Sakralizacja Pałacu Kultury
Świadek przeszłości czy przeklęty symbol?
Przeganianie upiora święconą wodą. Dosłownie
Od lat pięćdziesiątych po stolicy krąży anegdota:
- Gdzie jest najpiękniejsze miejsce w Warszawie? - pyta przyjezdny.
- Na trzydziestym piętrze Pałacu Kultury.
- Dlaczego?
- Bo to jedyne miejsce, z którego nie widać Pałacu.
"O najwyższym budynku w Polsce przez 60 lat powiedziano i napisano już chyba wszystko. Ci, na których świątynny urok Pałacu nie działa, nie szczędzą mu krytyki. Z ich uwag można by ułożyć antylitanię: symbol sowieckiej niewoli, porównywany do zburzonego w dwudziestoleciu międzywojennym po odzyskaniu przez Polskę niepodległości soboru Aleksandra Newskiego na placu Saskim, architektoniczny potworek, symbol destrukcji miejskiej tkanki Warszawy, cierń włożony w ranę, która nie może się zabliźnić, uosobienie Zła. Miejsce dziwaczne, obce, niewymiarowe - o wielkich, niefunkcjonalnych oknach, pomieszczeniach o niejasnym przeznaczeniu i niestandardowych wymiarach, jak z 'Alicji w krainie czarów', gdzie bohaterka doświadcza zakrzywienia rzeczywistości" - pisze Beata Chomątowska w swojej najnowszej książce.
22 lipca 2015 roku, przypada 60. rocznica przekazania Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina społeczeństwu polskiemu. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Znak przedstawiamy fragmenty książki "Pałac. Biografia intymna". Beata Chomątowska jako pierwsza spogląda na Pałac Kultury i Nauki oczami ludzi, którzy związali z nim życie. Odkrywa dramatyczne losy architektów - braci Sigalinów, opowiada o "poślubionej" gmachowi kronikarce, o samobójcach skaczących z 30. piętra i ludziach piszących listy do "Drogiego Pałacu" niczym do starożytnego bóstwa.
(evak)
Na zdjęciu: plac budowy Pałacu Kultury i Nauki, 12 lipca 1953.