PublicystykaRumieńczyk: Rząd obroni nas przed uchodźcami i zaszkodzi wszystkim [OPINIA]

Rumieńczyk: Rząd obroni nas przed uchodźcami i zaszkodzi wszystkim [OPINIA]

Piotr Gliński powiedział na głos to, o czym jego koledzy z rządu radzą po cichu. - Polska w 2015 roku się obroniła i teraz też się obroni - skwitował na antenie Polsat News i dodał, że rząd ma siły i środki, by zapobiec niekontrolowanej migracji. Następnego dnia zobaczyliśmy, jak będzie to wyglądać w praktyce.

Rząd obroni nas przed uchodźcami i zaszkodzi wszystkim
Rząd obroni nas przed uchodźcami i zaszkodzi wszystkim
Źródło zdjęć: © East News

20.08.2021 15:42

Od kilku dni na granicy z Białorusią koczuje kilkudziesięcioosobowa grupa ludzi, najprawdopodobniej z Afganistanu i Iraku, którzy chcą dostać się do Polski oraz jednocześnie Unii Europejskiej. Najprawdopodobniej zostali dowiezieni przez służby Łukaszenki i najprawdopodobniej nikt by o nich się nie dowiedział, gdyby jeden z mieszkańców okolicznych wsi nie zaalarmował prasy. Pierwsze doniesienia pojawiły się w poniedziałek późnym wieczorem, media ogólnopolskie podjęły temat od rana następnego dnia, w mocno alarmistycznym tonie. Nielegalni imigranci na granicy. Kryzys.

Nie ma nielegalnych imigrantów

Polskie władze zareagowały dokładnie tak, jak zapowiedział Gliński. Straż Graniczna ludzi na terytorium Polski nie wpuściła, arbitralnie decydując, że prawo do złożenia wniosku o ochronę międzynarodową im nie przysługuje, bo chcieli przekroczyć granicę nielegalnie, czyli poza miejscem do tego wyznaczonym. To znana praktyka z zewnętrznych granic Unii Europejskiej, gdzie pogranicznicy potrafią taranować łodzie z ludźmi płynącymi przez Morze Śródziemne, czy strzelać w ich stronę. Polska nie jest tu więc żadnym wyjątkiem. Co więcej, od lat działa właśnie w ten sposób na przejściu granicznym Brześć-Terespol - legalnym, podkreślmy, gdzie od lat nie pozwala ubiegać się o ochronę m.in. Czeczenom.

To wszystko po to, by bronić nas przed nielegalnymi imigrantami, których tak naprawdę nie ma.

Zobacz też: Kontrowersyjne słowa Piotra Glińskiego o uchodźcach z Afganistanu. Reakcja Grzegorza Schetyny

Bo nie ma nielegalnych imigrantów - są nielegalne działania pograniczników, nielegalne działania Fronteksu, czyli unijnej straży granicznej i nielegalne działania rządów, które chcą nas bronić przed imigrantami, zapominając o tym, że imigranci to ludzie, a ludzie nie są nielegalni.

Ochrona granic, tak krajowych, jak i unijnych podlega oczywiście przepisom prawa, w myśl których są sytuacje, gdy mówimy o nielegalnym przekroczeniu granicy, ale te kilkadziesiąt osób koczujących na granicy nie chciało przekroczyć granicy nielegalnie, oni chcieli ubiegać się o ochronę międzynarodową, a w takim wypadku nie ma mowy o nielegalnym przekroczeniu granicy.

W takim wypadku granice można przekroczyć w dowolnym, bezpiecznym miejscu, a następnie należy jak najszybciej zgłosić władzom państwa chęć ubiegania się o ochronę międzynarodową. Można to zrobić w pierwszej napotkanej placówce Straży Granicznej, czy napotkanemu kilka kilometrów dalej patrolowi. Uznaje się też, że nie jest konieczne fizyczne przekroczenie granicy, wystarczy wejść w kontakt z przedstawicielem państwa i dać mu do zrozumienia, że chcemy ubiegać się o azyl – wystarczy słowo "azyl" lub zrozumiały gest. Tak mówi prawo krajowe oraz prawo międzynarodowe, a uwagę zwracają na to nie tylko aktywiści i dziennikarze, ale przede wszystkim prawnicy i eksperci, m.in.: Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć w dostępnym na ich stronach oświadczeniu.

Więcej światła na tę sprawę rzucają także pracownicy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, którzy odsyłają do wyroku, jaki zapadł w Europejskim Trybunale Praw Człowieka za to, że Polska nie wpuszczała ludzi do siebie.

Dziś wiemy, że koczujący mieli kontakt z polską strażą graniczną. Zanim zjechały się do Usnarza telewizje pogranicznicy, sfrustrowani całą sytuacją, kupowali koczującym jedzenie i je przekazywali. Według relacji obecnych na miejscu pracowników Fundacji Ocalenie koczujące osoby przekazały polskim pogranicznikom informację, że chcą ubiegać się o azyl. W takiej sytuacji to nie koczujący postępują nielegalnie, nielegalnie postępuje Polska, odmawiając im wjazdu na swoje terytorium, łamiąc prawo krajowe oraz prawo międzynarodowe, w tym Konwencję Genewską. Niestety nie pierwszy i nie ostatni raz.

Rząd pręży muskuły

Rząd projektuje zmiany, którymi chce usankcjonować swoje nielegalne działania. To środki, o których mówił Gliński, jak na razie szykowane w zaciszu gabinetów, z dala od oczu dziennikarzy i przedstawicieli trzeciego sektora. Chodzi o projekt ustawy o zmianie ustawy o cudzoziemcach, ustawy o ochronie granicy państwowej oraz ustawy o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, przyjęty przez rząd.

Ze zdawkowego opisu na stronie Biuletynu informacji Publicznej wynika, że rząd chce penalizować nielegalne przekroczenie granicy oraz nie przyjmować wniosków o ochronę międzynarodową od ludzi, którzy przekroczyli tak granicę oraz odformalizować i uprościć procedury powrotowe, czyli mówiąc po ludzku - karać za migrowanie i wypędzać jak najszybciej.

Pytałem MSWiA o szczegóły projektowanych zmian, a także o ich jawną sprzeczność z Konwencją Genewską, która zabrania karać za przekraczanie granic w celu uzyskania ochrony międzynarodowej, ale nie doczekałem się odpowiedzi. W zamian dostałem komunikat prasowy, ten sam zresztą, który dostali wszyscy dziennikarze pytający o sytuację na granicy, w którym rząd pręży muskuły z pasją godną lepszej sprawy.

Straż Graniczna prowadzi intensywne działania, granica jest stale monitorowana z lądu, powietrza i wody, mamy wieże obserwacyjne wyposażone w kamery termowizyjne o dużym zasięgu, pojazdy obserwacyjne, przenośne kamery termowizyjne, przenośne zestawy perymetryczne, gogle noktowizyjne, a nawet na niektórych odcinkach granicy państwowej zaoraliśmy ziemię, by po śladach stóp wiedzieć, w którą stronę poszli ci nielegalni imigranci. Granicę grodzimy też drutem kolczastym, no i wspiera nas wojsko, bo - tu cytat dosłowny - "Rząd Prawa i Sprawiedliwości od początku sprzeciwia się nielegalnej i niekontrolowanej migracji. Nie ma zgody Polski na wjazd do naszego kraju osób, które mogą stanowić zagrożenie dla naszych obywateli".

Wielu obywateli czuje się zagrożonych, w końcu trwa wojna hybrydowa, Łukaszenka celowo ludzi na granicę zwozi, więc trzeba się bronić, nie wpuszczać, odesłać, jak najszybciej, na nic się nie oglądać. Tylko, że tak nie wolno - znów prawo - i więcej z tego szkody niż pożytku.

Rząd szkodzi wszystkim

A przecież kryzys na granicy można rozwiązać i szybko, i zgodnie z prawem. Ludzi koczujących na granicy należy do Polski wpuścić, a następnie zgodnie z obowiązującymi procedurami rozpatrzyć wnioski o ochronę międzynarodową, indywidualnie, dogłębnie i sprawiedliwie, dając dostęp do pomocy prawnej, którą za darmo oferuje trzeci sektor. I dopiero wtedy zdecydować, czy - zgodnie z obowiązującym prawem - Polska wyda, czy nie wyda im zgody na pobyt.

Bo takich decyzji nie wydaje się w szczerym polu, w krzakach, czy w lesie, a po zbadaniu wszystkich okoliczności, w tym wypadku także działania służb Białorusi, pochodzenia koczujących, tego, czy i co tak naprawdę im grozi w kraju skąd przychodzą oraz tego, czy Białoruś jest dla nich tak naprawdę bezpieczna.

Przedłużając kryzys na granicy rząd szkodzi wszystkim: koczującym, bo narażamy ich zdrowie, Polsce, bo znów skupiamy na sobie uwagę świata, jako państwo, które nie przestrzega prawa, Białorusinom, bo Łukaszenka znów będzie straszył, że na granicy z Polską stoi wojsko i nikogo nie wpuszcza, więc nie macie gdzie przede mną uciec, i nam - społeczeństwu, w którym znów zasiewa się strach przed obcymi kulturowo, niosącymi zagrożenie nielegalnymi ludźmi. To wszystko w środku rozgrywającego się na naszych oczach dramatu Afganek i Afgańczyków, którzy za chwilę zapukają do naszych drzwi po pomoc.

Jak walczyć ze strachem?

By pomóc obronić ludzi przed strachem sianym przez władze moi przyjaciele-aktywiści, przygotowali krótki poradnik dla dziennikarzy. Jak pisać, by nie siać strachu. Pozwolę sobie go przedrukować, w nadziei, że przyda się każdemu z nas, choćby podczas dzielenia się opiniami w mediach społecznościowych, albo rozmowach ze znajomymi.

Autorami są Anna Alboth, nominowana do pokojowej Nagrody Nobla za Marsz dla Aleppo, Karol Wilczyński z Salam Lab i Karol Grygoruk z agencji fotograficznej RATS, dokumentujący od kilku dni to, co dzieje się na granicy.

1. Nie bierz udziału w maszynie zarządzania strachem: unikaj konotacji z tematem zagrożenia/bezpieczeństwa, kiedy nie ma takiej potrzeby;

2. Bądź mądry w przekazie, wyjaśniaj sytuację, zamiast utrudniać jej zrozumienie: unikaj języka wojskowego ('wojna hybrydowa', 'taktyka');

3. Mów o ludziach, nie o 'kryzysie' czy 'problemie';

4. Pomyśl o zmianie soczewki: dlaczego bardziej podkreślasz wyzwania Podlasia, Polaków czy Europy, a zmniejszasz tragedię tych, którzy przez nią właśnie przechodzą?;

5. Opowiadaj całą historię, a nie tylko wycinek. Skąd, dlaczego i z jaką traumą pojawia się ktoś u wrót Europy? Kto na tym zyskuje, komu to na rękę;

6. Przemyśl, kogo i dlaczego cytujesz. Czy tylko dlatego, że jest premierem? Czy dlatego, że ma wiedzę w danej dziedzinie? Porozmawiaj z tymi, najbliżej sytuacji: lokalnymi mieszkańcami, NGO-sami, prawnikami;

7. Zbierając materiały, zachowuj się etycznie. Nie stój z wielkim obiektywem podczas safari fotografów, jeśli nie musisz. Pomyśl, jak czuje się ten ktoś po drugiej stronie;

8. Rozmawiaj z uchodźcami. Materiał o migracji bez rozmowy z migrantem nadaje się tylko do niepoważnej szkolnej gazetki;

9. Wyjaśnij rozmówcom dlaczego z nimi rozmawiasz i kim jesteś. Nigdy nie obiecuj pomocy, której nie możesz zrealizować na pewno;

10. Pomyśl, jakich zdjęć (i tytułów) używasz: krzyczących, zastraszających, uwłaczających? Czy sam chciałbyś znaleźć się podmiotem zdjęcia, które opublikujesz?

Źródło artykułu:WP Opinie
uchodźcyafganistanbiałoruś
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)