Rzeź chrześcijan trwa. Nie tylko w krajach islamskich [OPINIA]

5621 chrześcijan różnych wyznań zostało zamordowanych tylko z powodu swojej wiary, a przynajmniej 2622, głównie kobiet, zostało brutalnie zgwałconych tylko dlatego, że wyznawało wiarę chrześcijańską. Takie dane płyną z najnowszego Światowego Indeksu Prześladowań, publikowanego co roku przez międzynarodową Organizację Open Doors - podsumowuje dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Mniejszość chrześcijańska w Pakistanie celebruje obchody Wielkiego Piątku
Mniejszość chrześcijańska w Pakistanie celebruje obchody Wielkiego Piątku
Źródło zdjęć: © PAP | ARSHAD ARBAB
Tomasz P. Terlikowski

20.01.2024 18:48

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Jeśli chodzi o najbardziej niebezpieczne miejsca dla chrześcijan, to poza pierwszym, niechlubnym miejscem, które przypadło Korei Północnej, gdzie za posiadanie Pisma Świętego czy modlitwę w domu grozi wieloletni pobyt w obozach pracy, pierwszą dziesiątkę wypełniają wyłącznie kraje o tradycji islamskiej. To Somalia, Libia, Erytrea, Jemen, Nigeria (gdzie ginie dziewięciu na dziesięciu zabijanych z powodu wiary chrześcijan), Pakistan, Sudan, Iran i Afganistan.

W drugiej dziesiątce - choć i tu większość państw stanowią te o tradycji muzułmańskiej - znajdziemy już Indie (pozycja 11), Chiny (19), a także Birmę. Także w tych trzech wymienionych krajach chrześcijanie giną (choć wskaźniki są oczywiście o wiele mniejsze, niż w Nigerii), ale tu o wiele częściej chodzi o niszczenie miejsc kultu (w samych Chinach zniszczono ponad 10 tys. kościołów i domów modlitwy), a także o przymusowe małżeństwa czy konwersje kobiet (to jedno z narzędzi przemocy, szczególnie w krajach muzułmańskich, ale i część wyznawców nacjonalistycznego hinduizmu nim nie gardzi).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Suche dane nie ukazują skali przemocy, o jakiej mówimy. Trzeba to rzeczywiście zobaczyć lub usłyszeć. Sam nigdy nie zapomnę rozmowy z duchownym Kościoła chaldejskiego z Iraku, który - wiele lat temu - dostał się do niewoli ISIS. Połamano mu żebra, wybito zęby, próbowano złamać. Nie udało się, a on sam - przeszkolony wcześniej przez amerykańskie służby - uciekł. Pytam go o jego cierpienie, ale on nie chce o tym rozmawiać.

- To, co mnie spotkało, to nic takiego - mówi. A zaraz potem zamyśla się.

- Jeśli chcesz zrozumieć, co to jest cierpienie, to opowiem ci historię pewnej kobiety…

I zaczyna opowiadać.

- Przyszła kiedyś do mnie kobieta błagać o wybaczenie i pokutę, bo wyrzekła się wiary. Pytam, co się stało, a ona mówi, że wraz z trzema córkami - najstarsza miała naście lat, najmłodsza kilka - złapali ją terroryści z ISIS. I zagrozili jej, że jeśli nie wyrzeknie się wiary, będą na jej oczach tak długo gwałcić jej córki, aż one umrą. A potem zgwałcą ją. Ona znała już kobiety, które przez takie piekło przeszły, na których oczach zamordowano ich dzieci, zgwałcono ich córki. Wiedziała, że niektóre straciły zmysły, inne zostały wyrzucone na margines. Nie znalazła w sobie odwagi, determinacji. I teraz z płaczem błagała mnie o wybaczenie. Przytuliłem ją, pobłogosławiłem, wyspowiadałem. Ale wdziałem jej lęk, rozpacz, dramat. To jest ból, to jest cierpienie, z którym moje nie może się równać - mówił mi.

I jeśli ktoś sądzi, że takie rzeczy już się nie dzieją, to wystarczy, że sięgnie do raportu Open Doors.

Tylko w 2023 roku zgwałcono brutalnie ponad 2600 kobiet i dziewcząt, a liczba wykorzystanych seksualnie, a czasem skazanych na wieloletnią seksualną niewolę chrześcijanek w Nigerii, Sudanie, ale i Arabii Saudyjskiej, jest z pewnością zaniżona. Dziewczęta - zarówno w Nigerii jak i Sudanie - są niekiedy porywane ze szkół, a potem trafiają do domów publicznych albo są sprzedawane bogaczom. Część z nich staje się "wyposażeniem" (mam świadomość jak to brzmi, ale tak są traktowane) obozów partyzanckich. Brutalnie gwałceni bywają także mężczyźni, ale w tamtej kulturze przyznanie się do bycia ofiarą seksualnego wykorzystania przez mężczyzn w zasadzie nie wchodzi w grę, więc tych danych w istocie nie znamy. Skala cierpienia jest jednak ogromna.

Ale mordy, gwałty i porwania to tylko część z tego, co prezentuje raport Open Doors. Chrześcijanie są także często wypędzani ze swoich domów, pozbawiani ojczyzny dobytku. Niszczone są także ich miejsca modlitwy czy cmentarze. I w tych kwestiach prym wiodą już wcale nie kraje muzułmańskie, ale Chiny i Indie (dwa pierwsze miejsca w raporcie), ale także Nikaragua (miejsce czwarte). Wszystkie toczą walkę z chrześcijanami albo dlatego, że jak Chiny uważają ich za przeciwników komunizmu i chińskiej drogi, albo dlatego, że jak w Indiach są oni uznawani za zagrożenie dla prawdziwie indyjskiej tożsamości (prześladowani są tam również wyznawcy islamu i buddyzmu). Nikaragua zaś traktuje ich jako przeciwników reżimu i dlatego niszczy kościoły, ale przede wszystkim kościelne miejsca pomocy.

Jeszcze trudniejsze dla chrześcijan w wielu miejscach świata jest to, że tracą oni domy. Ja sam nigdy nie zapomnę spotkania z pewnym mężczyzną w Sudanie. To było kilkanaście lat temu, jeszcze przed podziałem tego kraju na chrześcijańskie (nieco bardziej) Południe i islamską Północ. On miał może pięćdziesiąt lat, mieszkał przy jednej z chartumskich parafii, był tam katechistą. Zaprosił mnie i moich towarzyszy na colę, poczęstował słodyczami i zaczął opowiadać swoją historię. Miał naście lat, gdy porwano go z domu i wcielono do oddziałów partyzanckich. O przemocy, bólu i cierpieniu nie chciał mówić. Nie chciał opowiadać o tym, do czego go zmuszano, ale widać było po jego twarzy, że tamte wspomnienia są wciąż żywe, że one nie przestały go boleć. Udało mu się – to już opowiadał ze szczegółami, jakby przestał się wstydzić – uciec. Trafił do Chartumu, tam znalazł pracę, i choć był na dole drabiny społecznej, to mógł normalnie żyć.

Ożenił się, zaangażował w życie Kościoła. Wiele lat później – gdy z jego rodzinnej miejscowości uciekali ludzie – dowiedział się, że jego matka wciąż żyje. Wcześniej nie miał tej świadomości. Wiedział tylko, że ojciec padł ofiarą mordu. Jechał po nią na pace ciężarówki ponad tydzień, udało mu się ją przekonać, by przeniosła się do niego. Ona była już wtedy śmiertelnie chora, ale podjęła ryzyko i przyjechała do maleńkiego domu syna i jego żony. Umarła kilka tygodni później. A on opowiadał o tym z uśmiechem wdzięczności. – Dziękuję Bogu, że pozwolił mi się z nią spotkać, że mogłem jej pomóc przejść na drugą stronę – mówił. A gdy próbowałem dopytywać o cierpienie, odpowiadał: "Wybaczyłem, nie chcę do tego wracać". Ten uśmiech, ale także ten głęboko ukryty w spojrzeniu ból, zastał ze mną.

Ciekawe jest również to, jak wydarzenia z innych regionów świata wpływają na sytuację chrześcijan. Autorytarne reżimy w Afryce subsaharyjskiej coraz częściej opierają się na współpracy z Rosją i Chinami, a to dramatycznie pogarsza sytuację chrześcijan. Tak jest na przykład w krajach, gdzie działa rosyjska Grupa Wagnera, i to mimo iż Rosja często podaje się za "obrończynię chrześcijan". Dlaczego tak jest? "Wypowiadanie się przeciwko niesprawiedliwości rządowej lub brutalności popełnianej przez najemników stało się trudnym i niebezpiecznym zadaniem.

Badacze z Burkina Faso i Mali zauważają, że dokumentowanie okrucieństw popełnianych przez tę grupę jest prawie niemożliwe, a czasami zagraża życiu. Szczególnie silnie cierpią chrześcijanie należący do kościołów protestanckich, którzy bardzo często błędnie kojarzeni są z krajami zachodnimi. Działalność grupy nie ogranicza się jedynie do łamania praw człowieka, grupa zaangażowana jest silnie w manipulowanie strategicznymi sektorami gospodarki, co ma swój bezpośredni wpływ na ubożenie samych mieszkańców oraz destabilizację gospodarczą krajów" - wyjaśniają autorzy raportu z Open Doors.

Paradoksalnie zresztą chrześcijan są często prześladowani także dlatego, że choć pochodzą z krajów, w których są prześladowani, to przez atakujących ich są traktowani jako przedstawiciele Zachodu. A Zachód? A Zachód, by nie zaogniać relacji z państwami islamskimi, zostawia ich samych sobie. I zapomina o tych, którzy - nawet w Arabii Saudyjskiej - bywają torturowani za to, że w grupie czytają Pismo Święte. Warto o nich pamiętać, warto bronić ich praw.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski*

*Autor jest doktorem filozofii religii, pisarzem, publicystą RMF FM i RMF24. Ostatnio opublikował "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", a wcześniej m.in. "Czy konserwatyzm ma przyszłość?", "Koniec Kościoła jaki znacie" i "Jasna Góra. Biografia".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (380)