Wieczór w saunie
Jesteście ciekawi, co porabiała Angela Merkel w wieczór, gdy padał mur? "Jak miliony rodaków siedziała w domu przykuta do telewizora i oglądała wystąpienie Schabowskiego. Potem zgasiła telewizor i wyszła... do sauny. Czwartkowe wieczory od dłuższego już czasu miała w zwyczaju spędzać razem z przyjaciółką w saunie basenowego kompleksu Ernst-Thälmann-Park. Czyżby nie pojęła słów Schabowskiego? Wręcz przeciwnie! Nim spakowała ręcznik, klapki i kostium, zadzwoniła do mamy w Templinie i przypomniała jej o kursującym w rodzinie powiedzonku: 'Kiedy padnie mur, idziemy do Kempinskiego na ostrygi'. Rodzinne powiedzonko uchodziło za synonim kaprysu, hotel Kempinski za najbardziej luksusowy w Berlinie Zachodnim, a ostrygi za przysmak ekskluzywny.
Po dwóch godzinach relaksu w parówce Angela Merkel, wiedziona ciekawością, a może i sceptycyzmem wobec krążących wieści, pognała na punkt graniczny. Z torbą basenową w ręce. Wtopiona w tłum, jeszcze przed północą wkroczyła do Berlina Zachodniego. Ale atmosfera ludowych igrzysk na ulicy nie wywołała u niej euforii, raczej mieszane uczucia. 'Z przypadkowymi ludźmi z ulicy trafiliśmy do mieszkania jakiejś zachodnioberlińskiej rodziny'. Gospodarze piwem w puszkach raczyli swoich gości.
(...) Cztery dni później znalazła się w Polsce, dotrzymując terminu wcześniej zaplanowanego sympozjum z fizykami toruńskiego uniwersytetu. Ci przecierali oczy ze zdumienia, iż w tak historycznym momencie nie została w Berlinie.
(...) Przepaść między Kohlem a Merkel w 1989 roku w wymiarze świadomości politycznej była równa głębokości Rowu Mariańskiego. Z dzisiejszej perspektywy trudno uwierzyć, że kiedy w Berlinie pisano historię świata, Angela z klapkami na nogach wolała zażywać uroków sauny bądź dzielić się wynikami swoich badań naukowych na sympozjum w Toruniu. W rewolucję niemiecką weszła z umysłem zupełnie nieukształtowanym politycznie - czytamy.
Na zdjęciu: Angela Merkel na tle swojego portretu w dniu 16 stycznia 2008 roku.