Drony nad Danią. "Podmiot odpowiedzialny za incydent nadal nieznany"
Prowadzimy operację na szeroką skalę, aby ustalić, skąd wzięły się drony, kto nimi sterował oraz gdzie zniknęły - poinformował w czwartek wieczorem komendant główny duńskiej policji Thorkild Foged. - Podmiot odpowiedzialny za incydenty pozostaje nieznany - przyznał szef duńskiego wywiadu.
Co musisz wiedzieć?
- Gdzie i kiedy? Niezidentyfikowane drony pojawiły się nad czterema lotniskami na Półwyspie Jutlandzkim oraz w Kopenhadze.
- Kto za tym stoi? Podmiot odpowiedzialny za incydenty pozostaje nieznany, ale podejrzewa się profesjonalnego sprawcę.
- Dlaczego to ważne? Istnieje ryzyko, że incydenty mogą być częścią rosyjskiego sabotażu.
- Drony mogły przybyć z daleka, z bliska lub z bardzo bliska, a w jednej z hipotez bierzemy pod uwagę zewnętrznego przeciwnika działającego od wewnątrz - podkreślił Foged na wspólnej konferencji prasowej z innymi służbami.
Szef duńskiego wywiadu wojskowego FE Thomas Ahrenkiel przyznał, że podmiot odpowiedzialny za incydenty nadal pozostaje nieznany. Zwrócił uwagę, że Dania znajduje się w "bardzo poważnej sytuacji, a ryzyko wystąpienia aktów rosyjskiego sabotażu jest wysokie". - Taki scenariusz miał miejsce już w innych częściach Europy - przypomniał.
Nocny alarm nad Danią. Drony zbliżyły się do maszyn NATO
Z kolei szef cywilnych służb specjalnych PET Finn Borch ujawnił, że podejmowano próby zatrzymania bezzałogowców, zarówno w środę w Aalborgu, jak i w poniedziałek w Kopenhadze. - W powietrzu znajdowały się śmigłowce, byliśmy w stanie dostrzec drony, próbowaliśmy je śledzić i zatrzymać, ale nam się to nie udało - powiedział Borch. Przyznał, że chciałby dysponować lepszym sprzętem.
Drony wystartowały z rosyjskiego okrętu?
Komendant Foged, pytany przez dziennikarzy o doniesienia gazety "Ekstra Bladet" o obecności w cieśninach duńskich rosyjskiego okrętu desantowego Aleksandr Szabalin, odpowiedział, że "dane dotyczące zagranicznych jednostek pływających są już objęte śledztwem".
Według mediów znajdujący się między wyspami Langeland i Lolland okręt rosyjskiej Floty Bałtyckiej mógł być bazą dla dronów. Zwrócono uwagę, że okręt miał wyłączony system identyfikacji AIS.
Władze duńskie kontynuują śledztwo, starając się zidentyfikować sprawców i zapobiec kolejnym incydentom. "W powietrzu znajdowały się śmigłowce, byliśmy w stanie dostrzec drony, próbowaliśmy je śledzić i zatrzymać, ale nam się to nie udało" - przyznał Finn Borch, szef cywilnych służb specjalnych PET. Przyznał, że chciałby dysponować lepszym sprzętem.
Czy to był atak hybrydowy?
W nocy ze środy na czwartek duńska policja potwierdziła obecność niezidentyfikowanych dronów nad czterema lotniskami na Półwyspie Jutlandzkim - w Aalborgu, Esbjergu, Sonderborgu i wojskowej bazie lotniczej Skrydstrup. Do podobnego incydentu doszło w poniedziałek wieczorem nad lotniskiem Kastrup w Kopenhadze.
Minister obrony Danii Troels Lund Poulsen ocenił, że "wszystko wskazuje na to, że za incydentami z udziałem dronów nad duńskimi lotniskami stoi profesjonalny sprawca; określiłbym to mianem ataku hybrydowego".
Policja regionu Jutlandia Południowa poinformowała w czwartek na platformie X, że pozostaje obecna na lotniskach w Esbjergu oraz Sonderborgu, a także wzmacnia granicę duńsko-niemiecką, aby przeciwdziałać ewentualnemu transportowi dronów.