Dzika lokatorka
"Dotkliwie odczuwa brak zielonego lasu i błękitnego nieba z Templina. A w domowym budżecie - pieniędzy. Choćby na remont mieszkania. W Adlershofie zarobki początkujących pracowników nie przekraczają marnych 700 marek. Jej niezadowolenie odbija się na relacjach małżeńskich. I kończy rozstaniem.
Po wyprowadzce od męża Angela z dnia na dzień zostaje bez dachu nad głową. Najpierw mieszka kątem u przyjaciół. Potem decyduje się na ryzykowny krok. Jak w eksperymencie fizycznym. Razem z kolegami z instytutu zjawia się przy zabitych dechami drzwiach pustostanu w kamienicy na Reinhardtstrasse. Koledzy włamują się do środka, zmieniają zamek w drzwiach i oddają Merkel klucze do 'jej mieszkania'. W następnych tygodniach zwożą do niego stare meble i sprzęty, malują ściany. Ona decyduje się na ryzykowną zagrywkę.
Zaczyna płacić zarządowi dzielnicy czynsz: 30 marek miesięcznie. Administracja kwituje wpłaty i zupełnie nie dziwi się brakiem umowy o najem. Dzika lokatorka nie ma jednak zameldowania. Jego brak w policyjnym państwie Stasi może się okazać pułapką, choćby przy głosowaniu w wyborach. Gdy więc zbliżają się wybory, Angela zabiera na nie za radą przyjaciół legitymację cieszącej się poważaniem Akademii Nauk. Zapytana przy rejestracji o zameldowanie, od razu wciska urzędnikowi do ręki legitymację nobliwej instytucji. Ten ze zrozumieniem kiwa głową. Groźba wpadki pojawia się raz jeszcze, gdy administracja zarządza w kamienicy wymianę kuchenek gazowych. W mieszkaniu Merkel, oficjalnym pustostanie, kuchenki nie ma. Dzień przed wymianą instytutowa paczka przywozi zepsutą kuchenkę, znalezioną na śmietniku w odległej dzielnicy. Na drugi dzień robotnicy demontują ją i wynoszą. Na jej miejscu instalują nową. Dzika lokatorka oddycha z ulgą.
Niedługo potem Angela dostaje zawiadomienie od administracji. Wszystkie lokale w oficynie zostaną wyremontowane, a czynszownicy przeniesieni do mieszkań zastępczych. 'Czy ja także? - dopytuje się w liście. 'Oczywiście' - brzmi odpowiedź urzędu, w którym nikt nie połapał się w sytuacji. Doktorantka wprowadza się do nowego, trzypokojowego mieszkania całkiem legalnie, łącznie z umową i zameldowaniem - pisze Arkadiusz Stempin.