Rząd kupuje 308 samochodów. Jest apel, by wstrzymać przetarg
Nie milknie burza wokół decyzji rządowych urzędników, którzy mimo trudnej sytuacji gospodarczej wywołanej pandemią, chcą kupić 308 pojazdów. O wycofanie się z zakupu limuzyn zaapelował poseł opozycji Michał Szczerba. Polityk powołuje się na podobną sytuację z marca, kiedy premier Mateusz Morawiecki osobiście interweniował w sprawie podobnego przetargu.
- Czy władza nie zauważyła, że jesteśmy w środku pandemii? W szpitalach brakuje podstawowego sprzętu, a medykom odmawia się dodatkowych pieniędzy. Na wiosnę unieważniono przetarg na 280 limuzyn. Liczyłem, że zaoszczędzone środki zostaną przekazane na walkę z koronawirusem. Okazało się, że wróciły do zamawiających auta. Na jesieni sytuacja się powtarza. Mamy dziennie 27 tysięcy nowych zakażeń, a nadzorowane przez szefa Kancelarii Premiera Mateusza Morawieckiego centrum kupuje 308 aut, jakby nigdy nic. Rządzie obudź się, jesteśmy na wojnie! To nie czas na przyciemniane szyby, skórzaną tapicerkę i podgrzewane fotele w limuzynach - mówi Wirtualnej Polsce poseł Michał Szczerba.
W piśmie, które na początku listopada wystosował do szefa KPRM Michała Dworczyka, wnosi o wycofanie się z decyzji o zakupie samochodów. - Wnoszę o relokowanie środków finansowych przeznaczonych na ten cel na wsparcie służby ochrony zdrowia, a także na zakup respiratorów oraz innych sprzętów wspomagających walkę z epidemią - apeluje polityk Koalicji Obywatelskiej.
Przypomnijmy, przetarg na zakup 308 samochodów ogłosiło Centrum Obsługi Administracji Rządowej. Miało to miejsce 19 października br. Samochody mają trafić do 70 urzędów, w tym do wszystkich ministerstw oraz wielu urzędów wojewódzkich.
Lista obdarowanych jednostek obejmuje nawet te ministerstwa, które po rekonstrukcji rządu (co miało miejsce 6 października) przestały istnieć, jak np. Ministerstwo Sportu czy Nauki i Szkolnictwa Wyższego.
Wśród zamówionych pojazdów są tradycyjne diesle, ekologiczne hybrydy i elektryki. Będą to auta osobowe, minibusy, SUV-y z napędem na cztery koła oraz furgonetki. Część samochodów ma mieć silniki z mocą co najmniej 180 KM.
Jako pierwsi o sprawie poinformowali dziennikarze "Faktu".
Włodzimierz Czarzasty: Jarosław Kaczyński wie, że już nie rządzi
Zdaniem Centrum Informacyjnego Rządu, formuła centralnego zamówienia przyniesie realne oszczędności dla budżetu.
Jak argumentują urzędnicy, przetarg dotyczy przede wszystkim samochodów użytkowych należących do segmentów B i C. "Po drugie trafią w głównej mierze do kilkudziesięciu jednostek administracji państwowej w terenie – m.in. do ośrodków dla cudzoziemców czy do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Dzięki nim jednostki terenowe będą mogły lepiej wykonywać swoje podstawowe zadania” – napisano w oświadczeniu CIR.
Jak poinformowano, 61 proc. wszystkich pojazdów wskazanych w zapotrzebowaniu dotyczy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDiKA).
"Ostateczna decyzja o zakupie jest uzależniona od faktycznego zapotrzebowania oraz możliwości finansowych każdej zainteresowanej instytucji. Samo ogłoszenie postępowania nie przesądza o liczbie zakupionych pojazdów ani o ostatecznej kwocie wydatkowanej na ten cel” - twierdzi CIR.
To drugi w tym roku kontrowersyjny przetarg na zakup rządowych aut. W marcu Centrum Obsługi Administracji Rządowej ogłosiło przetarg na zakup 210 luksusowych limuzyn, z czego 26 ma być elektrycznych. Kolejnych 70 samochodów miało być wypożyczonych. Auta miały trafić do ministerstw m.in. finansów, aktywów państwowych, zdrowia, spraw wewnętrznych i niektórych urzędów, jak Komisja Nadzoru Finansowego.
Po osobistej interwencji premiera Mateusza Morawieckiego zdecydowano o unieważnieniu przetargu. Jak będzie teraz?