Rząd kupuje 308 samochodów. Jest apel, by wstrzymać przetarg
Nie milknie burza wokół decyzji rządowych urzędników, którzy mimo trudnej sytuacji gospodarczej wywołanej pandemią, chcą kupić 308 pojazdów. O wycofanie się z zakupu limuzyn zaapelował poseł opozycji Michał Szczerba. Polityk powołuje się na podobną sytuację z marca, kiedy premier Mateusz Morawiecki osobiście interweniował w sprawie podobnego przetargu.
09.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 07:43
- Czy władza nie zauważyła, że jesteśmy w środku pandemii? W szpitalach brakuje podstawowego sprzętu, a medykom odmawia się dodatkowych pieniędzy. Na wiosnę unieważniono przetarg na 280 limuzyn. Liczyłem, że zaoszczędzone środki zostaną przekazane na walkę z koronawirusem. Okazało się, że wróciły do zamawiających auta. Na jesieni sytuacja się powtarza. Mamy dziennie 27 tysięcy nowych zakażeń, a nadzorowane przez szefa Kancelarii Premiera Mateusza Morawieckiego centrum kupuje 308 aut, jakby nigdy nic. Rządzie obudź się, jesteśmy na wojnie! To nie czas na przyciemniane szyby, skórzaną tapicerkę i podgrzewane fotele w limuzynach - mówi Wirtualnej Polsce poseł Michał Szczerba.
W piśmie, które na początku listopada wystosował do szefa KPRM Michała Dworczyka, wnosi o wycofanie się z decyzji o zakupie samochodów. - Wnoszę o relokowanie środków finansowych przeznaczonych na ten cel na wsparcie służby ochrony zdrowia, a także na zakup respiratorów oraz innych sprzętów wspomagających walkę z epidemią - apeluje polityk Koalicji Obywatelskiej.
Przypomnijmy, przetarg na zakup 308 samochodów ogłosiło Centrum Obsługi Administracji Rządowej. Miało to miejsce 19 października br. Samochody mają trafić do 70 urzędów, w tym do wszystkich ministerstw oraz wielu urzędów wojewódzkich.
Lista obdarowanych jednostek obejmuje nawet te ministerstwa, które po rekonstrukcji rządu (co miało miejsce 6 października) przestały istnieć, jak np. Ministerstwo Sportu czy Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Wśród zamówionych pojazdów są tradycyjne diesle, ekologiczne hybrydy i elektryki. Będą to auta osobowe, minibusy, SUV-y z napędem na cztery koła oraz furgonetki. Część samochodów ma mieć silniki z mocą co najmniej 180 KM.
Jako pierwsi o sprawie poinformowali dziennikarze "Faktu".
Zdaniem Centrum Informacyjnego Rządu, formuła centralnego zamówienia przyniesie realne oszczędności dla budżetu.
Jak argumentują urzędnicy, przetarg dotyczy przede wszystkim samochodów użytkowych należących do segmentów B i C. "Po drugie trafią w głównej mierze do kilkudziesięciu jednostek administracji państwowej w terenie – m.in. do ośrodków dla cudzoziemców czy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Dzięki nim jednostki terenowe będą mogły lepiej wykonywać swoje podstawowe zadania” – napisano w oświadczeniu CIR.
Jak poinformowano, 61 proc. wszystkich pojazdów wskazanych w zapotrzebowaniu dotyczy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDiKA).
"Ostateczna decyzja o zakupie jest uzależniona od faktycznego zapotrzebowania oraz możliwości finansowych każdej zainteresowanej instytucji. Samo ogłoszenie postępowania nie przesądza o liczbie zakupionych pojazdów ani o ostatecznej kwocie wydatkowanej na ten cel” - twierdzi CIR.
To drugi w tym roku kontrowersyjny przetarg na zakup rządowych aut. W marcu Centrum Obsługi Administracji Rządowej ogłosiło przetarg na zakup 210 luksusowych limuzyn, z czego 26 ma być elektrycznych. Kolejnych 70 samochodów miało być wypożyczonych. Auta miały trafić do ministerstw m.in. finansów, aktywów państwowych, zdrowia, spraw wewnętrznych i niektórych urzędów, jak Komisja Nadzoru Finansowego.
Po osobistej interwencji premiera Mateusza Morawieckiego zdecydowano o unieważnieniu przetargu. Jak będzie teraz?