Samoobrona złożyła wniosek ws. zamachu stanu
Samoobrona złożyła do ABW wniosek o zbadanie, czy oskarżenia wobec polityków tej partii o molestowanie seksualne miały na celu przeprowadzenie zamachu stanu. Łódzka prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie tzw. seksafery, chce przesłuchać szefa Samoobrony Andrzeja Leppera i posła Stanisława Łyżwińskiego.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/bohaterowie-seksafery-6038682264584833g ) [
]( http://wiadomosci.wp.pl/bohaterowie-seksafery-6038682264584833g )
Bohaterowie seksafery
Dokument dotarł już do urzędu. Jak powiedziała Rzeczniczka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Magdalena Stańczyk, wniosek Samoobrony jest obecnie analizowany we współdziałaniu z prokuraturą.
Skierowaliśmy doniesienie do ABW, ponieważ nie może być tak, że zostaliśmy pomówieni (...) Jeżeli ktokolwiek z nas (członków Samoobrony) byłby winny, to musi ponieść karę, natomiast jeżeli zostaliśmy pomówieni, to powinny ponieść karę te osoby, które nas pomówiły - powiedziała wieczorem w TVN24 posłanka Samoobrony Renata Beger.
Zdaniem Beger, wszystko wskazuje na to, że komuś bardzo zależy na tym, żeby Samoobronę zdyskredytować w opinii publicznej. Oceniła, że jeżeli ktoś bezpodstawnie pomawia czołowych polityków, m.in. wicepremiera, można to określić jako przygotowywanie zamachu stanu.
Złożenie takiego wniosku do ABW i "innych służb specjalnych" zapowiedział w niedzielę Lepper. Jak wyjaśnił, chodzi o zbadanie "fałszywych oskarżeń" mediów przeciwko Samoobronie. Ocenił, że afera wokół posłów jego partii miała na celu dokonanie zamachu stanu i obalenie koalicji rządowej, za czym - według niego - mieli stać biznesmeni i politycy.
W poniedziałek prokuratura okręgowa w Łodzi przesłuchała 8 osób w sprawie seksafery, m.in. asystenta Łyżwińskiego - Jacka Popeckiego i ponownie Anetę Krawczyk. Natomiast Łyżwiński sam stawił się przed łódzką prokuraturą wraz ze swoją współpracownicą Magdaleną Jędrzejczak, która zeznawała już wcześniej, w piątek. Poseł mówił dziennikarzom, że przyszedł w bardzo ważnej sprawie dla siebie.
Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania powiedział po południu dziennikarzom, że poseł chciał otrzymać odpis wyników badań jego DNA, na podstawie których wykluczono, by był ojcem najmłodszego dziecka Anety Krawczyk. Według Kopani, poseł nie otrzymał tego dokumentu.
Kopania poinformował także, że Popecki złożył pisemne oświadczenie, z którego wynika, że ojcem najmłodszego dziecka Anety Krawczyk jest były działacz Samoobrony z regionu łódzkiego. Sam Popecki ujawnił wcześniej dziennikarzom, że to Marek Celner, były radny Samoobrony powiatu tomaszowskiego.
Celner, obecnie miejski radny PO w Tomaszowie Mazowieckim, powiedział, że jest "w szoku" po tej wypowiedzi. Uznał słowa Popeckiego za pomówienie i zapowiedział, że złoży w tej sprawie pozew do sądu. Celner podkreślił, że poznał Krawczyk, kiedy była w czwartym miesiącu ciąży.
Popecki twierdzi, że wcześniej nie mówił o tym, kto jest ojcem dziecka Anety Krawczyk, bo przyrzekł jej, że zachowa to nazwisko w tajemnicy. Dodał natomiast, że pod koniec listopada tego roku Aneta Krawczyk przysłała mu sms-a, w którym napisała, że jest "zdesperowana i nie wie, co dalej robić". Według relacji Popeckiego, miała pytać "o stołki w ministerstwie".
Rzecznik łódzkiej prokuratury poinformował w poniedziałek, że konieczne będzie przesłuchanie Andrzeja Leppera i Stanisława Łyżwińskiego. Jednak - jak mówił - nie ma na razie terminu tych przesłuchań.
Kopania zaznaczył, że dopuszczony przez prokuraturę dowód badań DNA jest bardzo istotnym elementem w tej sprawie. Podkreślił jednak, że nie zapadły jeszcze decyzje, czy prokuratura będzie podejmować dalsze działania w celu ustalenia ojcostwa dziecka Anety Krawczyk.
W sobotę pełnomocnik Krawczyk, mecenas Agata Kalińska-Moc mówiła, że w sytuacji gdy badania DNA wykluczyły ojcostwo Łyżwińskiego, wskazane byłoby zbadanie DNA Andrzeja Leppera. Według niej, jej klientka miała kontakty seksualne z tymi politykami w czasie, gdy mogła zajść w ciążę. Asystent Łyżwińskiego - z zawodu technik weterynarii - powiedział dziennikarzom, że "ubliża mu" twierdzenie Krawczyk, że gdy była w ciąży, miał jej "aplikować różne środki farmakologiczne", w tym oksytocynę przeznaczoną dla zwierząt, by wywołać skurcze porodowe. Według niego, pani Krawczyk została wkręcona w jakiś bardzo poważny spisek o skali krajowej, ktoś jej w tej chwili płaci, ktoś jej finansuje to wszystko.
Wbrew zapowiedziom sama Krawczyk nie złożyła w poniedziałek oświadczenia w sprawie ostatnich wydarzeń związanych z tzw. seksaferą w Samoobronie.
Według rzecznika PiS Adama Bielana, publikując materiały o seksaferze w Samoobronie, "Gazeta Wyborcza" liczyła na upadek rządu Jarosława Kaczyńskiego. Jak podkreślił polityk w radiowej Trójce, nie oznacza to jednak, iż fakty podane przez dziennik są nieprawdziwe. Jego zdaniem, powinna je zweryfikować prokuratura. Jak dodał, jeśli postawi ona zarzut Łyżwińskiemu, PiS będzie domagać się usunięcia go z Samoobrony i odebrania mu immunitetu poselskiego.
Z kolei sekretarz generalny SLD Grzegorz Napieralski uważa, że tzw. seksafera jest "naciągana".
Sprawę tzw. seksafery ujawniła w ubiegły poniedziałek "GW". Aneta Krawczyk - była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego - stwierdziła, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi. Krawczyk utrzymywała, że Łyżwiński jest ojcem jej 3,5-letniej córki. Poseł temu zaprzeczał. W sobotę Prokuratura Okręgowa w Łodzi poinformowała, że badania DNA wykazały, że Łyżwiński nie jest ojcem dziecka Anety Krawczyk.
Po doniesieniach "GW", Łyżwiński zawiesił członkostwo w partii. Wiceszef Samoobrony Janusz Maksymiuk powiedział, że to organy statutowe partii zadecydują o jego ewentualnym przywróceniu do działalności partyjnej. Maksymiuk przyznał jednocześnie, że politycy Samoobrony mają świadomość, że testy DNA, którym poddał się Łyżwiński, to tylko jeden z wątków sprawy.