Sędzia Wielkanowski przed sądem dyscyplinarnym
Wyższy sąd dyscyplinarny podjął uchwałę w sprawie sędziego Zbigniewa Wielkanowskiego. Uchwała jest tajna, zostanie ogłoszona po uprawomocnieniu się orzeczenia - poinformował w czwartek Antoni Bojańczyk z biura prasowego Sądu Najwyższego.
Sąd dyscyplinarny rozpatrywał w czwartek wniosek o uchylenie sędziemu immunitetu i zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej.
Postępowanie jest tajne, ponieważ toczy się według przepisów poprzedniej ustawy o ustroju sądów powszechnych - zarzucane mu czyny Wielkanowski miał popełnić, kiedy obowiązywały stare przepisy. Nowa ustawa wprowadziła jawność postępowań dyscyplinarnych.
Uchylenia immunitetu sędziemu domagała się prokuratura w Gdańsku, według której sędzia przed trzema laty dopuścił się przestępstwa, składając w prokuraturze zawiadomienie o czynie, którego nie popełniono.
Według dziennika "Rzeczpospolita", Wielkanowski miał zakłócić ciszę nocną awanturując się przed drzwiami mieszkania Beaty K. Jej sąsiadka wezwała policję. Sędzia zdążył wejść do mieszkania Beaty K., gdzie miał pobić Tomasza K. i zniszczyć mu okulary. Zaraz po zdarzeniu Beata K. zawiadomiła policję o popełnieniu wykroczenia przez sędziego. Jednak potem odwołała zeznania.
Cztery miesiące później, gdy ściganie Wielkanowskiego za zakłócanie ciszy nocnej, naruszanie nietykalności cielesnej i zniszczenie mienia nie było już możliwe z powodu przedawnienia, sędzia według "Rzeczpospolitej" sam złożył w toruńskiej prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie, twierdząc, że Beata K. kłamała w swoich zeznaniach, nie chcąc dopuścić, by Wielkanowski został prezesem Sądu Rejonowego w Toruniu.
Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa. Uznała, że treść zawiadomienia sędziego jest sprzeczna z ustaleniami policji, poczynionymi tuż po zdarzeniu. (jd)