Sejm odrzuci prezydenckie weto? Konstytucjonalista: może być trudno
Ustawa dotycząca uzgodnienia płci jest konieczna, ale zawarte w niej rozwiązania nie mogą budzić żadnych wątpliwości - przekonuje posłanka PiS Iwona Arent. W piątek prezydent Andrzej Duda zawetował przyjętą w lipcu przez Sejm ustawę. Być może wetem prezydenta - jak zapowiedziała marszałek Sejmu - posłowie zajmą się jeszcze w tej kadencji. Nie ma jednak pewności, że Sejmowi uda się je odrzucić. - Może być trudno, bo na ostatnim posiedzeniu dyscyplina jest już traktowania dowolnie i to zarówno w szeregach koalicji rządzącej, jak i w opozycji - tłumaczy prof. Marek Chmaj.
02.10.2015 | aktual.: 05.10.2015 11:14
Ustawa miała uprościć procedurę zmiany płci wpisanej m.in. w akt urodzenia, jeśli nie odpowiada ona płci odczuwanej przez daną osobę. Arent, podobnie jak inni posłowie PiS, była przeciwko proponowanym rozwiązaniom.
- Nie jestem przeciwna uregulowaniu kwestii uzgodnienie płci. Pracowaliśmy nad tą ustawą, ja zgłaszałam wiele poprawek, które moim zdaniem były uzasadnione, które doprecyzowałyby pewne rozwiązania - ale nie zostały one przyjęte. PO i ci, którzy byli inicjatorami ustawy, w ogóle nie chcieli dyskutować, nie została przyjęta właściwie żadna nasza poprawka - podkreśliła.
Jak dodała, posłom PiS chodziło m.in. "o doprecyzowanie istotnych kwestii". - Chcemy, by ta ustawa i rozwiązania w niej zawarte rzeczywiście dotyczyły osób, które mają problem z uzgodnieniem płci. Gdyby można było popracować wspólnie, to mogliśmy stworzyć dobrą ustawę - powiedziała.
Dodała, że w przyjętej w lipcu regulacji widzi różne zagrożenia. - Diabeł tkwi w szczegółach. Generalnie zagrożenie jest takie, że ta ustawa nie ogranicza się do osób, które mają problem - podkreśliła Arent.
Posłanka zaznaczyła, że ustawa ws. uzgodnienia płci musi jednoznacznie wykluczać możliwość zmiany płci "w każdej chwili, bez ograniczeń", np. z takiego powodu, że "ktoś, kto nagle, w wieku prawie dorosłym, wymyśli sobie, że woli być chłopakiem czy dziewczyną".
Jak dodała, rozumie, że sytuacja, w której dzieci pozywają własnych rodziców, jest problemem. - Chociażby z tego powodu musi być dobra ustawa. Gdyby ta dotyczyła tylko tej kwestii, to mogłaby być do przyjęcia - oceniła.
- Nie dziwi mnie, że zgodnie z wolą Episkopatu Andrzej Duda podejmuje decyzje dotyczące życia Polaków. Akurat to bardzo jasno deklarował w kampanii wyborczej - powiedział w programie „Po przecinku” w TVP Info Michał Kamiński, sekretarz stanu w rządzie Ewy Kopacz komentując pierwsze prezydenckie weto. Podkreślił, że to nie jest ustawa ideologiczna. - Rodzą się, jak wiemy, dzieci, które mają podwójne cechy płciowe. Tym ludziom państwo powinno pomóc w trudnej sytuacji - przekonywał.
- Nie rozumiem tego weta, ani tych wątpliwości. Podczas prac w komisjach sprawę oceniało wielu ekspertów w tej dziedzinie i nie wskazywali oni na niebezpieczeństwa, o których mówi Kancelaria Prezydenta - skomentował decyzję prezydenta Stanisław Żelichowski (PSL).
Według niego decyzja ta "najprawdopodobniej ma charakter przedwyborczy". - Pan prezydent nie po raz pierwszy pokazał, że kieruje się polityką swojej partii, która była ustawie przeciwna. W trakcie prac sejmowych zrobiono, co zrobiono, by zrobić z tego sprawę polityczną i doprowadzić do tego, że część polityków w pewnych środowiskach może zostać napiętnowana - ocenił Żelichowski.
Podkreślił, że klub PSL ws. uzgodnienia płci "był i zapewne pozostanie podzielony". Polityk zaznaczył, że on osobiście uważa, iż "jeśli można komuś ułatwić życie tą ustawą, to nie widzi powodu, by tego nie zrobić". Zastrzegł, że nie wie, czy koniec kadencji jest "dobrym momentem", by zająć się sprawą weta; argumentował, że "w kolejce czeka wiele ważnych projektów".
- Prezydent oczywiście ma prawo zawetować dowolną ustawę, ale akurat ta nie wnosi nowych rozwiązań, jeśli chodzi o zmianę płci; stanowi jedynie ułatwienie dotyczące załatwiania formalności przez osoby, których ta kwestia dotyczy - tłumaczy szefowa sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka Stanisława Prządka (SLD).
Przypomniała, że ustawa m.in. pomaga zainteresowanym w szybkim uporządkowaniu swoich dokumentów tożsamości. - Ta ustawa jest ważna dla środowiska, którego dotyczy, ono na nią czeka - zaznaczyła.
Jak mówiła, podczas prac komisji sprawiedliwości i praw człowieka wysłuchano wielu ekspertów, którzy wskazywali, że sprawa zmiany płci dotyczy ludzi, których psychika jest "tak skonstruowana, że jej potrzebuje i to nie jest 'żadne widzimisię'".
Prządka powiedziała, że nie zna uzasadnienia prezydenta i nie wie, co wzbudziło jego wątpliwości, dlatego nie będzie teraz "kategorycznie osądzać sprawy". - Jestem bardzo ciekawa, jakie są argumenty prezydenta; czekam na ich przedstawienie, najlepiej w Sejmie - mówiła posłanka SLD.
Wyraziła przy tym nadzieję, że Sejm zdoła zająć się wetem prezydenta jeszcze w tej kadencji; zaznaczyła, że liczy na to.
- Jeśli dokumenty od pana prezydenta dotrą do Sejmu naprawdę szybko, np. do poniedziałku - to być może zdążymy zająć się sprawą jeszcze w tej kadencji - stwierdziła marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska
Kidawa-Błońska powiedziała, że decyzja prezydenta jest dla niej dużym zaskoczeniem. - Nie spodziewałam się takiego ruchu prezydenta - przyznała. - Bardzo żałuję, że tak się stało; gdyby prezydent dokładnie zbadał sprawę, to dostrzegłby, że ta ustawa ułatwia i czyni bardziej ludzkimi procedury, które już właściwie są - podkreśliła marszałek Sejmu.
- Tak jak z satysfakcją przyjęliśmy uchwalenie ustawy o uzgodnieniu płci, tak teraz żałujemy, że nie została ona podpisana i póki co nie wejdzie w życie. W naszej ocenie ustawa ta stanowi realizację jednego z podstawowych praw człowieka, czyli prawa do ochrony życia prywatnego. Prawo to jest zapisane nie tylko w Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, ale i w naszej konstytucji - powiedziała zastępczyni rzecznika praw obywatelskich Sylwia Spurek.
Przypomniała, że dzięki ustawie uzgodnienie płci następowałoby w innej niż dotychczas procedurze. - Nie tak obciążającej emocjonalnie, nieprocesowej, niewymagającej wniesienia powództwa przeciwko członkom rodziny. W ten sposób, naszym zdaniem, gwarantowała ochronę godności osób transpłciowych. Do tej pory musiały one pozywać własnych rodziców i stać wobec nich jako przeciwnik procesowy - wyjaśniła.
Jak dodała, nie można przesądzać wyniku głosowania nad wetem prezydenta. - Liczę na to, iż jeszcze nie wszystko stracone. Mam nadzieję, że ustawa wejdzie w życie - powiedziała Spurek.
- Jeśli nie jest to deklaracja, tylko oficjalny wniosek prezydenta o ponowne rozpatrzenie ustawy, to powinien on być niezwłocznie przekazany do Sejmu - tak procedurę związaną z prezydenckim wetem wobec ustawy o uzgodnieniu płci objaśnia konstytucjonalista dr Ryszard Balicki.
Jak powiedział Balicki, nie ma określonego czasu na przekazanie wniosku prezydenta Sejmowi. - W takich sytuacjach prawo używa pojęcia "niezwłocznie", 'bez zbędnej zwłoki'. Więc jeśli prezydent oficjalnie ogłosił, że podpisał wniosek o ponowne rozpatrzenie ustawy, to w tym momencie, niezwłocznie powinien on być przekazany do Sejmu - wyjaśnił.
- Sejm jest w sytuacji kłopotliwej, bo ma tylko jeszcze jedno posiedzenie, na którym musi się do tego wniosku odnieść - powiedział. Dodał, że zgodnie z konstytucją odrzucenie weta większością trzech piątych głosów w Sejmie spowoduje, że prezydent nie będzie miał wyjścia i będzie musiał ustawę podpisać.
Balicki powiedział, że dotychczas instytucja weta była używana w sprawach zasadniczych i dotyczących większości. W tym przypadku jest inaczej, bo ustawa o uzgodnieniu płci dotyczy 30-40 osób rocznie w skali kraju. Przypomniał, że z punktu widzenia prawa ustawa jest istotna, bo likwiduje formułę do tej pory stosowaną w sprawach o uzgodnienie płci, a która była uwłaczająca dla tych osób. Chodzi o konieczność pozywania do sądu rodziców.
Również konstytucjonalista prof. Marek Chmaj zaznaczył, że z weta prezydent może korzystać wtedy, kiedy uznaje to za istotne i nie musi się usprawiedliwiać, dlaczego to robi, choć powinien weto uzasadnić.
Jak dodał, w przeszłości różnie bywało ze stosowaniem weta. - Prezydent Jaruzelski bardzo rzadko z niego korzystał i tylko w sprawach bardzo istotnych dla swojego środowiska. Prezydent Wałęsa korzystał częściej, ale to wynikało z jego temperamentu politycznego i chęci odgrywania aktywnej roli na scenie politycznej. Prezydent Kwaśniewski korzystał z weta w sposób bardzo ograniczony, ale w sprawach o zasadniczym charakterze, jak np. podatek liniowy proponowany przez ówczesną koalicję rządzącą. Prezydent Kaczyński, w okresie rządów PiS, bardzo rzadko korzystał z weta, ale już za rządów PO - znacznie częściej. Prezydent Komorowski bardzo rzadko używał tej instytucji - przypomniał profesor.
Pytany, jak oceniać weto prezydenta Dudy, odpowiedział, że wcześniej dawał on sygnały za jakim światopoglądem się opowiada; jego poglądy były wcześniej znane.
Przypomniał, że do odrzucenia prezydenckiego weta potrzeba głosów 60 proc. posłów. Według niego wiele zależy od tego, czy w koalicji rządzącej będzie dyscyplina głosowania. - Może być trudno, bo na ostatnim posiedzeniu dyscyplina jest już traktowania dowolnie i to zarówno w szeregach koalicji rządzącej, jak i w opozycji - zauważył Chmaj.
Projekt zawetowanej przez prezydenta ustawy zgłosiła posłanka Anna Grodzka (niezrz.). W trakcie prac parlamentarnych dość znacząco zmienił on swój pierwotny kształt - został okrojony do kwestii, które nie budziły kontrowersji. W pracach uczestniczyli aktywnie przedstawiciele resortów zdrowia i sprawiedliwości, ich stanowisko wobec projektu było pozytywne.
Ustawa dotyczy procedur prawnych, jej głównym celem jest ich uproszczenie i zlikwidowanie obowiązującego obecnie w tego typu sprawach trybu procesowego, z powództwa przeciwko własnym rodzicom. W myśl zapisów ustawy wniosek o uzgodnienie płci będzie mogła złożyć osoba, która ma pełną zdolność do czynności prawnych i nie pozostaje w związku małżeńskim.
Jeśli prezydent odmawia podpisania ustawy, wraz z umotywowanym wnioskiem przekazuje ją Sejmowi do ponownego rozpatrzenia. Sejm odrzuca weto prezydenta większością trzech piątych głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Nie ma jednak na tym etapie możliwości wnoszenia poprawek.
W opinii konstytucjonalistów, jeśli w związku z końcem kadencji Sejm nie zajmie się prezydenckim wetem, zawetowana ustawa nie wchodzi w życie i tak jak projekty ustaw, podlega zasadzie dyskontynuacji. Taka sytuacja miała miejsce w 2011 r. w przypadku ustawy zawierającej przepisy o GMO, którą zawetował prezydent Bronisław Komorowski.