plany'".

Kiedy postanowił odejść? "Myśl o tym powoli zaczęła we mnie dojrzewać. A na decyzję nałożyło się kilka czynników. Utrata zaufania do Donalda miała z pewnością znaczenie. Ale dostrzegłem też, jak wielkim jest on koniunkturalistą. I że przed wyzwaniami zawsze dezerteruje" - opowiada w wywiadzie "Kulisy Platformy".

/ 14Wielka miłość pojawia się nagle

Obraz
© PAP / Stach Leszczyński

W kwietniu 2006 r. na przyjęciu po spektaklu teatru Gardzienice, Palikot poznał swoją drugą żonę, Monikę. To była miłość od pierwszego wejrzenia. - Wiedzieliśmy od razu, że jesteśmy dla siebie stworzeni. To było tak oczywiste, że musiałam wyjechać kilka dni po poznaniu, żeby na spokojnie wszystko przemyśleć, złapać dystans. Chciałam być racjonalna. Nie udało się - i tak przez cały czas wisieliśmy na telefonie... - opowiadała w rozmowie z Wirtualną Polską Monika Palikot.

Media rozpisywały się o ich bajecznych zaręczynach i ślubie. - Oba wydarzenia były niezwykłe. Na zaręczynach grał zespół cygański z Rumunii. Występ odbywał się na dziedzińcu kościoła oo. dominikanów w Lublinie, muzycy stali stłoczeni pod niewielkim zadaszeniem, padał ulewny deszcz, muzyka mieszała się z dudnieniem deszczu. To był teatr i koncert jednocześnie. Ślub braliśmy koło domu na Suwalszczyźnie, na wzgórzu, pod jabłonią, z widokiem jezioro. Ślub braliśmy koło domu na Suwalszczyźnie, na wzgórzu, pod jabłonią, w dole rozpościerało się jezioro. Mąż wymyślił, że przez łąkę przerzucimy czerwony dywan - wszystko wyglądało jak dzieło sztuki. Ten widok na zawsze pozostanie w mojej pamięci - wspominała.

/ 14Ledwo zdawał z klasy do klasy

Obraz
© PAP / Mirosław Trembecki

W wywiadzie-rzece "Ja, Palikot" polityk wyznaje, że jako dziecko miał niańkę, był dyslektykiem i dysgrafikiem, a przez nauczycieli był karany za pisanie lewą ręką. Ponadto przez pierwsze dwa czy trzy lata szkoły podstawowej ledwo zdawał z klasy do klasy.

"Jestem w ciągłym konflikcie z nauczycielami, z kolegami. Zaczynam uciekać w chorobę, choruję bez przerwy, całymi miesiącami mam niby anginy, przeziębienia, naprawdę wysoką gorączkę bez żadnego symulowania. Ciągle mnie faszerują jakimiś antybiotykami, a ja nie umiem zrozumieć tego mechanizmu ucieczki" - opowiada.

Pod koniec podstawówki został z kolei prymusem. "Z bardzo słabego ucznia, który ledwo zdaje i ciągle ma jakieś kłopoty, stałem się absolutnym liderem. Klasa szósta, siódma... jeden z trzech najlepszych uczniów, choć zaczynam mieć kłopoty o charakterze wychowawczym. Gdzieś wybili szybę, gdzieś coś nabroili, wszędzie tam jest także moje nazwisko, zawsze się w coś pakuję".

/ 14Jego ojciec lubił wypić

Obraz
© PAP / Tomasz Gzell

Polityk wyznaje, że jego ojciec lubił zaglądać do kieliszka, należał też do partii, z której wystąpił dopiero, kiedy w latach 80. jego syna-licealistę zaczęła nękać SB. Jednocześnie był krytyczny wobec systemu, wedle relacji Palikota, potrafił spędzać całe wieczory przy Wolnej Europie i opowiadać synom o Armii Krajowej, która na Lubelszczyźnie była bardzo silna.

Ojca z synem łączyła trudna relacja. "Pogodziłem się wewnętrznie z ojcem dopiero wtedy, jak on już nie żył. Na całe szczęście żyje moja mama. Zdążyliśmy do siebie wrócić. Zresztą synowi z matką łatwiej jest się czasami dogadać niż synowi z ojcem. Z matką nie ma takiego napięcia, takiej walki o własną suwerenność. A ojciec był wtedy rozdarty, czego ja, jako zbuntowany chłopak, nie mogłem zrozumieć" - wyznaje.

Co ciekawe, choć ojciec Palikota był antyklerykałem, jego rodzice co niedziela chodzili na mszę. Nie przeszkadzało im w tym również członkostwo w PZPR.

/ 14Był ministrantem, choć w kościele dostawał krwotoków z nosa

Obraz
© PAP / Jacek Turczyk

"Byłem chyba najbardziej niereligijny w rodzinie, bo w liceum, w wieku lat mniej więcej 16, kategorycznie oświadczyłem rodzicom, że przestałem wierzyć w Boga, nie będę więcej chodził do kościoła. I nie chodziłem. Ale na religię chodziłem. Byłem nawet jako dziecko ministrantem i przez jakieś dwa, trzy lata kręciłem się bliżej przy kościele. I potem nagle zerwanie" - opowiada Palikot. Chodzenia do kościoła w pewnym momencie zaczął się wstydzić, w kościołku św. Jerzego w Biłgoraju regularnie dostawał krwotoków z nosa, choć wcześniej, kiedy był ministrantem, mu to nie przeszkadzało.

"Zawsze miałem jakiś opór, żeby nie postępować dokładnie tak jak wszyscy. Jak wszyscy chodzą, to ja nie będę chodził, to właściwie jedyne uzasadnienie, które dzisiaj, wydaje mi się, potrafię z tamtego czasu uchwycić. W dodatku miałem taką dolegliwość, psychofizyczną, że bardzo często robiło mi się w kościele duszno, czasem miałem nawet krwotoki z nosa i musiałem wychodzić z kościoła, nawet w czasie mszy, stąd się biorą kłótnie..." - wyznaje polityk w rozmowie-rzece z Cezarym Michalskim pt. "Ja, Palikot".

/ 14Wydalony z liceum

Obraz
© PAP / Tomasz Gzell

Palikot został dyscyplinarnie wydalony z liceum w Biłgoraju, ponieważ uznano, że może mieć "zły wpływ na innych uczniów". Poszło o zaangażowanie w "Solidarność".

"Chodzę na spotkania, wykłady, czytam, kopiuję, noszę bibułę, kibicuję, teraz już na okrągło słucham Wolnej Europy, i zaczynam też podskakiwać na lekcjach, nagle zaczyna interesować mnie historia, zadaję kłopotliwe pytania o Armię Krajową. Facet od przysposobienia obronnego wręcz zabrania mi chodzenia na lekcje, żeby mieć mnie z głowy. Za każdym razem, W końcu doprowadzają do zawieszenia mnie w prawach ucznia, a to jest jesień 1981 r." - wspomina. Maturę zdał w warszawskim liceum im. Ruy Barbosy.

10 / 14Studiował na katolickiej uczelni, nie chodził na imprezy

Obraz
© PAP / Grzegorz Jakubowski

To może wydawać się zaskakujące, ale ten zajadły antyklerykał jest absolwentem... katolickiej uczelni. Jako posiadacz wilczego biletu, Palikot bał się, że państwowe placówki go nie przyjmą. Dlatego wybrał KUL, który był jedyną deską ratunku dla takich "problematycznych" kandydatów. Na KUL-u nie było jednak jego wymarzonego kierunku: matematyki, więc wybrał filozofię.

"Przez pierwszy rok studiów chyba nie byłem na żadnej imprezie. Wstawałem o piątej, szóstej rano, i bardzo wcześnie jechałem do biblioteki, gdzie siedziałem przez cały dzień. Tylko czytałem książki i chodziłem na zajęcia. To przybierało czasem postać aż kuriozalną. Jak nauczyciel łaciny zaproponował kiedyś, że w związku z jakimiś feriami czy czasem wolnym nie zada lekcji do domu, to ja się domagałem, bo przecież mam czas" - wspomina.

"Dogadywanie się z ludźmi szło mi opornie, przychodziło z opóźnieniem. Trochę jak z tym autyzmem Jadwigi Staniszkis, tylko że u mnie to było naprawdę" - przyznaje.

11 / 14Pierwszy biznes

Obraz
© PAP / Paweł Kula

Na studiach Palikot razem z kolegą założył pierwszą firmę, zajmującą się archiwizacją dokumentów w państwowych przedsiębiorstwach.

"Pracowaliśmy razem z paroma innymi studentami po nocach. Zakłady, w których to robiliśmy, były zachwycone, polecały nas kolejnym, zadbaliśmy nawet o reklamę w postaci ulotek, listów itp. Jedno takie zlecenie mieliśmy w Baltonie, i tam też po raz pierwszy usłyszałem o paletach, że brakuje drewnianych palet do transportu, byłyby na wagę złota, jeśli ktokolwiek umiałby je załatwić. Tymczasem te palety zalegały po wsiach i miasteczkach, gdzie trafiały razem z rozmaitymi transportami i nikt ich stamtąd nie ściągał. Więc z pomocą ojca i teścia zacząłem później szukać i skupować po wsiach te palety. Później się okazało, że one są tak samo na wagę złota w Niemczech" - opowiadał.

Biznes paletowy okazał się strzałem w dziesiątkę. To był pierwszy etap drogi Palikota do poważnych biznesów.

12 / 14Wejście w interes alkoholowy

Obraz
© PAP / Jacek Turczyk

Następnym krokiem był interes alkoholowy. Podczas wizyty u pewnego Włocha Palikot słyszy propozycję: produkuj w Polsce wino musujące. "A ja pytam naiwnie, jak to w Polsce, przecież nie mam winogron. Na to on mówi: ja też nie mam winogron, skupuję winogrona w okolicach Wenecji, przywożę do siebie w zbiornikach izolacyjnych, w cysternach kolejowych, niech te same pociągi pojadą do ciebie. Sprowadzisz do tego drożdże - tak zwane szlachetne, bo to dzięki nim odbywa się proces drugiej fermentacji - które zamienią ci resztę cukru w winie na dwutlenek węgla, bo tak wygląda technologia produkcji win musujących. Ja mówię, no właśnie, technologia, u nas tego nie ma, nikt nie zna się na takiej produkcji. No to się znajdzie ludzi we Włoszech, którzy by do ciebie, do Polski pojechali, co za problem, żeby ktoś ci w Biłgoraju posiedział, maszyny ustawił, nauczył..." - opowiada w wywiadzie-rzece "Ja, Palikot".

Palikot buduje pierwszą fabrykę w starej jajczarni w Biłgoraju. "Postawiłem kilka maszyn i pierwsze dwa czy trzy zbiorniki. Pamiętam dzień, w którym z taśmy zeszły pierwsze butelki. Byliśmy tacy dumni, że wyglądają jak zachodnie produkty. Pierwszego dnia produkcji mamy 16 tysięcy butelek. I zaczynam się zastanawiać, mówiąc prawdę panika mnie chwyta, komu my sprzedamy 16 tysięcy butelek, bo to jednak ogromna liczba. W ciągu godziny sprzedałem wszystko" - opowiada.

13 / 14Witold Gombrowicz - miłość i obsesja

Obraz
© PAP / Andrzej Rybczyński

Palikot przyznaje się do ogromnej fascynacji osobą i twórczością Gombrowicza. "Dla mnie był bogiem. W dodatku bogiem zbuntowanym, subwersywnym, kuszącym innych do buntu, ja tylko takim bogom się kłaniam. Przy lekturze 'Dzienników' spędziłem cały solidarnościowy 'karnawał'. W moim warszawskim liceum, podpuszczony Gombrowiczem, pisałem wypracowania o Reymoncie czy Sienkiewiczu, jako o nudziarzach, batalistach itp. Nauczycielka polskiego wyrzucała mój zeszyt przez okno przy całej klasie" - opowiadał Palikot.

Jak przyznaje, choć lubił też Witkacego i Schultza, to Gombrowicz całkiem go ukształtował. Był organizatorem Roku Gombrowiczowskiego. To wtedy poznał wdowę po pisarzu, Ritę. Zaprosił ją do swojego domu na Suwalszczyźnie, została matką chrzestną jego syna, Franka.

Palikot uważa, że jego happeningi to współczesne odpowiedniki artystycznych prowokacji spod znaku Gombrowicza czy dadaistów. "Pisuar u Duchampa nie różni się w swojej funkcji od plastikowego penisa w mojej dłoni. Co zaś zrobiłby Kantor, Witkacy czy Gombrowicz, gdyby weszli do sejmu? Każdy wybrałby inne rekwizyty, ale cel mieliby ten sam - ośmieszyć ten pozór polityki, jaki mamy, zdemaskować nudę debaty publicznej, pozorność autorytetów, tych wszystkich napuszonych gawronów prawiących o ojczyźnie" - wyznaje w rozmowie z Cezarym Michalskim.

14 / 14Wydawał konserwatywne prawicowe pismo

Obraz
© PAP / Jacek Turczyk

Obyczajowy liberał Palikot finansował konserwatywne prawicowe pismo? Trudno uwierzyć? A jednak to prawda. Z dużymi pieniędzmi wszedł w przedsięwzięcie, które wypromowało ekipę dziennikarską, która stworzyła środowisko dzisiejszej "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze" i teraz go atakuje. Dlaczego Palikot, wówczas świeży rozwodnik utrzymywał takie pismo?

"Wtedy sądziłem, że można być po rozwodzie, a jednocześnie wspierać pismo redagowane przez katolików, a do tego wydawać ambitne inteligenckie książki, Krasnodębskiego, Śpiewaka, Legutki... Byłem naiwny. Mnie do takich poglądów zawsze było dosyć daleko. Nie byłem katolikiem walczącym, nawet nie byłem katolikiem wierzącym. I rzeczywiście pomyślałem o tym, jako o równoważeniu. Kiedy zaczynamy 'Ozon' to jest jeszcze rok 2003, potem 2004. Afera Rywina już się przez kraj przetacza, ale przecież rządzi jeszcze lewica. Rynek medialny także jest nieco przechylony na lewo. Można by powiedzieć, że dobrze wyczułem przyszłą koniunkturę, Polskę, w której będą rządziły tylko rożne prawice.

Ale wtedy tak nie jest, ja rzeczywiście sobie myślę, że wobec tej nierównowagi na lewo, fajnie będzie mieć udział w tworzeniu mediów zarazem liberalnych jak i konserwatywnych, nawet katolickich. Ale nowoczesnych, rozumiejących kapitalizm. Tak to sobie wyobrażałem. I w związku z tym postrzegałem „Ozon” jako wartość samą w sobie" - tłumaczy.

Miał później z tego powodu kłopoty w Platformie, wyrzucano mu, że ufundował i skonsolidował środowisko, które teraz jest dla PO bardzo uciążliwe i służy PiS-owi.

(js)

Wybrane dla Ciebie
Tunel między Rosją i USA. Ma być dwa razy dłuższy od Eurotunelu
Tunel między Rosją i USA. Ma być dwa razy dłuższy od Eurotunelu
"Drugi Sybir". Rosja pokazała plan po zajęciu Ukrainy
"Drugi Sybir". Rosja pokazała plan po zajęciu Ukrainy
Miliony protestujących w USA. Trump odpowiedział
Miliony protestujących w USA. Trump odpowiedział
Nie żyje Sam Rivers. Muzyk miał 48 lat
Nie żyje Sam Rivers. Muzyk miał 48 lat
Do Gdańska zawinął kontenerowiec z Chin. Przypłynął trasą przez Arktykę
Do Gdańska zawinął kontenerowiec z Chin. Przypłynął trasą przez Arktykę
Doroczne liczenie katolików. Sprawdzą, ile osób chodzi do kościoła
Doroczne liczenie katolików. Sprawdzą, ile osób chodzi do kościoła
Netanjahu zapowiada start w kolejnych wyborach. "Wygram"
Netanjahu zapowiada start w kolejnych wyborach. "Wygram"
Ruchome tablice rejestracyjne. Policjanci odkryli zuchwały mechanizm
Ruchome tablice rejestracyjne. Policjanci odkryli zuchwały mechanizm
Pełna okupacja Ukrainy? Rosja potrzebowałaby 103 lata
Pełna okupacja Ukrainy? Rosja potrzebowałaby 103 lata
"Pokazywali zdjęcia trupów". Szokujące sceny w rosyjskiej szkole
"Pokazywali zdjęcia trupów". Szokujące sceny w rosyjskiej szkole
Piekło: Rosja jest na skraju społecznego wybuchu
Piekło: Rosja jest na skraju społecznego wybuchu
Rebelianci Huti wtargnęli do biura ONZ w Sanie
Rebelianci Huti wtargnęli do biura ONZ w Sanie