Migranci spadli z płotu i poszli do sądu. Polska straż przegrała

Komendant Straży Granicznej w Mielniku (woj. podlaskie) jednego dnia przegrał w sądzie dwie sprawy z migrantami skarżącymi się na procedurę zawrócenia na Białoruś. Obu cudzoziemcom przyznano zwrot kosztów sądowych - wynika z treści wyroków opublikowanych przez sąd w Białymstoku.

Kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. Na fot. strażnik sprawdza stan bariery
Kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. Na fot. strażnik sprawdza stan bariery
Źródło zdjęć: © Straż Graniczna | materiały prasowe
Tomasz Molga

17.07.2024 | aktual.: 17.07.2024 16:56

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Jak ustaliła Wirtualna Polska, Straż Graniczna przegrała sprawy z migrantami skarżącymi się na procedurę cofnięcia ich na Białoruś. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku uznał za zasadną skargę Afgańczyka, który w nocy 3 kwietnia 2023 roku, pokonując barierę graniczną, spadł z wysokości i doznał złamania stopy. W polskim szpitalu nałożono mu gips, a później cofnięto go na Białoruś. Tam też leczył się w szpitalu w Brześciu, a gdy wyjechał Mińska, polscy aktywiści poradzili mu, że może złożyć skargę do sądu administracyjnego na czynność zawrócenia do granicy.

Podobny finał miała skarga innego mężczyzny z Etiopii, który złamał podudzie, spadając z drabiny przystawionej do granicznej bariery. "Pochodzi z Etiopii i jest homoseksualistą. W Etiopii homoseksualizm jest nielegalny i podlega karze pozbawienia wolności od roku do 15 lat. 12 kwietnia 2023 r. przybył do Moskwy, a w dniu 6 maja 2023 r. nad ranem wraz z napotkanymi osobami próbowali przedostać się do Polski, przekraczając płot graniczny przy pomocy drabiny" - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Etiopczyk był leczony w szpitalu w Siemiatyczach. Sąd oparł się na jego relacji, że - zamiast na specjalistyczny oddział chirurgii - "zawieziono go na granicę z Białorusią i pozostawiono pod płotem granicznym, ale od strony Białorusi". Zlekceważono prośbę mężczyzny, który napisał na chusteczce higienicznej: "I want to asylum here Poland, please" (ang. "chcę azylu tutaj, w Polsce"). Pod płotem spędził jedną dobę, bo nie mógł się poruszać. Dopiero wtedy został zabrany do szpitala, a następnie ośrodka dla cudzoziemców.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Migranci wygrali w sądzie. Otwarta droga do odszkodowań

W obu sprawach sąd wskazał, że Straż Graniczna powinna przyjąć od cudzoziemca wniosek o udzielenie azylu albo przeprowadzić kontrolę legalności jego pobytu na terytorium Polski. Dopiero później ewentualnie zobowiązać do wyjazdu z Polski. Tymczasem mężczyźni trafili w pobliże słupa granicznego nr 249. W jego okolicach znajduje się bramka serwisowa - przejście na drugą stronę bariery. W nieoficjalnym języku służb mundurowych taka bramka nazywa się "paczkomatem". Tędy cofa się cudzoziemców na Białoruś. Sąd stwierdził, że skarga na takie działania polskich służb jest zasadna.

Wyroki zapadły 5 marca i stały się prawomocne. Skarżącym cudzoziemcom przyznano 697 zł zwrotu kosztów sądowych. Rzecznik Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej przekazała Wirtualnej Polsce, że koszty te już opłacono.

Korzystny wyrok sądu administracyjnego otwiera cudzoziemcom drogę do ewentualnego zadośćuczynienie w procesie cywilnym. Przypomnijmy, że w pierwszej takiej sprawie z 2023 roku trzech Afgańczyków domaga się 240 tys. zł. Rozpatrywanie pozwu przeciąga się, ponieważ dwóch "azylantów" wyjechało z Polski i mają być przesłuchani przez służby innego kraju, w którym już zamieszkali.

Pięć przegranych spraw i jedna wygrana

Rozpatrując sprawy mężczyzn z Afganistanu i Etiopii, białostocki sąd przytacza w uzasadnieniu pięć innych przegranych przez Straż Graniczną spraw o złamanie procedur przy cofnięciu na Białoruś.

Jednak wśród rozpatrzonych spraw jest też historia rozstrzygnięta na korzyść Straży Granicznej. Chodzi o sprawę Sudańczyka zatrzymanego koło Białowieży, który też złożył skargę na wypchniecie przez płot. W maju tego roku została ona odrzucona. Obcokrajowiec oświadczył, że jedzie do Niemiec i nie chce azylu w Polsce.

Sędzia Elżbieta Lemańska podkreślała, że w tej sprawie sytuacja była inna. - W aktach sprawy znajduje się jednoznaczna deklaracja cudzoziemca, własnoręcznie przez niego podpisana w języku arabskim, o braku ubiegania się o ochronę międzynarodową i mamy do czynienia z sytuacją, kiedy zostało wydane postanowienie o nakazie opuszczenia terytorium RP - wyjaśniła w wypowiedzi dla mediów.

- To mogło się stać ściągawką dla służb - mówi nam osoba zajmująca się świadczeniem pomocy prawnej dla cudzoziemców. - Spotkaliśmy się z przypadkami, że cudzoziemcom przedstawiane są do podpisu dokumenty, w których mają oni wskazać docelowy kraj swojej podróży. Składają oświadczenie o tym, że nie ubiegają się o międzynarodową ochronę w Polsce - tłumaczy.

Według aktywistów, funkcjonariusze podstępem nakłaniają do złożenia podpisu pod takim dokumentem. Jest to równoznaczne z odesłaniem na Białoruś. Zdaniem działaczy, służby stosują to z premedytacją, znając główny argument sądu ze sprawy Sudańczyka.

Organizacja Grupa Granica poinformowała w zeszłym tygodniu o 66 przypadkach wywiezienia na Białoruś osób deklarujących chęć starania się o azyl w Polsce. - Ponieważ udzielają pełnomocnictwa pracownikom lub wolontariuszkom niosącym pomoc humanitarną, wiemy, że kiedy ginie po nich ślad, najpewniej ich wnioski nie zostały przyjęte - przekazali aktywiści na konferencji.

WP poprosiła o komentarz w tej sprawie Straż Graniczną. Usłyszeliśmy, że od cudzoziemców odbierane są oświadczenia, iż wiedzą o możliwości złożenia wniosku o azyl. Według SG, gdy dowiadują się, że składając wniosek w Polsce, nie będą mogli pojechać do Niemiec, zmieniają zdanie. Wobec takiej osoby wydawane jest postanowienie o opuszczeniu terytorium RP i zostaje ona cofnięta na Białoruś.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (3960)
Zobacz także