Sejm. Napięcia w PiS po przegranym głosowaniu. "Zabrakło czujności"
Kilka dni po tym, jak na zamkniętym spotkaniu w gronie rządowych liderów podjęto decyzję o usprawnieniu komunikacji w związku pandemią, PiS przegrało z opozycją głosowanie ws. procedowania ustaw anycovidowych. W klubie parlamentarnym Zjednoczonej Prawicy atmosfera jest napięta - słyszymy od parlementarzystów formacji rządzącej.
20.10.2020 | aktual.: 20.10.2020 15:35
Wtorek. Rozpoczyna się posiedzenie Sejmu. Parlamentarzyści mają pracować nad przygotowanymi przez posłów PiS przepisami o przeciwdziałaniu pandemii COVID-19. Projekty w tej sprawie obóz rządzący przedstawił w poniedziałek wieczorem.
Posiedzenie nie trwa długo: klub Koalicji Obywatelskiej zgłasza wniosek o odroczenie obrad Sejmu do środy. Powód? Zbyt mało czasu, by przedstawiciele opozycji mogli zapoznać się z projektami partii rządzącej i wnieść do nich poprawki.
- To bubel prawny - przekonuje szef klubu KO Cezary Tomczyk.
Wniosek KO zostaje przegłosowany, PiS zostaje na lodzie. Powód? Dyscyplina po stronie opozycji i nieobecność podczas głosowania kilkudziesięciu polityków partii rządzącej. W głosowaniu nad wnioskiem opozycji nie brało udziału niemal 30 parlamentarzystów PiS. W tym premier Mateusz Morawiecki i wicepremier Jarosław Kaczyński.
Polityk PiS: - To jest porażka wizerunkowa władz klubu, pokaz braku skuteczności. Zrzucamy winę na opozycję, że przedłuża prace Sejmu, budujemy jej mit "sprawczości", a prawda jest taka, że wystarczyłoby zadbać o dyscyplinę w naszym klubie, żeby całego zamieszania nie było. Nie mieliśmy dobrego przepływu informacji. Słusznie zbieramy za to bęcki. Daliśmy ciała, nie ma co udawać, że jest inaczej.
PiS przegrywa głosowanie. "Zabrakło czujności"
Jak relacjonują nasi rozmówcy, po porażce PiS w głosowaniu nad procedowaniem projektów antycovidowych, atmosfera w klubie parlamentarnym partii rządzącej - delikatnie mówiąc - nie była najlepsza.
- Dziennikarze wydzwaniali do naszych posłów od rana. Tym z prawej strony posłowie opowiadali, że odroczenie głosowania to wina opozycji. Tym mniej nam życzliwym żalili się, już szczerze, że w klubie PiS zapanował bałagan. W tym drugim przypadku mieli rację - opowiada polityk Zjednoczonej Prawicy.
Kolejny krótko ucina: - Zabrakło nam czujności (on także nie wziął udziału w przegranym głosowaniu).
Inny: - Prawda jest taka: wielu naszych myślało, że głosowania zaczną się w południe. Ministrowie mieli swoją robotę. Więc części posłów PiS, głównie tych z rządu, nie było nawet przy tabletach w momencie, gdy wniosek Koalicji Obywatelskiej o odroczenie obrad został poddany pod głosowanie. Po prostu nie wiedzieli, że jest "jakieś" głosowanie. I skończyło się jak się skończyło, Platforma zostawiła nas na spalonym.
Jeszcze inny z polityków klubu PiS uspokaja: - Przekaz o blokowaniu obrad przez opozycję przebije się tam, gdzie ma się przebić. Niewielu jednak zwraca uwagę na jeden fakt: żadnego opóźnienia na poziomie Sejmu w rzeczywistości nie będzie, bo Senat i tak zajmie się naszymi projektami w przyszłym tygodniu. Dlatego nie wiem w ogóle po co ta cała awantura.
Koronawirus. Rząd chce wzmocnić komunikację ws. pandemii
Z przebiegu spraw wokół nieodbytego w końcu we wtorek posiedzenia Sejmu niezadowoleni są kluczowi politycy z rządu. I to pomimo że w przegranym przez PiS głosowaniu nie wzięli udziału czołowi przedstawiciele Rady Ministrów: premier, prezes PiS, szef Kancelarii Premiera czy koalicjanci: minister rozwoju Jarosław Gowin i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
- Oni też myśleli, że głosowania będą później, bo takie były pierwotne plany. Każdy ma swoje obowiązki w rządzie - tłumaczy polityk Zjednoczonej Prawicy, współpracownik jednego z ministrów. Dodaje, że mimo to można było przewidzieć wniosek Koalicji Obywatelskiej o odroczenie posiedzenia. Wielu w PiS jednak ruch opozycji kompletnie zaskoczył.
Inny polityk obozu władzy: - Najbardziej szkoda wystąpienia Morawieckiego. Premier chciał przejść do ofensywy, miał mieć mocne, "liderskie" przemówienie. Mogliśmy dzięki temu odzyskać impet. Ale niestety, musimy poczekać.
Szef rządu faktycznie miał zaplanowane wystąpienie w Sejmie w południe. Ostatecznie swoje "antycovidowe expose" Morawiecki wygłosi w środę. Plan jest prosty: odzyskać inicjatywę, uspokoić nastroje Polaków, przedstawić precyzyjny plan działania i zbudować zaufanie w narodzie.
Na najwyższym szczeblu rządowym miały zapaść pod koniec ubiegłego tygodnia decyzje o usprawnieniu komunikacji obozu władzy w związku z pandemią. Ustalono, że o walce ze skutkami koronawirusa w Polsce i działaniach rządu mają przede wszystkim mówić najważniejsi przedstawiciele Rady Ministrów. Za najbardziej sprawnych uważani są przede wszystkim: szef KPRM Michał Dworczyk (koordynujący z ramienia rządu budowę szpitala tymczasowego na PGE Narodowym, o czym WP pisała jako pierwsza), rzecznik rządu Piotr Mueller czy minister zdrowia Adam Niedzielski.
- Informacyjny chaos, niespójność przekazu, mówienie o tym, że wszystko jest pod kontrolą, a później przyznawanie, że jednak pod kontrolą rząd tego wszystkiego mieć nie może, było wizerunkowo fatalne. Partyjne przekazy dla posłów działały średnio, nasi dostawali baty w programach politycznych - i od dziennikarzy, i od opozycji. Dlatego o walce z pandemią ma przede wszystkim mówić "góra" - wyjaśnia nasz rozmówca z obozu władzy. Podkreśla, że rządzący skorygowali choćby przekaz o zaangażowaniu lekarzy.
Polityk PiS: - Pomysł był super, szkoda tylko, że przez bajzel w Sejmie znów trzeba tracić czas na sprzątanie.