Tak chłopi leczyli się jeszcze 150 lat temu. Opłakane skutki wiejskiej praktyki
Lekarz na galicyjskiej wsi 150 lat temu był rzadkością. Cały artykuł przeczytasz na portalu wielkahistoria.pl. Chłopi wzywali medyków już tylko w ostateczności. Zwykle stan pacjenta był już wtedy beznadziejny i niewiele dało się zrobić – podaje wielkahistoria.pl. Ruch i skromna dieta w XIX w. chroniły przed wieloma dzisiejszymi poważnymi chorobami, jednak realia życia na wsi były też bezwzględne. Czytamy o tym w książce Jakuba Bojki, gdzie galicyjski działacz ludowy opisał m.in. problemy braku higieny na wsi. "Dzieci małe miały główki obrosłe gnojem, którego nie zmywano. (…) Wskutek tego dzieci miały kołtuny, strupy i robactwo". Jedynie ok. połowa chłopskich dzieci osiągała pełnoletność. Problemem były "febry, tyfusy głodowe i puchliny wodne". Jeszcze w drugiej połowie XIX w. chłopi mówili, że "»Pan Bóg najlepszy doktór«". Wierzono też w różnej maści znachorów. Na drewnianej desce do pieca – tak na wsi walczono ze świerzbem. Skutki były opłakane- niejedno dziecko straciło przez tę metodę życie. "Gdy kto cierpiał na bolączkę, sypano mu żarzący ogień zanadrzem i brano go siekaczem, który z osełką miał cudowną moc" - opisywał Jakub Bojko.