Sankcje na Rosję nie działają? "Muszą być zaostrzane, muszą pojawiać się kolejne pakiety"
Po miesiącach wojny w Ukrainie, Rosja cały czas - mimo myślenia życzeniowego wielu osób - nie upadła. Pojawiają się pytania, czy sankcje, jakie są na nią nakładane, w ogóle działają. - Sankcje to maraton, a nie sprint. To działanie długofalowe, które przynosi efekty po czasie - mówi WP Wojciech Jakóbik.
16.11.2023 17:52
Kreml wciąż próbuje omijać zachodnie sankcje, by czerpać zyski z eksportu ropy naftowej. Rosja rozwija przede wszystkim swoją tzw. flotę cieni. USA chcą jednak położyć kres tej strategii.
"Flota cieni" to statki, którymi wbrew restrykcjom przewożone są surowce z Rosji, głównie ropa, ale i zboże. Flota została stworzona przez Władimira Putina niemal od razu po tym, gdy na Rosję zaczęto nakładać sankcje.
Jak podaje "The Moscow Times", Waszyngton wysłał do operatorów portów listę działań, które mogą zwiększyć koszty ponoszone przez rosyjskie statki. USA zalecają m.in. nałożenie na statki obowiązku wykazania, że ich ubezpieczenie jest bezpieczne finansowo. To jednak tylko zalecenia i nie wiadomo, czy porty się do nich zastosują.
Dlatego po ponad 630 dniach wojny w Ukrainie coraz częściej pojawiają się pytania, czy sankcje na Rosję przynoszą oczekiwane efekty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Sankcje to maraton, a nie sprint"
Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki, redaktor naczelny BiznesAlert.pl, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi wprost: sankcje to maraton, a nie sprint. - Działanie długofalowe, które przynosi efekty po czasie - zaznacza.
- Kryzys rubla, skoncentrowanie wydatków Kremla na zbrojeniach, które mają największy udział w budżecie rosyjskim od czasów Związku Sowieckiego, a także rosnące problemy spółek energetycznych, które - jak w przypadku Gazpromu - notują spadek przychodów, nawet ośmiokrotny, pokazują, że sankcje działają - mówi ekspert.
"Sankcje mają ograniczyć przychody Kremla"
Jak dodaje, "nie przynoszą one jednak ostatecznego rezultatu w postaci upadku Rosji Władimira Putina". - Ten może nadejść w razie zwycięstwa Ukrainy na froncie - ocenia.
- Sankcje mają ograniczyć przychody Kremla. Warto podkreślić, że w dziesięciu miesiącach 2023 roku one spadły o prawie 1/4, jeśli chodzi o sprzedaż gazu i ropy. Nie można więc powiedzieć, że sankcje nie działają - podkreśla Jakóbik. - Nie są one jednak rozwiązaniem ostatecznym. Muszą być zaostrzane, muszą pojawiać się kolejne pakiety - wylicza.
Jak zauważa, widać zmęczenie na Zachodzie. - Widać także apetyt w niektórych państwach zachodnioeuropejskich do powrotu do relacji gospodarczych z Rosją. Także ze względu na to, że kontrofensywa ukraińska nie przyniosła dotychczas oczekiwanych rezultatów - mówi.
"Jesteśmy dużo dalej niż 24 lutego 2022 roku"
Wojciech Jakóbik zwraca uwagę, że mamy zaostrzenie sankcji naftowych UE, zaproponowane w 12. pakiecie, który jest obecnie przedmiotem dyskusji. - Stany Zjednoczone zbierają informacje o rosyjskiej flocie widmo, która pomaga częściowo omijać sankcje wprowadzane przez G7, Unię Europejską i Australię. Nie można więc powiedzieć, że nic się w tej kwestii nie dzieje - dodaje.
- Jesteśmy dużo dalej niż 24 lutego 2022 roku, kiedy niektórzy obawiali się, że za trzy dni nie będzie Ukrainy. Ale nie tak daleko, jak byśmy chcieli w Polsce czy krajach bałtyckich, które apelują o sankcje w sektorze gazowym, jądrowym, obniżenie ceny maksymalnej ropy z Rosji i inne rozwiązania, które zwiększyłyby oddziaływanie na reżim Putina - ocenia ekspert.
"Toczona przez Rosję wojna godzi w interesy Chin i USA"
Jak na to wszystko może wpływać rywalizacja dwóch mocarstw - Stanów Zjednoczonych oraz Chin? Jakóbik zwraca uwagę, że Chiny pomagają Rosji omijać sankcje zachodnie, kupując na potęgę rosyjskie węglowodory. - Nie stanowią jeszcze alternatywy do rynku zachodniego, natomiast pomagają flocie widmo, kiedy firmy chińskie ubezpieczają tankowce, które nie muszą obawiać się wykluczenia z rynku za pomocą sankcji zachodnich - mówi.
Zdaniem Jakóbika Chińczycy pomagają także transferować technologie do Rosji. - Te, do których dostęp jest zablokowany dla Rosji na Zachodzie. Chiny są więc cichym kolaborantem Rosji. Głosują razem z nią w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Natomiast problemy demograficzne i gospodarcze Państwa Środka zmuszają dyktatora w Pekinie do innej rozmowy z Amerykanami - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski.
Jakub Wiech, ekspert ds. energii i klimatu, szef serwisu energetyka24.pl, mówi z kolei w rozmowie z Wirtualną Polską, że można zauważyć, iż toczona przez Rosję wojna w Ukrainie godzi w interesy i jednego, i drugiego mocarstwa. - Zaburzając układankę, którą - zarówno Waszyngton, jak i Pekin - z chęcią widziałyby w przestrzeni międzynarodowej - ocenia.
"Pozycja Rosji jest cały czas bardzo słaba"
Jak podkreśla, że można podejrzewać, że ewentualne dalsze ruchy Rosjan, takie jak otwieranie kolejnych frontów (by odwrócić uwagę od Ukrainy, żeby rozbić siły Zachodu, by zaangażować go w innych wojnach), to może być coś, co uderza w amerykańskie i chińskie interesy. - Obu tym państwom zależałoby na stabilizacji w najbliższym okresie - ocenia Wiech.
Wiech ocenia, że pozycja Rosji jest cały czas bardzo słaba. - Rosjanie starają się nieco zdystansować czy wytworzyć atmosferę, która będzie przygniatająca, zwłaszcza dla odbiorców na Zachodzie, jeśli chodzi o wydarzenia międzynarodowe. Tak, żeby to, co Rosja zrobiła w ciągu ostatnich miesięcy, nieco rozmyło się w natłoku innych wydarzeń - podkreśla.
Tak - w jego ocenie - wygląda polityka komunikacyjna i propagandowa w Rosji.
"Pojedyncze ruchy mogą być formą presji"
Przypomnijmy, czeski rząd zdecydował w środę o zamrożeniu majątku jednej z rosyjskich firm, która zarządza nieruchomościami na całym świecie. Od tej pory wszystkie działania komercyjne, w tym wynajem, są nielegalne. Żaden inny kraj wcześniej nie zdecydował się na taki krok. Czy takie pojedyncze, indywidualne ruchy mają znaczenie?
Jakóbik mówi wprost, że mogą być formą presji. - Ale też demonstracji. Tak było też w przypadku polskiego odcinka gazociągu jamalskiego, którego aktywa zostały zamrożone przez Polaków. Tak było ws. embarga na węgiel rosyjski, które Polacy wprowadzili kilka miesięcy przed UE - wylicza.
Zaznacza jednak, że w ogólnym rozrachunku liczy się działanie kolektywne, w ramach większych organizacji, np. wspólne unijne sankcje. - Dlatego efektywność działania UE w tym zakresie jest nieco mniejsza niż USA, które nierzadko muszą na nas czekać, aby koordynować sankcje. Mamy bowiem rozdyskutowane 27 państw, mamy konie trojańskie Władimira Putina w Europie. Dlatego nie wszyscy są gotowi, by pójść tak daleko, jak byłaby Polska, kraje bałtyckie czy w tym przypadku Czechy - podkreśla Jakóbik.
"Rosja już teraz doświadcza poważnych problemów gospodarczych"
A co o kondycji Rosji sądzą Ukraińcy? Szef wywiadu wojskowego Kyryło Budanow wyraził opinię, że Rosja jest nadal stabilna gospodarczo, ale za rok doświadczy "prawdziwych problemów".
Czy taki scenariusz jest możliwy? Wiech ocenia, że Rosja już teraz doświadcza poważnych problemów gospodarczych.
- To, że jest stabilna, wynika z tego, że to kraj, który przez pewien czas mógł swobodnie akumulować swoje zasoby. Ma pewną odporność na nawet bardzo silne uderzenia sankcyjne - podkreśla Wiech.
I dodaje, że Rosjanie starają się te sankcje obchodzić, manewrować nimi. - Moskwa obchodzi sankcje dotyczące poziomu cenowego za baryłkę ropy, sprzedając ją drożej. Ponadto prawdopodobnie dochodzi do manewrowania dostawami, by przekierowywać je przez inne kraje. Ta dolegliwość sankcyjna Rosji bardzo ciąży - dodaje.
- Prawdziwym problemem Rosji jest jednak kompletny upadek strategii, którą Rosjanie snuli przez ostatnie kilka-, kilkanaście lat, np. jeśli chodzi o relacje z Europą. Strategie dotyczące dominacji energetycznej Rosji, zwłaszcza w Europie Środkowej, to już historia. Zniszczenie gazociągów Nord Stream to potwierdza. Mamy do czynienia z wizją, której już nie będzie się dało wznowić czy wskrzesić - ocenia Jakub Wiech.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski