Sąd nie chce zająć się sprawą Misiewicza? "Może mieć drugie dno"

Jak ustaliła Wirtualna Polska, Sąd Okręgowy w Warszawie od ponad 2,5 roku nie wyznaczył terminu głośnej sprawy z udziałem zaufanego człowieka Antoniego Macierewicza - Bartłomieja Misiewicza. Dlaczego? Tego się nie dowiemy, bo prezes sądu powołana jeszcze przez Zbigniewa Ziobrę uznała, że "nie jest to informacja publiczna".

Sąd nie chce zająć się sprawą Misiewicza? "Może mieć drugie dno"
Sąd nie chce zająć się sprawą Misiewicza? "Może mieć drugie dno"
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk/REPORTER
Sylwester Ruszkiewicz

09.02.2024 20:04

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Sprawa z brakiem wyznaczonego terminu może mieć drugie dno. Prokuratura gromadziła materiał dowodowy najpierw dzięki CBA, które podsłuchiwało rozmowy telefoniczne i kontrolowało korespondencję SMS. A później, agenci Biura mieli dostęp do internetowych komunikatorów. Wszystko wskazuje, że używali przy tym Pegasusa. Przed sądem, nawet na niejawnych rozprawach, okazałoby się, że służby PiS używały wtedy tego systemu, choć zaprzeczano temu na wszelkie możliwe sposoby - mówi nam anonimowo oficer służb, znający kulisy sprawy.

Jak ujawniła "Gazeta Wyborcza", w ramach operacji służb "Ksenon" - Misiewicz i Mariusz Antoni K. (były poseł PiS) byli pierwszymi osobami, w stosunku do których użyto systemu Pegasus. System zakupiło CBA za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości nadzorowanego przez ówczesnego ministra Zbigniewa Ziobrę. Pierwsze udokumentowane ślady jego wykorzystania na terenie Polski to listopad 2017 r., kiedy zbierano materiał dowodowy w sprawie Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Bartłomieja Misiewicza.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

O tym, że nie wyznaczono terminu pierwszej rozprawy, poinformowała Wirtualną Polskę prezes Sądu Okręgowego w Warszawie Joanna Przanowska-Tomaszek. Sprawa została zarejestrowana 30 czerwca 2021 roku. Pytana o powody braku wyznaczonego terminu odpowiada, że "tak sformułowane zapytanie nie stanowi informacji publicznej". - Informacja o przyczynach decyzji podejmowanych w konkretnej sprawie lub przyczynach braku ich podjęcia, nie stanowi informacji publicznej, gdyż dotyczy przebiegu konkretnego postępowania, w tym przypadku postępowania karnego – przekazała nam prezes Joanna Przanowska-Tomaszek.

Przypomnijmy, że kiedy Wirtualna Polska pytała o sprawę w marcu 2023 r., sąd nie utajniał przyczyn braku wyznaczonego terminu.

'Sędzia referent zapoznaje się z aktami, a sprawa liczy kilkadziesiąt tomów, wraz z aktem oskarżenia skierowano materiały niejawne. Decyzja w przedmiocie wyłączenia jawności rozprawy głównej zostanie podjęta na dalszym etapie postępowania' - napisało nam w marcu 2023 r. biuro prasowe warszawskiego sądu. Prezesem sądu była wtedy również Joanna Przanowska-Tomaszek. W międzyczasie - w ramach tej sprawy - odbyły się posiedzenia w przedmiocie stosowania środków zapobiegawczych wobec m.in. Mariusza Antoniego K. oraz w przedmiocie wyłączenia sprawy innego oskarżonego Roberta K. do odrębnego rozpoznania.

- Sprawa liczy 63 tomy, do akt sprawy dołączono kilkanaście tomów segregatorów z dokumentacją oraz materiały niejawne. Termin rozprawy zostanie wyznaczony po zapoznaniu się sędziego referenta z aktami sprawy, materiałami niejawnymi i obszerną dokumentacją stanowiącą załącznik do akt, co wymaga znacznego nakładu czasu i osobistego zaangażowania sędziego referenta - informowała WP w sierpniu 2023 r. Mirosława Chyr, rzecznik prasowy ds. karnych warszawskiego sądu.

Ekspresowa kariera w sądzie za rządów PiS

Jak ujawnił portal oko.press, prezes Sądu Okręgowego w Warszawie Joanna Przanowska-Tomaszek zrobiła ekspresową karierę w sądzie za rządów PiS. Wywodzi się z Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Południe. W maju 2007 roku trafiła do pracy na delegacji w ministerstwie sprawiedliwości ze Zbigniewem Ziobro na czele.

Kilka lat później, za rządów PiS, znów trafiła na delegację do resortu Ziobry. W 2018 roku została wiceprezesem Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, a w 2022 roku została jego prezesem. Ministerstwo dało też Przanowskiej-Tomaszek delegację do orzekania w Sądzie Okręgowym w Warszawie, mimo sprzeciwu Kolegium tego sądu. W lipcu 2021 roku neo-KRS nominował ją na neo-sędziego stołecznego sądu okręgowego. Prezydent powołał ją w lutym 2022. Z kolei 24 sierpnia 2023 otrzymała nominację na neo-sędziego sądu apelacyjnego.

Jako prezes sądu nie wykonała orzeczenia sądu przywracającego do pracy zawieszonego bezprawnie sędziego Igora Tuleyę. Nie dopuściła do orzekania również bezprawnie zawieszonego sędziego Piotra Gąciarka. Została powołana na stanowisko szefowej warszawskiego sądu okręgowego przez b. ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę w lipcu 2022 r.

Sprawa, która "utknęła" w Sądzie Okręgowym w Warszawie, dotyczy wyłudzeń finansowych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, do których dojść miało w 2016 r. Czynności w tej sprawie prowadziło najpierw Centralne Biuro Antykorupcyjne, które rok później skierowało zawiadomienie do prokuratury. W styczniu 2018 roku agenci CBA zatrzymali sześć osób. Wśród zatrzymanych był bliski współpracownik Antoniego Macierewicza - Bartłomiej Misiewicz oraz były poseł PiS Mariusz Antoni K.

Decyzją sądu Misiewicz trafił na pięć miesięcy do aresztu, wyszedł po wpłaceniu poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. zł. Zamieścił wówczas wymowny wpis na Twitterze. "Jestem pewny, że udowodnię swoją niewinność przed Sądem. Tymczasem... carpe diem!" - napisał.

Śledztwo w sprawie niegospodarności w PGZ prowadziła Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu. Postępowanie było kilkukrotnie przedłużane. W połowie 2021 r. śledczy je zakończyli. - Akt oskarżenia przeciwko Bartłomiejowi M. i innym oskarżonym wpłynął do Sądu Okręgowego w Warszawie w dniu 30 czerwca 2021 roku - informował WP rzecznik tarnobrzeskiej prokuratury Andrzej Dubiel.

Zarzuty dla Misiewicza, w tle fikcyjne usługi

Zdaniem śledczych Bartłomiej Misiewicz przekroczył swoje uprawnienia przez działanie na szkodę PGZ. Chodzi o zawieranie umów niekorzystnych dla spółki, które dotyczyły m.in. organizacji koncertu, fikcyjnych usług szkoleniowych czy targów obronnych. Były rzecznik MON miał wspólnie z urzędniczką Agnieszką M. narazić PGZ na szkody w wysokości około 1,2 mln zł. Były doradca Macierewicza miał też powoływać się na wpływy w MON.

Jak twierdzi prokuratura, za łapówki miał obiecywać załatwianie różnych spraw, m.in. "organizację wystawy w komercyjnym centrum wystawienniczym". Miał uzyskać w ten sposób 55 tys. zł, natomiast działający z nim były poseł Mariusz Antoni K. - 35 tys. zł. Wśród oskarżonych są też były członek zarządu PGZ Radosław O. oraz byli pracownicy spółki Robert S. i Robert K. Zdaniem śledczych, w związku z zawarciem niekorzystnych kontraktów, mieli wyrządzić spółce szkodę majątkową w wielkich rozmiarach w łącznej wysokości ponad 3,3 mln zł.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (543)