Rząd wprowadzi czasowe zawieszenie prawa do azylu. Czy to przeszkodzi Łukaszence?
Polska podąża za Finlandią i w odpowiedzi na presję migracyjną stwarzaną przez Białoruś i Rosję, zamierza jako drugi kraj tymczasowo zawiesić przyjmowanie wniosków azylowych na wschodniej granicy. Wnioski te często składali migranci, którzy zostali złapani po przejściu granicznej bariery. Czy takie działanie pokrzyżuje plany Białorusi?
15.10.2024 21:12
Donald Tusk zapowiedział, że elementem nowej strategii migracyjnej będzie czasowe terytorialne zawieszenie prawa do azylu. Wcześniej wiceszef MSWiA Maciej Duszczyk w rozmowie z dziennikarzami tłumaczył, że takie rozwiązanie to "bezpiecznik" w sytuacji, kiedy prawo do azylu jest wykorzystywane przy ataku na granicę.
- Przejść jest mniej, zapora jest uszczelniona, robimy też wiele, by przeciąć te drogi przemytu i to przynosi efekt. Ale pamiętajmy, że mamy po drugiej stronie dwa państwa, które mają różne scenariusze. Tu nie chodzi o wypowiedzenie konwencji, tylko o to, by mieć jakiś instrument, który daje nam jakąś kontrolę nad granicą - przekazał we wtorek w TVN wiceminister Duszczyk.
Przechodzą płot, proszą o azyl, jadą dalej. Oto skala zjawiska
Migranci, którzy zostaną złapani podczas nielegalnego przekroczenia granicy, często powołują się na prawo do rozpatrzenia prośby o udzielenie międzynarodowej ochrony. Co im to daje? Nie zostają cofnięci na Białoruś. Do czasu rozpatrzenia sprawy - co zajmuje kilka miesięcy - mogą pozostać w Polsce. W tym czasie Urząd do Spraw Cudzoziemców sprawdza, czy cudzoziemcowi udzielić ochrony międzynarodowej "ze względu na grożące mu prześladowanie lub rzeczywiste ryzyko utraty życia czy zdrowia".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Opisywaliśmy w WP, że korzystne wyroki uzyskało dwóch obcokrajowców, którzy połamali nogi podczas pokonywania płotu. W obu przypadkach sąd administracyjny w Białymstoku stwierdzał, że Straż Graniczna powinna przyjąć wnioski o azyl. Strażnicy bezskutecznie powoływali się na fakt, że cudzoziemcy ci uzyskali legalne wizy na Białorusi i w Rosji.
Niektórzy migranci traktują polską procedurę azylową jako przymusowy przystanek na drodze do Europy Zachodniej. Pokazują to dane Urzędu do Spraw Cudzoziemców, według którego część migrantów nie czeka nawet na decyzję, tylko kontynuuje swoją podróż.
W 2024 roku Urząd do Spraw Cudzoziemców wydał decyzje wobec 8,4 tys. osób (dane na koniec września) ubiegających się o azyl, czyli status uchodźcy. To wzrost liczby procedur o 80 proc. w porównaniu do zeszłego roku. Warunki przyznania ochrony spełniało 4,8 tys. obcokrajowców. Byli to przede wszystkim obywatele: Ukrainy (2,3 tys. osób), Białorusi (2,1 tys.), Rosji (150 osób).
"Postępowania dotyczące 2,4 tys. osób zakończyły się natomiast umorzeniem. Sprawy są umarzane najczęściej w sytuacji, gdy cudzoziemiec opuścił Polskę przed wydaniem decyzji merytorycznej" - informuje Urząd do Spraw Cudzoziemców. Podkreśla, że zjawisko dotyczyło przede wszystkim obywateli: Syrii, Somalii, Rosji (z każdego z kraju po ok. 300 obywateli).
Co na to Łukaszenka?
Czy takie działania zmienią plany białoruskiego dyktatora Alaksandra Łukaszenki, który stoi za kryzysem na granicy z Polską? - Alaksandr Łukaszenka nie planuje zmniejszenia napływu migrantów na Polskę. Należy zakładać, że nie jest wystarczająco niezależny, aby ewentualnie podjąć samodzielnie taką decyzję. Wojna hybrydowa to akcja Kremla, nastawiona na destabilizację sytuacji w krajach Europy Zachodniej i na wschodniej granicy UE - komentuje w rozmowie z WP Paweł Łatuszka, zastępca szefowej Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego Białorusi oraz jeden z liderów białoruskiej opozycji w Polsce.
- Migranci przybywają do Białorusi z Rosji. Łukaszenka jest wykonawcą i sojusznikiem Rosji w wojnie hybrydowej. Tu raczej niewiele się zmieni. Rozumiem, że zawieszenie prawa do azylu to jeden z elementów wzmocnienia bezpieczeństwa na granicy. Zgadzam się z tym, każdy polityk, który ma na względzie bezpieczeństwo obywateli, działałby podobnie - komentuje.
Paweł Łatuszka podkreślił, że zabiega o spotkanie w odpowiadającym za sprawy migracji wiceministrem MSWiA Maciejem Duszczykiem. - Nie chciałbym, aby zawieszenie wniosków o azyl dotknęło Białorusinów. Nasi obywatele złożyli w tym roku 2,9 tys. wniosków o azyl. To w związku z nasileniem presji reżimu na osoby krytyczne wobec tej władzy - dodał rozmówca WP.
Zobacz także
Finlandia już to zrobiła. Efekt? "Nikt nie przekroczył granicy"
W lipcu 2024 roku władze Finlandii (członek UE) zawiesiły przyjmowanie wniosków o azyl od migrantów przybywających z Rosji. Była to reakcja na wydarzenia z jesieni 2023 roku, gdy na ich granicy pojawiły się setki osób z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki, domagających się uznania ich za uchodźców
Fińscy politycy opracowali "ustawę o tymczasowych środkach zwalczania instrumentalnej migracji". Zakłada ona, iż każdy cudzoziemiec, który nielegalnie pokona barierę na granicy fińsko-rosyjskiej, zostanie cofnięty na drugą stronę. Nie będą przy tym przyjmowane ani rozpatrywane wnioski o azyl.
Po prawie trzech miesiącach w fińskich mediach pojawiły się komentarze podsumowujące sytuację. Portal Yle poinformował 4 października, że od wprowadzenia nowego prawa nikt z cudzoziemców nie przekroczył granicy. "Do Komisji Europejskiej wpłynęły liczne skargi w związku z potencjalnym naruszeniem przez Finlandię unijnych przepisów azylowych, jednak wobec kraju członkowskiego nie wszczęto procedur skutkujących karami finansowymi".
Yle przytoczył wypowiedzi fińskich ekspertów jak płk Marko Turuselta, zastępcy szefa Oddziału Granicznego i Morskiego Straży Granicznej, który komentował, że "zamknięcie przejść granicznych ustabilizowało sytuację na wschodniej granicy". Zdaniem Hanny Smith, fińskiej ekspertki ds. Rosji, przejścia graniczne mogłyby zostać otwarte dopiero po zakończeniu rosyjskiej agresji na Ukrainie.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski