Trwa ładowanie...

Kryptonim: "Skóra". Makabryczna historia z Krakowa

Sprawa odnalezienia fragmentów ciała mieszanki Krakowa w 1999 roku stała się głośna nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. W końcu z takimi okolicznościami zbrodni śledczy nie mieli wcześniej do czynienia. Ciało 23-letniej studentki, Katarzyny, zostało rozczłonkowane i oskórowane. Zabójstwo to zaczęto porównywać do fabuły filmu "Milczenie owiec", a sprawie nadano kryptonim "Skóra". Teraz zapadł wyrok w tej sprawie. Nie wszyscy jednak się z nim zgadzają.

Kraków, 14.09.2022. Oskarżony Robert J. na sali Sądu Okręgowego w Krakowie. Sąd ogłosił wyrok w procesie w tzw. sprawie "Skóry", czyli zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem studentki UJ Katarzyny Z. (PAP, fot: Łukasz Chojniak)Kraków, 14.09.2022. Oskarżony Robert J. na sali Sądu Okręgowego w Krakowie. Sąd ogłosił wyrok w procesie w tzw. sprawie "Skóry", czyli zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem studentki UJ Katarzyny Z. (PAP, fot: Łukasz Chojniak)Źródło: Archiwum prywatne, PAP
d2gma8p
d2gma8p

Kapitan dokonuje makabrycznego odkrycia 

Jest styczeń 1999 roku, popołudnie, zaczyna zapadać mrok. Na Zabłociu kapitan cumuję barkę "Łoś". Łódź nie pracuje jak zwykle, coś sprawiło, że obroty spadły, więc mężczyzna idzie sprawdzić turbinę. Zakłada, że znajdzie tam jakieś śmieci. Wyjmie je rano z mechanikiem. 

Następnego dnia wraca ze specjalistą. Sprawdzają, co takiego wydarzyło się z turbiną. Nie są pewni, ale po chwili orientują się, że mają do czynienia z czymś, czego nigdy nie chcieliby zobaczyć. W turbinę wkręciła się ludzka skóra. Dzwonią na policję. 

Pierwsze oględziny

Na początku pojawia się teza, która wyklucza udział osób trzecich. Lekarz zakłada, że to turbina ściągnęła skórę z ciała kobiety, okazuje się być to jednak błędnym założeniem. Śledczy ustalają, że nie mają do czynienia ani z nieszczęśliwym wypadkiem, ani z samobójstwem. To przypadek morderstwa ze szczególnym okrucieństwem. Przez kolejne pół roku policja zadba o to, aby o tej sprawie głośno nie było. Jest to wyzwanie dla wszystkich śledczych, bo z takim zabójstwem nie mieli nigdy do czynienia. 

Tożsamość kobiety

Dosyć szybko udaje się za to ustalić, do kogo szczątki należą. Na skórze zostaje przeprowadzone jedno z pierwszych badań DNA w naszym kraju. W ten sposób śledczy mają materiał do porównań i szybko odkrywają tożsamość ofiary. Chodzi o Katarzynę Z., zaginioną od listopada 1998 roku. 

d2gma8p

Co o niej wiadomo? Nie za wiele i to będzie jedna z kwestii, która to śledztwo bardzo utrudni. Kasia to skryta i wycofana kobieta. W chwili zaginięcia miała 23 lata (ur. 1 czerwca 1976 roku). Blondynka o zielonych oczach, 170 cm wzrostu. Studiuje w Krakowie. Najpierw psychologię, a po pół roku zmienia kierunek i idzie na historię. Z tego kierunku również rezygnuje i wybiera religioznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Coś jednak sprawia, że i z tych studiów rezygnuje i na kilka tygodni przed zaginięciem przestaje chodzić na uczelnię. Trzyma to jednak w tajemnicy, bo mama, z którą mieszka, nic o tym nie wie i jest przekonana, że córka dalej studiuje. 

Nie ma zbyt wielu przyjaciół. Ma dwie koleżanki z czasów podstawówki, którym nie mówi wszystkiego. Na studiach z nikim się nie zaprzyjaźnia. Opisywana jest jako osoba, która raczej trzyma się z boku, czuć od niej dystans. Wiadomo, że lubi science fiction i jest fanką zespołu Grateful Dead, opisywanego jako przedstawiciele ówczesnej muzyki psychodelicznej. Od dwóch lat ma problem z pozbieraniem się po śmierci taty. Relacja z nim była dla niej bardzo ważna, to on sprawił, że pokochała góry. Podczas jednej z jego wypraw dochodzi do nieszczęśliwego wypadku. Mężczyzna spada i trafia do szpitala. Przeżywa, ale ciężko choruje, a potem umiera. Kasia nie radzi sobie z jego odejściem, cierpi na depresję, coraz bardziej zamyka się w sobie. 

Kolejne odkrycie

Tymczasem śledczy otrzymują informacje o kolejnym odkryciu. 

Stopień wodny Dąbie, nieopodal elektrowni. 14 stycznia 1999 roku pracownicy stopnia trafiają na ludzkie szczątki i fragmenty materiału. Zauważają je na kracie, która zatrzymuje nieczystości wpadające do Wisły. Po zbadaniu okazuje się, że jest to kawałek pośladka i noga ze śladami odcięcia oraz fragment spodni. 

d2gma8p

Śledczy otrzymują potwierdzenie, że noga należy do Katarzyny, są to także jej spodnie. Lekarz badający szczątki zwraca uwagę na symetryczne cięcia. Na pewno nie zostały one zrobione przez kogoś bez specjalnych umiejętności. Śledztwo w sprawie śmierci kobiety jest dla śledczych priorytetem. Wracają do okoliczności jej zaginięcia. 

Zaginięcie Kasi

Listopad, 1998 rok. W połowie miesiąca Kasia ma się spotkać ze swoją mamą w Nowej Hucie. Spotkanie jest związane z wizytą u lekarza, więc gdy córka się nie pojawia, jej mama jest bardzo zaniepokojona. To do niej niepodobne, żeby zapomniała o tak ważnej sprawie. Do tej pory była punktualna. Coś się musiało stać.

d2gma8p

Kobieta wraca do mieszkania, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie ma w nim Kasi. Nikogo w nim nie zastaje. To przesądza sprawę. Zgłasza zaginięcie córki na policji. Martwi się o nią, wie, w jakim jest stanie, choć ostatnio wydawało się, że powoli jest coraz lepiej. Na policji nie traktują sprawy tak, jak mama Kasi by sobie tego życzyła. Ma podejrzenia, że córka mogła mieć coś wspólnego z sektą. W końcu trafia do prywatnego detektywa. Córki nie udaje się odnaleźć. 

Katarzyna Zowada - 23-letniej studentka religioznawstwa z Krakowa Archiwum prywatne
Katarzyna Zowada - 23-letnia studentka religioznawstwa z KrakowaŹródło: Archiwum prywatne

Śledztwo w sprawie "Skóry"

Sprawa otrzymuje kryptonim "Skóra". Śledczy odtwarzają ostatnie dni studentki. Przepytują jej znajomych, rodzinę, szukają świadków. Badania szczątków dostarczają kolejnych informacji. Kobieta przed śmiercią była torturowana. Otrzymują także potwierdzenie, że kończyny odcięto jej po śmierci. Udaje się wyodrębnić materiały biologiczne, które do Kasi nie należały. Daje to nadzieję na to, że mordercę uda się jak najszybciej ustalić. 

d2gma8p

Niestety szybkiego rozwiązania w tej sprawie nie będzie. Wiadomo, że sprawca wiedział, co robi, działał niemal perfekcyjnie. Wszystko wskazuje na to, że zbrodnię zaplanował. Jego działania były porównywane do fabuły filmu "Milczenie owiec", a jego samego nazywano polskim Hannibalem Lecterem.

Jaki był motyw? Prawdopodobnie było to zabójstwo na tle seksualnym. Mimo że w sprawie wykorzystywane są nowe, na tamte czasy, techniki, jak badania DNA, to śledztwo nie posuwa się ani o krok do przodu. Później w sprawę zaangażuje się również FBI, ale i to nie da szukanych odpowiedzi.

Na tym etapie śledczy wierzą, że Kasia swojego zabójcę znała. Mogła też być pod jego wpływem, imponował jej, liczyła się z jego zdaniem. Była to bardzo szczególna relacja. Tylko kim był ten mężczyzna?

Trop prowadzi do klubu studenckiego

Jak wiemy, Kasia była fanką zespołu Grateful Dead. Kupowała też ich płyty, a jeden z tropów, którym podążył Dawid Serafin, dawniej dziennikarz Onetu, był klub studencki "Pod Przewiązką". Obecnie już nieistniejący, ale wtedy był to punkt spotkań osób pasjonujących się muzyką. 

d2gma8p

Dziennikarzowi udało dotrzeć się do właściciela tego miejsca, który 23-latkę pamiętał. Skontaktował ją z pewnym mężczyzną, który miał pomóc jej w zdobyciu płyt, których jeszcze nie miała. To właśnie ten kolekcjoner płyt i książek był m.in. w centrum zainteresowania śledczych. Istniało duże prawdopodobieństwo, że Kasia swojego mordercę poznała właśnie w "Pod Przewiązką". Sam właściciel tego miejsca również był brany pod uwagę. Oba tropy okazały się jednak niewłaściwe. 

Podobna zbrodnia

W trakcie śledztwa policjanci szukają podobnych zbrodni. Zakładają, że sprawca mógł już atakować albo zaatakuje ponownie. Duże zainteresowanie wzbudza sprawa, o której śledczy dowiadują się w maju 1999 roku. Chodzi o Władimira W., studenta psychologii UJ, który zabił swojego ojca Witalija W., a następnie ściągnął skórę z jego twarzy i zszył ją, aby zakładać i udawać przed dziadkiem, że ojciec żyje. Wykluczono jednak, aby miał cokolwiek wspólnego ze sprawą Kasi. Metody oskórowania są różne. Ostatecznie Władimir został deportowany do Rosji, gdzie odsiaduje wyrok za zabójstwo ojca. 

FBI dołącza

W sprawie pomaga FBI. O konsultację proszony jest także specjalista z Portugalii. Niestety ich działania nie przynoszą rezultatów. Specjalista amerykańskiej agencji sugeruje jednak, że sprawca wcale nie musiał znać Kasi i prawdopodobnie będzie kimś w rodzaju nikomu niezagrażającego dziwaka. Może też to być początek serii zabójstw, która na razie została powstrzymana przez niechciany rozgłos. 

d2gma8p

Umorzenie śledztwa

We wrześniu 2000 roku sprawa zostaje ostatecznie umorzona. Nie oznacza to, że śledczy nie będą już nigdy nad nią pracować, a jedynie, że w tym momencie brakuje dowodów, by wykryć sprawcę. Na jej rozwiązanie trzeba będzie jeszcze poczekać, bo to, że policjanci o tej sprawie nie zapomną, jest pewne. 

Główny podejrzany?

Przez cały ten czas tak naprawdę w kręgu zainteresowań policjantów jest jedna osoba. Często słyszymy, że morderca pojawia się w pierwszym tomie akt. W przypadku Roberta J. śledczy interesują się nim niemal od początku, ale za wiele na niego nie mają. To sprawia, że nie przedstawiają mu żadnych zarzutów. Ale dlaczego właśnie ten mężczyzna ich interesuje i kim jest?

Kim jest Robert J.?

Robert J. mieszka z matką w Krakowie. Jest synem poety, rodzice są po rozwodzie. W rodzinie doświadczył przemocy. Przez pewien czas nie było go w Polsce, wyjechał do Kanady. W kraju pojawia się w pierwszej połowie 1998 roku. Dziennikarze Radia Kraków zauważają, że uwzględniając życiorys mężczyzny oraz samą zbrodnię, można użyć terminu morderstwa ekwiwalentnego. Jest to rodzaj morderstwa, w którym sprawca odczuwa satysfakcję z tortur i morderstwa porównywalną do satysfakcji ze stosunku seksualnego. Uznawane jest to również za krańcową postać sadyzmu. 

Śledczy zwracają uwagę na to, że po śmierci Kasi Robert staje się osobą bardzo pobożną. Ma się też pojawiać na grobie kobiety. Kluczowym punktem, który sprawia, że policjanci jeszcze uważniej przyglądają się mężczyźnie, jest list jego kolegi, który sugeruje, że Robert jest poszukiwanym mordercą. Treść listu nie zostaje ujawniona. 

Dziennikarze Radia Kraków docierają do osób z otoczenia mężczyzny. Z ich ustaleń wynika, że Robert J. jest "cichym dziwakiem". Z kolei Dawid Serafin, wtedy dziennikarz Onetu, wskazuje, że na podstawie zebranych informacji wyłania się obraz człowieka inteligentnego, bystrego, niespełnionego naukowca. Mężczyzna lubił chodzić do kina i wieczorne spacery nad Wisłą. Miał mieć spore wymagania co do tego, jak ubierać i zachowywać się miały jego potencjalne partnerki. Do kobiet ogólnie miał dość negatywny stosunek, choć chciał być w związku. 

Istotne jest również to, że mężczyzna leczył się psychiatrycznie. Bywał natarczywy w stosunku do kobiet. W przeszłości zabijał zwierzęta, choć ten wątek budzi wiele wątpliwości, o czym pisze Monika Góra, dziennikarka "Dużego Formatu". Miał także dużo ćwiczyć, a ślady znalezione na skórze Kasi świadczyły o tym, że uderzenia pochodziły od osoby, która trenowała sztuki walki. Do tego w ramach odpracowywania zasadniczej służby wojskowej, przebywał w szpitalu, gdzie było prosektorium. 

Jak Robert poznał Kasię?

Robert miał poznać Kasię w okolicach Rynku Głównego. Wiadomo, że pracował w Sukiennicach, a tam z kolei często pojawiała się kobieta. Klub studencki, do którego chodziła, był drugą hipotezą, gdzie mogli się poznać. Kasia ogólnie poruszała się po stałej trasie, więc niewiele było takich miejsc, gdzie mogłaby kogoś poznać. Pojawia się przypuszczenie, że kobieta zakochała się w mężczyźnie i to dla niego opuszczała zajęcia oraz zmieniła styl ubierania się, kolor włosów. 

Przeszukanie domu mężczyzny

Marzec, 2000 rok. Śledczy dokonują przeszukania mieszkania Roberta i jego matki. Zabierają jego zeszyty, pamiętniki, zdjęcia, zabezpieczają materiały dowodowe. Mężczyzna jest załamany, nie radzi sobie z sytuacją. Po zbadaniu śladów okazuje się, że nie ma niczego, co miałoby świadczyć o tym, że jest zamieszany w tę zbrodnię. Śledczy mają też jego DNA. Parę miesięcy później śledztwo zostaje umorzone. Mimo to przez kolejne lata Robert J. jest cały czas obserwowany. Na tym etapie ma status świadka. 

Powrót do sprawy

Mija 11 lat. Policjanci z krakowskiego Archiwum X wracają do sprawy morderstwa Kasi Z. Następnie w 2012 roku śledztwo zostaje oficjalnie wznowione. Zapada decyzja o ekshumacji szczątków kobiety. Śledczy liczą, że rozwój badań kryminalistycznych umożliwi jej rozwiązanie. Zabezpieczone zostają nowe ślady i dowody. Do sprawy angażowani są biegli z Polski i zagranicy. Po raz pierwszy na świecie sporządzony zostaje trójwymiarowy obraz zbrodni. Wykonuje je Laboratorium Ekspertyz 3D Katedry Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. 

Przeprowadzone zostają również badania, których w polskiej kryminalistyce wcześniej nie przeprowadzano. Dzięki nim można ustalić, jakie substancje morderca podawał Kasi przed śmiercią. O tym, że jakieś podawał, śledczy byli już wcześniej przekonani. Teraz mają tego potwierdzenie. 

Śledztwo przejmuje Prokuratura Apelacyjna

W 2014 roku śledztwo przejmuje Prokuratura Apelacyjna w Krakowie. Pojawia się nowy trop. Chodzi o pyłki roślin, które znaleziono w wyniku ekshumacji zwłok. Zostają zlecone badania DNA. Śledczy liczą, że dzięki temu będzie można określić miejsce, w którym została popełniona zbrodnia. 

Przeszukanie Wisły

Dwa lata później policjanci dokonują przeszukania Wisły. Korzystają przy tym z najnowszej technologii. Na miejsce zostają sprowadzeni nurkowie wyposażeni w nowoczesny sprzęt. Wcześniej pracowali przy poszukiwaniach Ewy Tylman. Dzięki wspomnianemu sprzętowi można ocenić rzeźbę dna i sprawdzić, czy coś kryje się pod mułem. Zlecone zostaje również podniesienie stojącego na nabrzeżu pchacza barek. Nasze Miasto Kraków podaje, że nieoficjalnie do tej pory koszty tych wszystkich działań wynoszą już milion złotych. 

Zatrzymanie Robert J.

2017 rok, Kraków. Niespodziewanie zatrzymany zostaje 52-letni Robert J. Media podają, że mężczyzna jest chory na schizofrenię paranoidalną. Taką diagnozę miał otrzymać w 1994 roku. Prokuratura decyduje się na wystąpienie o areszt śledczy. Tłumaczy, że tyle czasu zajęło zebranie dowodów, ale podejrzanym był od dawna. Robert trafia do aresztu, w którym spędzi kolejnych pięć lat, czekając na wyrok. Nie przyznaje się do winy, ale składa obszerne wyjaśnienia. Może mu grozić nawet dożywocie. Obrońca wnosi o uchylenie aresztu, ale sąd odrzuca wniosek. Posiedzenie toczy się za zamkniętymi drzwiami. Robert J. otrzymuje status szczególnie niebezpiecznego. Zostaje zwołany także zespół biegłych psychiatrów, którzy mają ocenić jego stan zdrowia. Wg ich opinii mężczyzna jest zdrowy. 

Sąd przedłuża areszt

W 2018 roku sąd decyduje się na przedłużenie aresztu. Łącznie może zadecydować o 12-miesięcznym areszcie dla Robert J. Następnie o tym, czy dalej będzie w areszcie, decydować będzie Sąd Apelacyjny. Nasze Miasto Kraków podaje, że mężczyzna przebywa w jednoosobowej celi, która jest cały czas monitorowana i odpowiednio zabezpieczona. Poruszanie się po zakładzie karnym ma ograniczone do minimum, a każde jego opuszczenie celi wiąże się z kontrolą osobistą. 

Rusza proces

Rok później, w 2019 roku, do sądu trafia akt oskarżenia. Ma on prawie 800 stron, z kolei akta sprawy liczą prawie 500 tomów. Oskarżycielem posiłkowym jest mama Kasi. Prokuratura wnosi o dożywocie, obrońca o uniewinnienie. Jednocześnie proces zostaje utajniony. Jak pisze Monika Góra w "Dużym Formacie", Prokuratura Krajowa podaje, że morderstwo zostało dokonane z motywacji mieszanej. Ma ona wynikać z zaburzeń preferencji seksualnych. Pojawia się wśród nich wzmianka o fetyszyzmie nekrofilnym. Podejrzany miał porwać ofiarę, przetrzymywać ją, podając przy tym różne leki uniemożliwiające jej ucieczkę, i maltretować. Następnie zabić, ciało rozczłonkować i wrzucić do Wisły.

Na początku procesu pojawia się informacja o jego przełożeniu na początek 2020 roku ze względu na wybór nowego ławnika. Nie miał on dostatecznie dużo czasu, aby zapoznać się z materiałem dowodowym. Prokurator zamierza przesłuchać około 200 świadków. Na tym etapie nie wiadomo, ilu świadków powoła obrona. Do tego sąd musi zapoznać się z 20 opiniami biegłych. 

Jednym z trudniejszych momentów, jest chwila, gdy śledczy omawiają obrażenia, jakie sprawca zadał ofierze. Mamie Kasi trudno tego słuchać. Na podstawie śladów, jakie kobieta miała na nodze, wywnioskowano, że musiała być do czegoś przypięta. Za pomocą sztangi i talerza kulturystycznego sprawca złamał jej miednicę i kość udową. Do tego była duszona łańcuchem. Przez cały ten czas pozostawała pod wpływem leków wpływających na jej świadomość. 

Wątpliwości

Nie wszyscy wierzą, że sądzona jest właściwa osoba. Wokół sprawy pojawia się wiele wątpliwości. Monika Góra, w "Dużym Formacie", wskazuje na manipulacje i kłamstwa, których mieli się dopuszczać śledczy. Rozmawia m.in. z psychiatrą, który podkreśla, że na podstawie obecnego stanu psychicznego nie można wnioskować o tym, jak on wyglądał w przeszłości. Dociera także do przełożonego mężczyzny. Chodzi o jego pracę w Instytucie Zoologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i informację o tym, że miał zabić króliki, co okazuje się być nieprawdą, a to tylko niektóre z argumentów, jakie przytacza. 

Reporterzy programu "Superwizjer TVN" również wskazują, że dowody, które miałyby świadczyć o winie Roberta J., wcale nie są tak mocne i jednoznaczne, jak zapewnia prokuratura. Przykładem mają być choćby włosy znalezione w mieszkaniu mężczyzny. Oficjalnie przypisane zostały Kasi, ale reporterów nie przekonuje metoda badań. Wykorzystano badania morfologiczno-porównawcze, a nie DNA, które nie są tak jednoznaczne. 

Wyrok 

15 lipca 2022 roku pojawia się informacja, że krakowski sąd ogłosi decyzję w sprawie Roberta J. Sprawa nie odbywa się jednak wg harmonogramu. Prokuratura i obrońcy nie zdążyli wygłosić mów końcowych. Oznacza to, że wyroku tego dnia nie będzie. Zapada za to niecałe dwa miesiące później, bo 14 września. 

Sąd przychyla się do wersji prokuratury i uznaje, że oskarżony jest winny. Po dwóch latach procesu wymierza karę dożywocia. Wyrok nie jest prawomocny. Uzasadnienie rozstrzygnięcia jest utajnione. 

Ciała Kasi do dziś w całości nie odnaleziono. 

W podcaście Kryminalne Historie przedstawiam sprawy o zbrodniach i zaginięciach z całego świata. Zapraszam do posłuchania!

Rodzinne miasto Josefa Mengele. Ludzie chcieliby, żeby "Anioł Śmierci" nie istniał

Źródła wykorzystane przy pracy nad tekstem: "Gazeta Krakowska", Radio Zet, "Dziennik Polski", TVN24, Newsweek Polska, Onet, "Gazeta Wyborcza", Nasze Miasto Kraków, Radio Kraków, Polsat News, Wikipedia

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2gma8p
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2gma8p
Więcej tematów